Samsung Galaxy S4 zoom zapoczątkuje wielką batalię nowoczesnych foto-smartfonów
Jeżeli ktoś czyta moje teksty pewnie wie, że proste aparaty kompaktowe mogłyby dla mnie nie istnieć. Jestem zdania, że za 2-3 lata aparaty w smartfonach rozwiną się do tego stopnia, że zakup tzw. „małpki” nie będzie miał żadnego sensu.
Trzy segmenty rynku foto
Rynek fotografii za kilka lat będzie podzielony na 3 segmenty. Pierwszym, najniższym i najpopularniejszym, będą smartfony, które posłużą do codziennego i wakacyjnego pstrykania. Piętro wyżej znajdą się bezlusterkowce, przeznaczone dla bardziej ambitnych fotografów, którzy potrafią zrobić użytek z wymiennej optyki. Ostatnim segmentem pozostaną lustrzanki, które dzięki swojej niezawodności pozostaną niezbędne dla osób zarabiających na fotografii.
Przyjrzyjmy się pierwszemu segmentowi, czyli smartfonom. Rynek jest ogromny i dotyczy każdego z nas. Nawet najbardziej profesjonalny fotograf lubi rzucić wszystkie wielkie i ciężkie klamoty i od czasu do czasu popstrykać dla czystej przyjemności małym, niezobowiązującym aparatem.
U progu rewolucji
Za kilka lat smartfony wyprą w 100% obecne małe kompakty i będą stanowić naturalny aparat do codziennego i wakacyjnego pstrykania. Już od kilku lat możemy zaobserwować rozwój tego trendu. Na ulicach, w kawiarniach, na koncertach, czy nawet na uczelniach od kilku lat króluje fotografia mobilna. Trend ten przenika także do fotografii wakacyjnej, która kojarzy się z większą odpowiedzialnością – w końcu wykonujemy zdjęcia w miejscach, do których możemy już nigdy nie wrócić. Wystarczy odwiedzić jakiś popularny zabytek w południowo- lub zachodnioeuropejskiej stolicy, żeby przekonać się, że nawet na wakacjach ludzie fotografują w większości smartfonami. Zastępy japońskich turystów coraz śmielej przerzucają się na smartfony, skazując małe kompakty na los kasety magnetofonowej i dyskietki. Od kilku lat możemy zaobserwować, że największe firmy inwestują coraz mniej w rozwój kompaktów, skupiając się na bezlusterkowcach, jako że nie mają doświadczenia w sprzęcie foto stricte mobilnym. Ostatnim takim ruchem było radykalne oświadczenie Fujifilm, które postanowiło całkowicie opuścić rynek „małpek” i skupić się na bezlusterkowcej serii X.
Jest to naturalna kolej rzeczy i nie ma w tym nic dziwnego. Smartfon to w dzisiejszym świecie nierozłączny kompan i założę się, że dla większości osób większą stratą byłoby zgubienie telefonu, niż portfela z pieniędzmi i kompletem dokumentów. A skoro mamy telefon z bardzo dobrym aparatem w kieszeni, to właściwie po co nam drugi aparat? Czy posiadacz smartfona nosi w kieszeni iPoda lub Walkmana? Czy potrzebny mu papierowy notatnik, kalendarz i organizer? Nie, bo i po co. Nawet mapa w dalekiej podróży staje się zbędna. Smartfon wyeliminował cały szereg mniejszych urządzeń i gadżetów i zamknął je wszystkie pod szklaną taflą ekranu. Następny w kolejce jest właśnie aparat kompaktowy.
Nawet Annie Leibovitz, amerykańska niezwykle utytułowana fotograf, życiowa partnerka zmarłej Susan Sontag (fotografki i pisarki, której książkę „O fotografii” uważa się za najważniejszą książkę traktującą o tej sztuce) wpisuje się w mobilny trend. Annie zapytana w amerykańskim telewizyjnym show o aparat, który mogłaby polecić, bez zastanowienia wskazuje na iPhona. Po czym wyciąga go z kieszeni i robi prowadzącemu zdjęcie.
Samsung Galaxy S4 zoom
Wczorajsza premiera Samsunga Galaxy S4 zoom dobitnie wpisuje się w ten trend. Smartfon to połączenie telefonu i aparatu. To, co wyróżnia go od typowych smartfonów to bezsprzecznie obiektyw typu zoom, ujęty nawet w nazwie tego urządzenia. Typowy smartfon zapewnia wyłącznie jeden kąt widzenia, nie mamy możliwości optycznego przybliżenia obrazu. Jest to obecnie jedyne pole, na którym zwykły aparat kompaktowy wygrywa ze smartfonem. Po premierze Galaxy S4 Zoom ten problem może odejść w niepamięć.
