Stylowy, funkcjonalny i nie do końca spójny, czyli nowy Nikon Df
Wczoraj wieczorem przeciek (zapewne kontrolowany) sprawił, że sieć dosłownie zalały zdjęcia nowego Nikona Df. Nowa pełna klatka Nikona to aparat w zupełnie odmiennym stylu w stosunku do obecnych konstrukcji tej firmy. Nowy korpus powinien spodobać się osobom wychowanym na aparatach analogowych.
Przed oficjalną premierą wiedzieliśmy, że Nikon Df ma nawiązywać do analogowych lustrzanek tego producenta, znaliśmy także parametry i podzespoły. Główną niewiadomą był wygląd korpusu oraz rozmieszczenie elementów sterujących. Wraz z oficjalną premierą wszystkie te wątpliwości zostały rozwiane.
Nowy Nikon Df zdecydowanie wyróżnia się wśród obecnej linii lustrzanek Nikona. Korpus jest utrzymany w stylistyce retro, choć Nikon zrealizował ją niezbyt konsekwentnie. Nowy korpus niezaprzeczalnie ma swój charakter, choć ciągle nie mogę stwierdzić jednoznacznie czy mi się podoba, czy nie. Fantastycznie prezentuje się przednia i górna ścianka aparatu. Świetne wrażenie psuje jednak tył, który wygląda jak żywcem przeniesiony z modelu D610, szczególnie w czarnej wersji kolorystycznej.
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się ilość pokręteł na górnej ściance. Mamy małe pokrętło trybów P, A, S, M, kółko czasów, kompensacji ekspozycji oraz czułości ISO. Wygląda na to, że będzie to najwygodniejszy w obsłudze korpus Nikona od wielu lat. Do pełni szczęścia brakuje sterowania przysłoną za pomocą pierścienia na obiektywie – Nikon w nowych obiektywach niestety zrezygnował z tej funkcji, a szkoda. Dopiero po podłączeniu starszych obiektywów całość zyska prawdziwie „analogowy” charakter.
Na górnej ściance znajdziemy też przełącznik trybu napędu. Spust migawki, standardowo dla konstrukcji w stylu retro, wyposażony jest w gwint do analogowego wężyka. Na górze znalazło się także miejsce na miniaturowy wyświetlacz, który pokazuje najważniejsze parametry, z przysłoną na czele. Większość parametrów jest widoczna bezpośrednio na pierścieniach, zatem tym bardziej szkoda, że w nowych obiektywach nie ma pierścienia przysłon. Mogłoby się wtedy obejść bez wyświetlacza, który zupełnie nie pasuje do analogowego charakteru. W końcu Nikon Df miał przypominać prawdziwie analogowe konstrukcje, pokroju FM2, a nie plastikowe wydmuszki z końca lat ’90, takie jak F65 (w tej serii był obecny górny wyświetlacz).
Tylna ścianka to z kolei standard – mamy spory ekran i zestaw standardowych dla Nikona przycisków. Takie rozwiązanie sprawia, że nie ma żadnej spójności w projekcie tego korpusu.
Jeżeli chodzi o parametry, Nikon zastosował sprawdzone podzespoły ze swoich lustrzanek. Matryca ma 16 megapikseli i jest to najprawdopodobniej sensor pochodzący z modelu D4. Procesor obrazu to znany EXPEED 3, zaś 39-punktowy moduł AF pochodzi w prostej linii od modelu D610. Szkielet wykonany jest ze stopów magnezu, a body jest uszczelniane. Co ciekawe, pomiar światła w Nikonie Df będzie działał nawet z wiekowymi obiektywami non-AI.
Nikon Df, zgodnie z hasłem przewodnim "pure photography", nie nagrywa filmów wideo.
Korpus na starcie został wyceniony na 2999 dolarów w zestawie z obiektywem 50mm f/1.8G (w odświeżonej-postarzonej wersji retro), zaś samo body kosztować będzie 2749 dolarów. Odejmując „podatek od nowości” możemy spodziewać się cen plasujących korpus pomiędzy modelami D610 a D800.
Nikon wykonał bardzo ciekawy ruch. Df to całkowicie nowa propozycja w ofercie, która na pewno znajdzie swoich fanów. Można tylko żałować, że japoński producent w gruncie rzeczy zagrał zachowawczo pokazując lustrzankę. Bezlusterkowiec Nikona z pełną klatką w podobnej stylistyce byłby chyba najgorętszą premierą od lat. Niestety, Nikon jest zbyt mocno zakorzeniony na rynku lustrzanek, o czym już kilkukrotnie pisałem. Mam nadzieję, że w końcu Fuji odważy się na pełną klatkę i pokaże światu taki aparat, o jakim wszyscy marzą. Odpowiednik X100s (oraz X-Pro1) z pełną klatką byłby chyba najlepszą rzeczą, jaka spotkała fotografię.
A co o nowym Nikonie sądzą Czytelnicy Spider's Web? Ciekaw jestem Waszych opinii.