To niesamowite, jak zapierające dech w piersiach rzeczy potrafi tworzyć człowiek
Odwiedziłam budowę mostu. Tak, mostu. Most nazywa się Hochmosel połączy dwie strony rzeki Mozeli w pobliżu miejscowości Urzig. Może nie jest najwyższy i najdłuższy, ale to pierwszy most, którego budowę odwiedziłam i jedyne, co przychodzi mi do głowy to zachwyt nad tym, co potrafi stworzyć człowiek.
Doliny Mozeli są przepiękne. Uregulowane przez człowieka zaporami, otoczone wzgórkami z winnicami, których historia sięga końca Cesarstwa Rzymskiego i w których powstają głównie wina riesling stanowią piękny widok i tło dla długiego na 1,7 kilometra mostu. Most powstaje na trasie, która ma pomóc lepiej połączyć Frankfurt z Holandią i Belgią.
Hochmosel od początku wzbudzał kontrowersje, bo znawcy win uważają, że czteropasmowa trasa z wielkim mostem zanieczyści tereny i sprawi, że wina będą miały gorszą jakość. Jednak asfalt i wygoda wygrały ten spór. Most powstaje, choć jego budowa już się opóźnia a koszty rosną i rosną. Dziś sięgają już niemal 500 milionów euro.
Koszty wzrosły, bo w trakcie budowy okazało się, że podłoże po jednej stronie rzeki nie jest tak stabilne jak myślano i fundamenty filarów, wkopywane na 50 metrów, mogą nie być wystarczająco stabilne w piasku i łupkach. Musiano zmodyfikować konstrukcję.
Hochmosel to most budowany na 11 cementowych podporach różnej wysokości - od 15 do niemal 160 metrów.
Na górze kładziona, a w zasadzie przesuwana jest szeroka na 29 metrów podstawa, na której wylana zostanie czteropasmowa droga. Całość stalowej konstrukcji będzie ważyć 30 tysięcy ton, a najdłuższe i będące największym wyzwaniem przęsło tuż nad samą Mozelą będzie miało 209 metrów.
Nie znam się na mostach tak jak nie znam się na winach, ale z ciekawością słuchałam szczegółów budowy. Nigdy nawet nie zastanawiałam się, jak buduje się nowoczesne mosty, bo mosty są i już.
Okazuje się że po zbudowaniu podpór - buduje się je w górę z wózków podnoszonych hydraulicznie - góra dospawywana jest na bieżąco i przesuwana powoli, powolutku na filary z oszałamiającą prędkością centymetra na godzinę, czasem mniej. Wygląda to genialnie: zawieszone pomiędzy filarami przęsło wisi i poraża swoim ogromem.
O dziwo, teraz przy konstrukcji Hochmosel pracuje tylko 75 osób - spawacze ze Słowacji, inżynierowie i… 5 Polaków odpowiedzialnych za malowanie wysuwającego się mostu. Tylko 75 osób.
To niesamowite, co potrafi zrobić człowiek.
Obserwując Hochmosel doznałam tego samego uczucia zachwytu, co przy wjeździe na Empire State Building, konstruowanego One World Trade Center, patrzeniu w górę na Sagrada Familia czy most Golden Gate. To to samo uczucie, które pojawia się, gdy widzę wielki, pływający kontenerowiec, gdy kupa złomu zwana samolotem wzbija się w górę, lub gdy oglądam, jak SpaceX sadza Falcona na pływającym na oceanie padzie.
To kompletny zachwyt nad tym, że wykorzystując naukę i technikę potrafimy stworzyć zapierające dech w piersiach rzeczy. Robimy to od tysiącleci.
W niedalekim od budowy Hochmosel Trewirze widziałam za to most zbudowany przez Rzymian w I wieku naszej ery. Owszem, nie jest tak imponujący i ogromny jak dzisiejsze konstrukcje, ale wciąż służy do przekraczania rzeki.
Nie wiem, czy Hochmosel przetrwa niemal 2 tysiące lat, jednak póki będzie stał powinien czasem wzbudzić ciekawość i ten zachwyt nad dobrymi, nie tylko negatywnymi możliwościami człowieka.