Specyfikacja aparatu nie jest wybitnie powalająca, ale i nie musi taka być. Jestem przekonany, że do codziennych zdjęć w zupełności wystarczy. Obstawiam tu poziom mniej więcej Samsunga Galaxy Camery. Jeżeli ktoś fotografuje obecnie małym kompaktem, na pewno nie będzie rozczarowany jakością zdjęć. Jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do małej głębi ostrości, pięknego bokehu i użytecznego wysokiego ISO, lepiej skierować poszukiwania w kierunku bezlusterkowców lub lustrzanek. Choć jeśli nie przeszkadza nam dopieszczanie zdjęć i uzyskiwanie podobnych efektów za pomocą softwareu w postaci androidowych aplikacji, S4 zoom okaże się dobrym wyborem.
Skupmy się jednak na liczbach. Ogniskowa będzie ekwiwalentem 24-240 mm (to tak, jakby do lustrzanki entry-level podpiąć obiektyw 16-160 mm). Daje to równo dziesięciokrotny zoom, co jest wartością logiczną i sensowną. Dla przypomnienia, Samsung Galaxy Camera testowany przeze mnie na Spider’s Web odznaczał się krotnością zoomu na poziomie 21x, co niestety było widać. Najdłuższe ogniskowe cierpiały na brak szczegółów i mydlany obraz. Rozsądne dziesięciokrotne powiększenie powinno zapobiec takim spadkom jakości na największych ogniskowych.
Samsung nie podaje niestety fizycznej wielkości matrycy urządzenia, czyli parametru najważniejszego jeśli chodzi o jakość zdjęć. Można wnioskować, że zastosowany sensor jest takiej samej wielkości, co w Samsungu Galaxy Camerze, czyli o wymiarze dokładnie 1/2.3 cala. Nie jest to żaden powód do wstydu, bowiem taką samą matrycę ma ogromna większość kompaktów na rynku. Rozdzielczość matrycy to 16 megapikseli, czyli obecny standard.
Mankamentem w przypadku Samsunga S4 zoom może za to okazać się jasność obiektywu, jedynie na poziomie f/3.1 – f/6.3. To raczej słaby wynik, choć za kompakt z lepszym obiektywem musielibyśmy zapłacić całkiem sporą sumę.
Foto-smartfon pozbawiony będzie trybów P, A, S i M, ale nie ma ich także większość kompaktów. Będzie miał za to aż 25 różnych automatycznych programów tematycznych. Jestem jednak pewien, że zewnętrzne aplikacje pozwolą fotografować w trybach półautomatycznych i manualnych. Jest to kolejna przewaga smartfona nad kompaktem. Galaxy S4 zoom zapewni wygodę obsługi dzięki łączności WiFi, GPS z GLONASS, oraz przede wszystkim dzięki tysiącom fantastycznych aplikacji fotograficznych dostępnych w Google Play. Co ważne, telefon będzie miał też duży i wygodny przycisk wyzwalający migawkę. Z przodu znajdzie się też prawdziwa, ksenonowa lampa błyskowa.
Na horyzoncie widać już bardzo mocną konkurencję
Od jakiegoś czasu cyklicznie pojawiają się zapowiedzi nowego fotograficznego smartfona od Nokii. Będzie on nosił nazwę Nokia EOS, a ostatnio światło ujrzały zdjęcia przedstawiające to urządzenie. Póki co konkretów jest niewiele. Wiadomo, że smartfon ma mieć matrycę o rozdzielczości aż 41 megapikseli. Rozmiar sensora ma być bardzo duży jak na sprzęt mobilny i ma być wielkości matrycy z Nokii 808. Ten parametr powinien spowodować wyraźne podniesienie jakości zdjęć na tle konkurencji. Większa matryca dystansuje także większość kompaktów. Smartfon ma wykorzystywać technologię Pure View.
Nokia EOS nie będzie wyposażona w zoom optyczny, ale Finowie inaczej rozwiązali problem przybliżania. Niebotyczna rozdzielczość na poziomie 41 megapikseli spowoduje, że z powodzeniem będzie można używać zooma cyfrowego bez straty jakości.
Obecna generacja smartfonów daje już wystarczająco dobre zdjęcia do codziennych zastosowań. Tzw. „snap shoots” w wydaniu smartfonowych niczym nie różnią się od tych z kompaktów. Tak jak wspomniałem wcześniej, jedyne pole, na którym smartfon przegrywa z kompaktem to kwestia zoomu optycznego. Premiera Samsunga Galaxy S4 zoom odsuwa ten problem w niepamięć. Można się zastanawiać, czy jest to smartfon, czy może następca kompakta Galaxy Camera, ale chyba nie o szufladkę tu chodzi. Faktem jest, że takich urządzeń będzie coraz więcej. Ciekaw jestem też która szkoła przybliżania wygra na dłuższą metę – czy rozwiązanie z zoomem optycznym Samsunga, czy ogromna rozdzielczość i zoom cyfrowy z Nokii EOS.
Tymczasem wzorem Annie Leibovitz wyciągam mojego smartfona (co prawda nie iPhona, tylko Androida) i idę na polowanie nowych kadrów. To samo polecam też Wam!