W Korei i Chinach strzelają szampany? Chyba wina musujące...
Przemek dziś całkiem rozsądnie argumentował, że porzucenie przez Microsoft systemów Android i Asha OS to właściwie oddanie rynku konkurencji. Ale czy na pewno ten rynek miał w ogóle jakikolwiek sens dla giganta z Redmond?
Microsoft, w ramach optymalizacji działań, kontynuuje wielkie sprzątanie wewnątrz firmy. Po restrukturyzacji przyszedł czas na pozbywanie się dublujących się projektów i nadmiaru pracowników. Pod nóż, między innymi, poszły oddziedziczone po Nokii platformy Android Fastlane i Asha OS. Systemy przeznaczone dla najtańszych smartfonów na rynku.
Jak Przemek słusznie zauważa, te urządzenia były absolutnym hitem na rynkach rozwijających się. Przynajmniej te oparte o Ashę, bo o sukcesie Nokii X z Androidem trudno mówić z uwagi na to, że to młody produkt. Te smartfony były potęgą i wielkim sukcesem Nokii, nieporównywalnie większym od Lumii. Jest tylko jeden haczyk. A właściwie, to kilka.
Absurdalnie niskie marże i brak motywacji
Sprzedaż bardzo tanich telefonów wiąże się z koniecznością ustalenia minimalnych marż sprzedażowych. Oznacza to, że by zarobić na tym biznesie, producent musi sprzedać bardzo, bardzo dużą ilość tego typu telefonów. Ma to wielki sens jeżeli jest się firmą żyjącą przede wszystkim ze sprzedaży urządzeń. Microsoft jednak nie jest Nokią i tak jak również i jemu zależy na tym, by jak najwięcej osób korzystało z jego urządzeń, tak jego motywy są nieco inne.
Dla Nokii, sprzedaż telefonu komórkowego użytkownikowi końcowemu to koniec procesu. Dla Microsoftu jest to dopiero początek. Gigant z Redmond nie sprzedaje telefonów komórkowych. Sprzedaje usługi, a by dotrzeć z nimi do jak największej ilości użytkowników, zajmuje się również sprzedażą smartfonów, tabletów i komputerów, gdzie te usługi są wyeksponowane. Sprzedanie telefonu, który będzie służył jego użytkownikowi tylko do dzwonienia, SMS-owania i WhatsAppa, to dla Microsoftu totalna porażka. W przeciwieństwie do Nokii.
Co prawda można przecież zmodyfikować system operacyjny tak, by ten zachęcał na przeróżne sposoby do wykorzystywania usług Microsoftu. Są jednak dwa problemy. Po pierwsze, użytkownicy smartfonów z Ashą to nie są osoby namiętnie instalujące dodatkowe aplikacje. Nawet na rynkach, gdzie Asha cieszy się dużym powodzeniem (na przykład: Indie), ruch w Nokia Store jest minimalny.
Nieco inaczej wygląda to w przypadku Nokii X z Androidem (przyznam jednak, że tu tylko zgaduję, nie widziałem żadnych danych: zakładam, że sytuacja wygląda podobnie jak na innych urządzeniach z tym systemem). Tu jednak mamy sytuację, w której Microsoft zachęca deweloperów do dalszego korzystania z narzędzi programistycznych, które nie są zgodne z Windows Phone. Mimo wszystko, Android Fastlane jest dość ściśle zintegrowany z usługami Microsoftu, więc nadal mamy tu potencjalną korzyść. To prawda, ale jak sam Microsoft zapowiedział, Windows Phone 8.1 GDR1 ma mieć jeszcze niższe wymagania sprzętowe, co oznacza, że pojawią się smartfony z „Okienkami” jeszcze tańsze od Lumii 520 (a więc w cenie Nokii X). Stosowanie Androida nie ma więc najmniejszego sensu.
Wszystko pięknie i ładnie, ale Windows Phone się „nie sprzedaje”
Ten argument jest nie do pobicia. Możemy się czarować, że Windows Phone jest trzecią siłą na globalnym rynku, w wielu krajach prześciga nawet iPhone’a i sprzedaje się coraz lepiej. Ale dalej to margines rynkowy. Jednak sam Przemek podaje też w swoim tekście drugą stronę medalu, sugerując, że Microsoft oddaje rynek tanim smartfonom z Androidem. To prawda. Ale dni Ashy i Series 40 i tak były już policzone.
Smartfony z Androidem są coraz tańsze, a mające się pojawić w październiku smartfony Android One najprawdopodobniej oznaczałyby koniec nokiowych nie-Lumii. Android jest, tak po prostu, lepszym, bardziej zaawansowanym systemem operacyjnym. Smartfony z Ashą, bez marki Nokia, bez marki Androida i bez bogatego ekosystemu Google’a stałyby się zakupem bezsensownym. A te tańsze od Androida One, kosztujące nawet i 50 dolarów? Jak już wspominałem wyżej: są one dla Microsoftu bez najmniejszego sensu. To nie są telefony, których użytkownicy będą używali OneDrive’a czy Outlooka czy Skype’a.
Microsoft więc faktycznie straci miliony klientów. Są to jednak osoby, do których gigant chce dotrzeć w zupełnie inny sposób. Na razie nie ma dla nich propozycji, ale zapowiada, jak wspomniałem powyżej, Lumię tak tanią, jak Nokię X. I to będzie dla tych osób pierwsza oferta, której proponowaniem zainteresowany jest Microsoft. Bo gigant z Redmond nie jest Nokią, Samsungiem i chińskimi OEM-ami. Dla Microsoftu, sprzedany Samsung Ativ czy smartfon z Windows Phone firmy pokroju Prestigio jest takim samym sukcesem, jak sprzedana Lumia.
Asha? Series 40? W momencie sprzedaży tego urządzenia transakcja zostaje zakończona i dalsza relacja z użytkownikiem. Są więc absolutnie bez znaczenia dla tej firmy, mimo iż sprzedawały się znakomicie.