Amerykanom nie wystarcza czytanie naszych maili i wiadomości. Chcą czytać w naszych myślach
Już wielokrotnie przekonywaliśmy się, że wizje z filmów sci-fi lub komiksów z superbohateriami, coraz częściej stają się rzeczywistością. Nie inaczej jest w tym przypadku. Amerykańska agencja DARPA chce powołać do życia Charlesa Xaviera, znanego także jako Profesor X, a raczej używanego przez niego urządzenie o nazwie Cerebro.
Profesor Charles Xavier to oczywiście postać fikcyjna z komiksów o X-Menach. To właśnie on zebrał najpierw pierwszą, a później drugą grupę zmutowanych superbohaterów, a później stał na ich czele. Sam posiadał umiejętności telepatyczne, dzięki którym mógł czytać w czyiś myślach. Jednak, aby zwiększyć swoją moc, używał specjalnej maszyny o nazwie Cerebro. Początkowo z urządzenia mogli korzystać tylko mutanci ze zdolnościami telepatycznymi, ale po przeróbkach i odpowiednim treningu, mogli go używać także zwykli śmiertelnicy.
Widocznie ludziom z DARPA (Agencja Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych) spodobała się ta wizja, ponieważ wpadli na pomysł, aby stworzyć właśnie maszynę do czytania w myślach. Niestety, a może stety, nie będzie ona działa tak, jak Cerebro. Ten, kto założy urządzenie na głowę, nie zyska zdolności telepatycznych, to po prostu jego myśli mają być odczytywane i przesyłane do innych urządzeń.
Dzięki temu moglibyśmy na przykład wydrukować na drukarce 3D coś, co powstało w naszej wyobraźni. Bez żadnego projektu, bez planów, tylko z użyciem oprogramowania, które zamieni fale EEG w obraz. Oczywiście możliwości wykorzystania tego typu wynalazku jest mnóstwo. Przemawia przeze mnie lenistwo, więc do głowy przychodzi mi chociażby wygodne pisanie tekstów, leżąc jednocześnie na kanapie lub kontrolowanie wszystkich sprzętów, bez konieczności pamiętania o kilku pilotach.
Jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że DARPA raczej nie myśli o tego typu urządzeniu.
W końcu jest to agencja, która zajmuje się obronnymi projektami badawczymi, więc „czytnik myśli” miałby być raczej wykorzystywany przez wojsko. Może pozwalałby na telepatyczne komunikowanie się między żołnierzami na placu boju, a może nawet coś w rodzaju zdalnego prowadzenia wojny, gdzie żołnierze siedzieliby bezpiecznie w bunkrach i myślami sterowaliby maszynami lub nawet „elektronicznymi awatarmi”? Może fantazja mnie nieco poniosła, ale kto wie czy za kilka lat nie będzie to możliwe. Może już jest, a my nawet o tym nie wiemy.
Nie jest to pierwszy projekt tego typu.
Pięć lat temu powstało urządzenie o nazwie EPOC od firmy Emotiv. Było to nic innego, jak coś w rodzaju kasku zakładanego na głowę, dzięki któremu można komunikować się z komputerem, oczywiście przy pomocy samych myśli. W przyszłym roku do sprzedaży ma trafić nowa, znacznie ulepszona wersja, która nie tylko pozwoli kontrolować różne urządzenia, ale także będzie sprawdzać parametry naszego mózgu, a nawet analizować nasze samopoczucie.
Twórcy EPOC całkiem niedawno ruszyli z kampanią na Kicksarterze i udało im się uzbierać niebagatelne 1,64 mln dol.. Nie dziwię się, bo projekt wydaje się szalenie ciekawy. Jeszcze lepiej prezentuje się to po obejrzeniu filmów, pokazujących możliwości tego urządzenia.
Ale jak to wszystko działa?
Otóż każda rzecz, czynność lub osoba, o której myślimy, wywołuje w naszym mózgu inną aktywność. Jak informuje Newsweek, odpowiedni eksperyment przeprowadziło dwóch naukowców z Carnegie Mellon University – psycholog, Marcel Just i informatyk, Tom Michell. Kazali oni ochotnikom wyobrażać sobie różne narzędzia: śrubokręt, młotek, klucz do samochodu i tak dalej. W trakcie tego badali ich fale mózgowe. Okazało się, że kiedy myślimy na przykład o śrubokręcie, to nie tylko wyobrażamy sobie jego kształt i kolor, ale także w naszych myślach pojawia się obraz tego, jak nim kręcimy. Z tego powodu aktywowana jest kora ruchowa.
Naukowcom udało się stworzyć wzory dla kilku narzędzi, a nawet twarzy, o których myślały badane osoby, a następnie bez problemu to rozpoznawać. Wniosek z tych badań jest prosty – wystarczy tylko dokładnie przebadać nasze mózg, stworzyć odpowiednie wzorce i krok do pełnego odczytywania naszych myśli będzie już bardzo blisko.
Jest też inny sposób – słowny.
Czterech naukowców z Uniwersytetu w Maastricht stworzyło odpowiednie wzorce dla liter. Jeśli ktoś myślał na przykład o kocie, to maszyna potrafiła odczytać kolejne litery, czyli K, O oraz T. Problem polega na tym, że na jedną maszyna potrzebowała aż 50 sekund, więc jej efektywność jest na razie stosunkowo niska.
Możliwości są naprawdę ogromne. Z jednej strony jest to przerażające. Już wyobrażam sobie przyszłość, w której spersonalizowane reklamy są… jeszcze bardziej spersonalizowane, bo opierają się na naszych myślach. Oczami wyobraźni widzę nagłówki w gazetach (o ile jeszcze będą istniały) i na stronach internetowych o tym, że agencje rządowe śledzą nasze mózgi. Chociaż nie, bo szybko wykryliby, że dany dziennikarz lub bloger chce napisać dany tekst i szybko by go „zablokowali”. Z drugiej strony służby mundurowe mogłyby wiedzieć o przestępstwie, zanim to zostałoby popełnione. Zupełnie tak, jak w „Raporcie mniejszości”.
A tak już zupełnie poważne, to technologia, dzięki której możliwe będzie czytanie w naszych myślach i sterowanie wszelkiej maści urządzeniami może być ogromną szansą dla osób niepełnosprawnych. Dzięki takim wynalazkom ich życie może być znacznie łatwiejsze, a komunikowanie się z najbliższymi tak prostee, jakby byli zupełnie zdrowi. I to jest ta piękniejsza wizja, w którą chcę wierzyć i której będę się trzymał.
Tej i jeszcze mnie leżącego leniwie na kanapie z magicznym kaskiem na głowie.
Zdjęcie Young student with thoughtful expression sitting at a desk pochodzi z serwisu Shutterstock