Polskie serwisy VoD mają więcej problemów niż tylko słaba oferta
Polska to bardzo specyficzny kraj, nawet w tak globalnej dziedzinie jak nowe technologie. Osoby tworzące usługi internetowe najwyraźniej są zdania, że wszyscy użytkownicy Internetu w Polsce korzystają z komputerów z systemem Windows lub OS X. Urządzenia z jakimkolwiek innym oprogramowanim ich absolutnie nie interesują.
Uświadomiłem to sobie, gdy zacząłem korzystać z Chromebooka. Zabolał mnie brak wielu programów i gier, ale byłem na to przygotowany. W końcu od dawna mówiło się, że Chromebook to nie maszyna do pracy, a pecet dla zwykłego kowalskiego. Urządzenie do konsumpcji treści, które ma być swego rodzaju tabletem z klawiaturą i... bez ekranu dotykowego. Trzeba przyznać, że zamysł ten był całkiem niezły.
W końcu większość osób pracuje, jakby to głupio nie zabrzmiało, w pracy. W domu nie potrzebują skomplikowanej maszyny z Windowsem, wystarczy im prosty quasi-pecet wyposażony praktycznie tylko w przeglądarkę internetową. Ta w końcu umożliwia dziś nie tylko przeglądanie sieciowych witryn, ale również korzystanie z komunikatorów, poczty elektronicznej, słuchanie muzyki oraz oglądanie filmów.
Przynajmniej w Stanach Zjednoczonych.
Tam bowiem ktoś poszedł po rozum do głowy i uznał, że skoro na rynku ciągle pojawiają się nowe rodzaje urządzeń, trzeba tworzyć usługi działające na wszystkich z nich. Tak zrobił między innymi Netflix, który już w 2013 roku zapowiedział, a w 2014 roku wdrożył w życie plan porzucenia technologii Silverlight. Rozwiązania bardzo dobrego, ale mającego jedną, w dzisiejszych czasach wyjątkowo odczuwalną wadę - kompatybilność wyłącznie z komputerami działającymi pod kontrolą systemów Windows lub OS X.
Stanowią one większość sprzętów będących na rynku, ale Netflix wie, że kiedyś to może się zmienić. Jakby tego było mało, Microsoft zapowiedział, że obecna wersja Silverlighta będzie wspierana tylko do 2020 roku, a następnie zostanie zastąpiona… No właśnie, czym? Microsoft nie ma gotowej odpowiedzi na to pytanie. Jednak sam sugeruje, że konieczne jest angażowanie się w tworzenie otwartych rozwiązań takich jak HTML5. Patrząc na coraz większą różnorodność dostępnych na rynku urządzeń i systemów operacyjnych trudno się z tym nie zgodzić.
Dzięki temu posiadacze Chromebooków mogą oglądać filmy. Ale tylko jeżeli wystarczą im zagraniczni dostawcy treści.
W Polsce bowiem chyba nikt nie wpadł na pomysł porzucenia rozwiązania Microsoftu. Rozwiązania, które powoli dogorywa, które zużywa bardzo dużo zasobów i które z każdą chwilą staje się coraz bardziej przestarzałe. Wystarczy spojrzeć na praktycznie dowolny polski serwis VoD. ipla, player.pl oraz tvp.pl nadal korzystają z Silverlighta i nic nie zapowiada zmiany tego stanu rzeczy.
Na ich tle pozytywnie wyróżnia się vod.pl, które niektóre materiały udostępnia też dla komputerów nieobsługujących wtyczki Microsoftu. Ale tylko niektóre.
Jestem naprawdę ciekaw, kiedy polskie serwisy zaczną stosować zachodnie standardy i przejdą na HTML5. Mam nadzieję, że jak najszybciej. Co prawda nic nie zapowiada nagłego wzrostu popularności pecetów działających pod kontrolą Linuksa, jednak można się spodziewać, że mobilny Android z niezwykle bogatą bazą programów prędzej czy później trafi też na laptopy.
Dowodem na wysoką funkcjonalność takiego rozwiązania jest chociażby zaprezentowany na tegorocznych targach CES system Remix OS lub… właśnie Chrome OS, który już teraz obsługuje niektóre androidowe aplikacje.
Konkluzja?
Jeżeli firmy tworzące polskie serwisy VoD będą spokojnie czekać na śmierć Silverlighta i ignorować zmiany zachodzące na rynku, na własne życzenie pozbędą się powoli, ale systematycznie rosnącej grupy klientów. Klientów, którzy chętnie skorzystają z bardziej przystępnej, bardziej nowoczesnej i znacznie tańszej (darmowej?) oferty nielegalnie funkcjonujących serwisów VoD, takich jak świętej pamięci Kinomaniak.
I choć nie pochwalę ich zachowania, wcale mnie ono nie zdziwi. W końcu będą musieli sobie jakoś poradzić, jeśli wszystkie legalnie działające serwisy VoD nie zechcą świadczyć im swoich usług i zarabiać na nich pieniędzy. Co więcej, gdybym miał wyłącznie Chromebooka, sam zapewne oglądałbym nielegalne treści. Nie ze skąpstwa, a z konieczności.
*Zdjęcie główne pochodzi z serwisu Shutterstock.