Xiaomi nie potrzebuje twoich pieniędzy - Chińczycy świetnie poradzą sobie bez Europejczyków i Amerykanów
Liczne komentarze, także na naszych łamach, po pojawieniu się, jak się okazało nieprawdziwego, zdjęcia podróbki MacBooka Air autorstwa Xiaomi skupiają się na tym, że Chińczycy kopiują Apple i nie myślą poważnie o innych rynkach niż azjatyckie, co ma źle świadczyć o tej firmie. A moim zdaniem to będzie rok Xiaomi i strategia przez nich obrana jeszcze przez długie lata będzie przynosić profity.
Czasami wyłazi z komentatorów branży technologicznej amerykanocentryzm czy przykładanie zbyt dużej wagi do szeroko pojętego obszaru transatlantyckiego. Może się wydawać, że dla niektórych inne rynki niż te w Europie i Stanach Zjednoczonych nie mają znaczenia. Cóż, przykład Xiaomi pokazuje, że jest kompletnie inaczej.
Nie mamy jeszcze danych za ostatni kwartał 2014 roku, ale w przedostatnim kwartale Xiaomi udało się wskoczyć do pierwszej piątki światowych producentów smartfonów, jeżeli chodzi o ilość sprzedanych sztuk. Nie wiem czy urządzenia tej chińskiej firmy były świątecznym hitem, ale nie sądzę, żeby akurat ta firma w najbliższym czasie wypadła ze smartfonowego top 5.
Czym zawdzięcza sobie taką pozycję Xiaomi? Ano tym, że swoje urządzenia sprzedaje głównie w Chinach. I to na dodatek głównie przez internet. Z resztą Chińczycy twierdzą, że postrzeganie ich jako firmę hardware’ową jest błędne. Według nich, to biznes internetowy.
I jestem skłonny w to uwierzyć. Wystarcz spojrzeć na te dane.
//
Tabelka pokazuje największe sklepy z aplikacjami w Chinach. Sklep należący do Xiaomi znajduje się na czwartym miejscu, i to właśnie ta działalność przynosi firmie zyski. Hardware, jak potwierdza Xiaomi, to dla nich słaby biznes, ze względu na niskie marże.
Dlatego też, nie uważam, że Xiaomi potrzebuje lepszych projektantów. A niech dalej zżynają z Apple czy kogokolwiek chcą.
Ich prawdziwym celem nigdy nie będą Stany Zjednoczone czy Europa, choć to mogłoby sugerować ściągnięcie z Google Hugo Barry jesienią 2013 roku. Wygląda na to, że był ruch raczej PR-owy, który miał zapewnić firmie dobrą prasę.
Teraz Chińczycy skupiają się na ekspansji w Indiach i innych rozwijających się rynkach, czyli na przykład na Brazylii. Tam spokojnie mogą wprowadzać swój hardware, ale przede wszystkim software.
Xiaomi mogłoby zatrudnić najlepszych projektantów na rynku i stworzyć urządzenia, które nie będą kopiami iPhone’ów czy iPadów. Rosną na tyle szybko, że na pewno ich na to stać. Spokojnie mogliby zacząć produkować konkurencyjny hardware i zacząć sprzedawać go w USA i Europie, ale jedyne, co by tym osiągnęli to poklask komentatorów. Bo raczej na swoim softwarze tutaj nie zarobią.
Euroatlantycka część świata pozostanie dla nich zamknięta, bo tutaj dominują App Store i sklep Google Play.
2015 to będzie rok Xiaomi, bo nie zakładam, żeby ich ekspansja w Indiach okazała się porażką. Nie zdziwię się, jak dowiemy się, że ta młoda firma (działa od czterech lat) w ciągu najbliższych 12 miesięcy nie przejmie innego chińskiego producenta smartfonów, żeby jakoś wzmocnić się hardware’owo, na przykład ZTE. Mimo wszystko, ich software musi na czymś działać, a na zamkniętych ekosystemach zarabia się najlepiej.
Bardzo się zdziwię, jeżeli ogłoszą, że zaczną dystrybuować swoje produkty w USA albo Europie. Chyba, że będą chcieli pójść śladem Alibaby i wejść na nowojorską giełdę.
W każdym razie, w 2015 roku będziemy pisać o Xiaomi i to raczej w pozytywnym kontekście.
*Zdjęcie w tekście pochodzi z serwisu Flickr, zostało udostępnione na licencji CC BY 2.0