Wsiedliśmy do Tesli Model S - samochodu, który redefiniuje motoryzację jak iPhone komórki
Tesla Model S pobudza wyobraźnię już na zdjęciach w internecie. Widziałem ten samochód już kilka razy, choćby dziś w Berlinie w drodze, aż wreszcie mogłem w nim usiąść. Już żaden samochód nie będzie dla mnie taki sam.
Wciąż nie jeździłem Teslą i pewnie długo to się nie stanie, ale wreszcie udało mi się... zasiąść za jej kierownicą. Niby mała rzecz, a bardzo cieszy i robi niesamowite wrażenie.
Podobnie jak na CES-ie, Tesla znalazła się na IFA na stoisku Panasonica. To za sprawą współpracy obu firm przy budowie akumulatorów. Wkrótce Panasonic i Tesla Motors uruchomią wspólnie olbrzymią fabrykę ogniw do samochodów elektrycznych. W Vegas na samochód można było jedynie patrzeć, ale już usiąść w środku nie można było. W Berlinie wykorzystałem okazję.
Jeszcze zanim wsiadłem do środka, pierwsze na co zwróciłem uwagi to klamki. Te wysuwają się, gdy samochód otworzymy z pilota, w innym przypadku nie da się ich otworzyć. Później otwieramy drzwi i wsiadamy.
Skórzane fotele i kierownica (w sumie nic szczególnego) oraz komfort siedzenia podobny do tego, jakie oferuje Volvo w modelu S60 i zapewne wielu innych producentów aut klasy wyższej. Wrażenie robi za to futurystyczny kokpit. Widziałem go na zdjęciach, widziałem też prezentację jego skandynawskiej kopii w nowym XC90, ale nie miałem okazji wcześniej dotknąć i zobaczyć go na żywo w Modelu S.
Zasiadając za kierownicą modelu S możemy zacząć zastanawiać się, czy to jeszcze jest samochód, czy już może statek kosmiczny. Tuż za kolumną kierownicy mamy komputer pokładowy zamiast zegarów. Jest to przy okazji całkiem pokaźny ekran LCD z prędkościomierzem i wszelkimi innymi niezbędnymi informacjami. Natomiast w środkowej części kokpitu znajduje się ekran pozwalający na dostosowanie poszczególnych parametrów, czy korzystanie z multimediów. Robi to naprawdę piorunujące wrażenie.
Zdaje sobie sprawę, że "jaram się" tym jak dziecko, a nie przejechałem nawet 10 metrów Teslą. Dla mnie to wciąż jest niezwykle futurystyczny pojazd. Jego wygląd w połączeniu z osiągami, bezgłośną jazdą wciąż nie pozwala mi wierzyć, że to istnieje i porusza się na drogach ot tak jak każdy inny samochód. Wsiadając do Tesli, wszystkie inne samochody nagle stają się przestarzałe. To takie wrażenie jak na początku 2008 r., gdy pierwszy raz korzystałem z iPhone'a. Tak jak iPhone zmienił wtedy moje spojrzenie na wszystkie pozostałe telefony, tak teraz możliwość wejścia do Tesli zmienia spojrzenie na samochody.
Żałuję, że trwało to tylko kilka minut; żałuję, że nie dane było mi tym samochodem się przejechać. Tesla po raz kolejny jednak zrobiła na mnie ogromne wrażenie, detalami, futurystycznym wyglądem, który jednocześnie wciąż pozostaje bliski motoryzacji jaką znamy na co dzień.
Po raz kolejny przekonałem się, Tesla to jeżdżąca przyszłość, samochód, który wydaje się, że jest na rynku o dekadę za wcześnie. Na szczęście jest produktem realnym i być może za dekadę tak będzie wyglądać większość samochodów wyjeżdżających z salonów.