Po tym co widziałem w Chinach, czekam na właśnie taki sklep Huawei w Polsce
Dawid Kosiński odwiedził ostatnio, pełen nadziei i oczekiwań, oficjalny sklep Xiaomi. Nie było to jednak doświadczenie zbyt budujące, a wręcz można je było nazwać gigantycznym rozczarowaniem. Będąc w Chinach postanowiłem sprawdzić, jak prezentuje się na tym tle Huawei. I tym razem o zawodzie nie było mowy.
Przede wszystkim nie ma mowy o tym, że sklep Huawei w jakikolwiek sposób przegapić. W Szanghaju zlokalizowano go przy głównej alei handlowej, gdzie swoje salony mają najbardziej rozpoznawalne i najbardziej prestiżowe marki na świecie, w tym m.in. Apple. Sklep chińskiej marki być może nie jest jeszcze w stanie stawać w szranki ze swoim amerykańskim konkurentem w kwestii powierzchni (sklep Apple jest ogromny i zlokalizowany na 3 kondygnacjach), ale pod względem jakości obsługi może stanowić absolutny wzór.
Sam wystrój sklepu jest dość neutralny, żeby nie powiedzieć wprost, że chłodny i sterylny. Nie ma tu nastrojowego oświetlenia czy wygodnych kanap, ale dzięki temu eksponowane jest to, co najważniejsze, czyli smartfony. Akcesoria dla nich ukryte są w drugim pomieszczeniu, natomiast pozostałe sprzęty, takie jak np. routery, widoczne są dopiero przy kasie i to w bardzo niewielkiej liczbie.
Nie o sprzęt jednak w sklepie Huawei chodzi, a o klienta.
Imponujący jest bowiem nie sam sklep, nie dostępne w nim urządzeniach, których wymieniać raczej nie trzeba, a to, jak dobrze obsługiwani są klienci. Wystarczy, że podejdziemy do jednego z kilku wielkich blatów z telefonami, a natychmiast obok nas pojawia się pracownik w charakterystycznej, czerwonej bluzie. Nie narzuca się, nie patrzy się nam cały czas w ekran i nie zasypuje nas gradem pytań lub marketingowych formułek już na dzień dobry. Za to kiedy obrócimy się, żeby poszukać kogoś, kto mógłby rozwiać nasze ewentualne wątpliwości, od razu wiemy, do kogo się skierować.
I nie mówię tylko o sytuacji być może odpowiednio przygotowanej, kiedy do sklepu wpuszczono kilkunastu dziennikarzy z całej Europy. W ciągu następnych kilku godzin zaglądałem jeszcze wielokrotnie do środka i zawsze sytuacja wyglądała tak samo. Mało które urządzenia stały na wystawce samotne, a każdy z "lokalnych" klientów obsługiwany był błyskawicznie. Niezależnie od tego, czy był zainteresowany Matem S, czy którymś z najtańszych urządzeń.
W tym samym czasie po sklepie Apple'a krążyły dzikie tłumy, ale osób z "pomocy" praktycznie nie było widać. W sklepie Samsunga natomiast sprzedawcy od razu witali się i pytali, czy mogą w czymś pomóc, ale z drugiej strony, byliśmy właściwie jedynymi klientami.
Zresztą, żadne słowa nie oddadzą wszystkiego tak dobrze, jak zdjęcia.
Poniżej więc znajduje się fotograficzny zapis wędrówki po sklepie Huawei, który - pomimo swojej pozornej zwykłości - naprawdę zapadł mi w pamięć.