REKLAMA

Wywiad z prezesem Nikona daje jasne przesłanie – wymyślimy coś nowego, albo pójdziemy na dno

Prezes Nikona, Makoto Kimura, w wywiadzie udzielonym Bloomgerg.com wyraża duże obawy wobec rosnącego rynku fotografii mobilnej. Obawy te nie są wcale bezzasadne.

Wywiad z prezesem Nikona daje jasne przesłanie – wymyślimy coś nowego, albo pójdziemy na dno
REKLAMA

„Dynamiczny rozwój urządzeń mobilnych to zmiana całego środowiska biznesowego”

REKLAMA

Kimura zauważa, że sprzedaż smartfonów wzrosła aż o 46% w ubiegłym roku, co przekłada się na 722 miliony sprzedanych urządzeń. Rynek urządzeń mobilnych rozszerza się niczym po wielkim wybuchu i na razie nie ma sygnałów, żeby ten wzrost miał w najbliższym czasie spowolnić. Owszem, nie każdy robi zdjęcia smartfonem, ale nawet jakiś procent spośród tych 700 milionów ludzi rocznie to ogromna liczba potencjalnych fotografów.

„Chcemy stworzyć produkt, który zmieni definicję aparatu”

Makoto Kimura jest bardzo lakoniczny w swoich wypowiedziach, ale sugeruje, że obecne aparaty w niedługim czasie staną się bardzo przestarzałe. Potrzebny jest nowy koncept, albo rozwój trendów już istniejących w mobilnym świecie. Przeciętny użytkownik już teraz zastanawia się czy wybrać lustrzankę czy bezlusterkowca, a co będzie za kilka lat? Główna gałąź sprzedaży Nikona, czyli właśnie lustrzanki, w ciągu kilku lat może pociągnąć firmę na finansowe dno.

„Może to być produkt, który nie będzie aparatem”

Ta wypowiedź jest szczególnie ciekawa. Nikon planuje stworzyć swojego fotograficznego smartfona? Okulary niczym Google Glass? A może jakąś całkowicie nową kategorię produktu? Czym by to nie było, póki co jest to zapewne mglisty koncept, od którego jeszcze długa droga do finalnego produktu. A zegar tyka.

Makoto Kimura 2

Słowo klucz – miniaturyzacja

Przez ostatnie kilkadziesiąt lat większość sprzętów codziennego użytku została wręcz niewyobrażalnie zminiaturyzowana. Komputer? Z szafy na pół sali laboratoryjnej zamknął się w pudełku niewiele większym od kartki A4. Telefon? Przeszedł drogę od wielkich kanciastych pudeł do płaskiej płytki którą można wsunąć do kieszeni. Kolekcja kaset VHS, płyt CD? Wszystko to teraz zmieści się na pendrivie, lub całkowicie w chmurze/streamingu (YouTube, Spotify), które dla użytkownika są przecież zredukowaniem zajmowanego miejsca do zera. Rewolucja cyfrowa miała swój ogromny wkład w miniaturyzację.

A gdzie w tym jest aparat? Lustrzanki nie przejęły się za bardzo cyfryzacją. Kliszę zastąpiono matrycą, pod tylną ścianką upchnięto trochę elektroniki, a z tyłu dodano ekranik. I w sumie tyle. Wymiary, obsługa, filozofia działania pozostały bez zmian. Jak się o tym pomyśli, lustrzanka jest prawdziwym dinozaurem, który w dzisiejszym świecie nie ma racji bytu. Nie przemyślano jej na nowo w dobie miniaturyzacji, czyli zupełnie odwrotnie niż w przypadku wspomnianych wcześniej telefonów i kolekcji płyt. Ten brak inwencji w najbliższych latach dopadnie firmy, które odcinają kupony od rozwiązań sprzed lat.

Gdzie będzie Nikon i inni wielcy za 10 lat?

Makoto Kimura doskonale widzi to, o czym pisałem już na SW. Za kilka lat lustrzanki stracą rację bytu. Za 5, może 10 lat lustrzanki będą całkowitą niszą zarezerwowaną do najbardziej prestiżowych i najdroższych projektów. Rolę współczesnych lustrzanek przejmą bezlusterkowce, które będą idealnym narzędziem dla ambitnych pasjonatów i dla całej gamy profesjonalistów. Cała reszta społeczeństwa zadowoli się smartfonami, które przejmą rolę dzisiejszych kompaktów.

W świecie A.D. 2020 nie ma miejsca na dużą, ciężką i nieprzemyślaną lustrzankę, w której latają w środku mechaniczne elementy. To po prostu nie ma sensu. Ktoś powie – tylko lustrzanka daje szybki i celny autofocus i tylko lustrem można zrobić 1500 zdjęć na jednym ładowaniu. Owszem, w roku 2013 to prawda. Ale pomyślcie, że w roku 2005 fotografowie słysząc o czułości ISO 25600 popukaliby się w czoło.

Nikon (ale także inni wielcy świata foto) doskonale zdaje sobie sprawę z tych trendów. Wywiad z Makoto Kimura daje jasne przesłanie – albo wymyślimy coś nowego, albo pójdziemy na dno. Nikon, Canon, Pentax i Olympus nie mają żadnego doświadczenia w fotografii mobilnej. Na tym rynku musieliby startować całkowicie od zera. Musieliby wskoczyć w sam środek wypchanego po brzegi rynku, na którym wiele firm zjadło zęby. Nokia, Apple, Samsung rozwijają swoje mobilne technologie od lat i każda z tych firm ma duże sukcesy na polu fotografii mobilnej. A największe zmiany dopiero przed nami.

REKLAMA

Mimo całego doświadczenia Nikona i spółki nie wierzę, że mogliby nagle odnaleźć się na rynku zdominowanym przez smartfony, małe obiektywy i małe matryce. Ten świat rządzi się zupełnie innymi prawami. To tak, jakby inżyniera obsługującego stare komputery wielkości szafy posadzić przed najnowszym MacBookiem. Może i by sobie poradził, ale inni zrobiliby to szybciej i sprawniej. Żeby nie być gołosłownym przytoczę przykład kompakta Nikon Coolpix S800c, czyli pierwszego aparatu z Androidem. Był on totalną klapą. Okropna jakość zdjęć, lagujący Android 2.2 i tragiczna bateria. Lata doświadczeń na rynku foto zdały się tu na nic.

Bardzo kibicuję Nikonowi i innym dużym fotograficznym firmom, ale ich obecne podejście to zabójstwo innowacyjności. Mam nadzieję, że koncerny te zdążą wyjść z nowym pomysłem zanim całkowicie wyprzedzi ich konkurencja.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA