Malutka zmiana, ogromna różnica. Toyota stworzyła HUD, który doceni każdy kierowca
Czasem niewielkie, z pozoru nawet proste lub oczywiste zmiany potrafią całkowicie odmienić sposób, w jaki korzystamy z używanych przedmiotów i rozwiązań. Często też okazuje się, że te subtelne z perspektywy klienta poprawki, z perspektywy producenta są o wiele bardziej skomplikowane.
Jak działa samochodowy HUD, wie prawdopodobnie każdy. Na fragmencie przedniej szyby lub specjalnie do tego przystosowanym "ekranie" wyświetlane są najważniejsze informacje na temat podróży - prędkość, spalanie, informacje o ograniczeniach prędkości, wskazówki nawigacji, etc. W skrócie wszystko to, co zazwyczaj wyświetlane jest w okolicy zegarów lub centralnego ekranu systemu informacyjno rozrywkowego.
HUD ma jednak jedną sporą przewagę nad pozostałymi rozwiązaniami.
Jest umieszczony tak, że nie musimy odrywać wzroku od drogi, żeby sprawdzić najbardziej niezbędne informacje. Jest gadżetem, owszem, ale jednocześnie jest rozwiązaniem o wiele bardziej bezpiecznym - nawet jeśli zerknięcie na klasyczne wskaźniki to ułamek sekundy.
I wszystko ok, z wyjątkiem jednego szczegółu - obszar wyświetlania HUD-a jest niezmienny, niezależnie od tego, gdzie jedziemy, jak szybko i gdzie aktualnie się patrzymy. Czasem zmusza to do małej gimnastyki za kierownicą samochodu, żeby zobaczyć to, co przecież powinno być widoczne bezproblemowo i bez dodatkowych zabiegów.
Teraz jednak rozwiązano i ten problem.
Najnowsze, opatentowane rozwiązanie Toyoty prezentuje HUD-a takim, jak ten powinien być właściwie od początku. Zmiany nie są wielkie - podstawowe zasady działania są dokładnie takie same, jak w przypadku innych HUD-ów, ale to właśnie detale odgrywają tu największą rolę.
Zamiast bowiem na sztywno ulokowanego (ewentualnie z możliwością regulacji przed jazdą) HUD-a, mamy do czynienia z HUD-em, który porusza się tak, żeby zawsze być tuż przed naszymi oczami.
Częściowo idealna pozycja wyświetlanych danych ustalana jest na podstawie informacji pochodzących z samochodu - pod uwagę brana jest jego prędkość oraz kąt skrętu kierownicy. Częściowo na jego lokalizację wpływa sama droga - w tym pasy na jezdni.
Częściowo natomiast czynnikiem decydującym o położeniu HUD-a jest sam kierowca. Ruchy jego głowy są nieustannie monitorowane przez specjalną kamerę, która dostarcza systemowi dodatkowych, uzupełniających danych.
Tak, to wszystko
Teoretycznie malutkie usprawnienie - ot, HUD porusza się tak, jak powinien. Osoby, które po raz pierwszy będą miały kontakt z tym rozwiązaniem właśnie w nowszych Toyotach czy Lexusach (do tych drugich system ma trafić jako pierwszy już niedługo) prawdopodobnie uznają, że "tak ma być" i "dziwne, żeby mogło to działać inaczej". Ci jednak, którzy wcześniej mieli już kontakt z "nieruchomym" wyświetlaczem przeziernym, prawdopodobnie takie usprawnienie odpowiednio docenią.
Bo w końcu czasem malutka zmiana potrafi zmienić naprawdę dużo.