Flicolo – zdjęcia ze smartfonów we wspólnym albumie
Flicolo jest aplikacją mobilną, startupem, który znalazł się pod skrzydłami iNKubatora, czyli projektu stworzonego przez NK (dawną Naszą klasę), by pomagać młodym przedsiębiorcom odnieść sukces. Czy darmowa aplikacja mobilna, która oferuje nowe ciekawe podejście do globalnego zjawiska uwieczniania wydarzeń za pomocą zdjęć wykonanych smartfonami jest warta uwagi i ma szanse na odniesienie sukcesu?
Założeniem Flicolo jest umożliwienie tworzenia przez jej użytkowników wspólnych albumów ze zdjęciami. Z reguły wykonujemy zdjęcia i albo pozostają one na wieki w pamięci naszego smartfona albo dzielimy się nimi w sieciach społecznościowych. Wybór mamy ogromny, począwszy od Facebooka, poprzez Twittera, Tumblr, Google+, aż na Instagramie kończąc. Cechą takiego udostępniania zdjęć jest to, że pod każdym z nich podpisujemy się imiennie i pochodzą one z naszego telefonu. Flicolo chce zaproponować zupełnie inne podejście do tego tematu. Niech różne osoby wspólnie tworzą jedną wielką galerię zdjęć związaną z danym miejscem czy wydarzeniem. Tak, by nie było konieczności zbierania zdjęć z 4 różnych smartfonów czy aparatów, które były używane podczas spotkania ze znajomymi.
Flicolo jest obecnie dostępne tylko dla systemu Android. Po pobraniu go na nasz smartfon wystarczy zarejestrować się w usłudze przy pomocy naszego konta w Facebooku lub NK, po czym otrzymujemy pełny dostęp do aplikacji oraz zbiorów zdjęć, jakie stworzyli inni użytkownicy.
I w teorii zaczyna się zabawa. Niestety tylko w teorii.
Na górnej belce aplikacji znajdziemy listę naszych znajomych, których możemy zaprosić do aplikacji, obok znajdują się powiadomienia oraz możliwość wyszukiwania w zasobach Flicolo. Na dolnej belce pod ikoną gwiazdki skrywają się popularne albumy, zwane też Flikami, uszeregowane pod względem liczby zdjęć. Pod przyciskiem pinezki znajdziemy zdjęcia i Fliki dodane w naszej okolicy. W centrum znajduje się przycisk uruchamiający aparat w celu dodania zdjęć. Po prawej jego stronie w prosty sposób możemy dostać się do naszego profilu, gdzie znajdować się będą zarówno wykonane przez nas zdjęcia, jak i same Fliki. Ostatnia ikona pozwala na przeglądanie zdjęć umieszczonych przez naszych znajomych.
Aplikacja, za której realizację stoi KMP Group, prezentuje się dobrze. Jedyne zastrzeżenia od strony wizualnej, jakie pojawiły się podczas jej testowania na HTC One X z Androidem 4.1.1 Jelly Belly to zbyt mały rozmiar czcionek użytych w aplikacji, co podczas jej używania w biegu, czyli w warunkach bojowych, zmusza do wytężania wzroku.
Niestety na obecnym etapie im dalej w las, tym w przypadku Flicolo spotyka mnie większe rozczarowanie. Aplikacja umożliwia wykonywanie zdjęć bezpośrednio za jej pomocą, jednak wtedy tracimy możliwość korzystania z niektórych funkcji aparatu. Dlatego będąc wieczorem na koncercie postanowiłem wykonywać zdjęcia systemową aplikacją aparatu fotograficznego, a po powrocie do domu wybrać najlepsze zdjęcia i udostępnić je w aplikacji. Sądzę, że wiele osób tak też uczyni, z co najmniej kilku powodów.
Pierwszym jest możliwość skorzystania z funkcji oferowanych przez producenta smartfona. Drugim powodem jest to, że tak będzie szybciej i mniej stresująco. Zrobić zdjęcie jedno, drugie, trzecie...pięćdziesiąte, w domu na spokojnie wybrać najciekawsze i je udostępnić nie tracąc czasu na wpisywanie nazwy Flika itd. Po trzecie, nie zawsze w miejscach, gdzie jesteśmy jest Wi-Fi, a wysyłanie zdjęć poprzez sieć operatora komórkowego może być czasochłonne, drogie lub niemożliwe, jeśli znajdujemy się w miejscu, gdzie nie ma zasięgu, co w przypadku pubów, barów czy klubów muzycznych nie jest rzadkością. Przeszkodą, by w dowolnym momencie umieszczać zdjęcia, o której dopiero dzisiaj się dowiedziałem, może być również brak możliwości zebrania przez aplikację danych z GPS-u.
Gdy już wybrałem zdjęcia, które dzień po koncercie chcę udostępnić, pozostało mi wpisać nazwę Flika, uzupełnić datę, wybrać czy Flik ma być dostępny tylko dla mnie, dla znajomych czy dla wszystkich oraz określić lokalizację. W tym momencie pojawił się problem. Aplikacja chce skorzystać z GPS-a do określenia lokalizacji. Niestety w mieszkaniu, biurze, a tym bardziej w klubie muzycznym jest to niemal niemożliwe. Zaskoczyło mnie, że nie udało się wprowadzić ręcznie żadnej nazwy lokalizacji, ulicy czy nazwy miasta tak, by aplikacja uznała ją za prawidłową i dodała do zbiorów w niej zgromadzonych moje zdjęcia. To duża niedogodność. Wygląda więc na to, że trzeba koniecznie korzystać z lokalizacji GPS. Nie jest to dobre rozwiązanie.
Muszę jednak zaznaczyć, że aplikacja jest dostępna dopiero od kilku dni i jest to wersja MVP mająca zaprezentować minimum podstawowych funkcji. Według informacji dostępnych na MamStartup.pl, w najbliższym czasie, bo już w kwietniu, możliwości aplikacji mają zostać rozszerzone, a w drugiej rundzie finansowania mają rozpocząć się prace nad aplikacją dla iOS-a oraz wersją webową Flicolo.
Mam nadzieje, że wyżej opisane mankamenty, jak i np. fakt braku informacji o autorze zdjęcia czy też zaznaczeniu zdjęć jako ulubionych czy wyróżnianie ich w jakikolwiek sposób jako „polubionych” zostanie zażegnany. Problemem, w moim odczuciu, jest również fakt, że udostępniamy zdjęcia przez nas wykonane do usługi i słuch o ich autorze, czyli o nas, ginie. Tym bardziej, że każde zdjęcie możemy udostępnić w sieciach społecznościowych i w przypadku udostępnienia zdjęcia na Facebooku wygląda to tak jakbyśmy to my byli jego autorem. Udostępniając zdjęcie okolic wrocławskiego rynku szybko spowodowałem wśród znajomych reakcje typu „jesteś we Wrocławiu, może jakaś kawa?”.
Flicolo, mimo niedociągnięć, które w dość prosty sposób można wyeliminować, to ciekawe podejście do udostępniania zdjęć w internecie. Na pierwszym miejscu nie stawia autora zdjęcia, a miejsce czy wydarzenie uwiecznione na zdjęciu. Podobne podejście prezentuje Starpin. Niestety wątpię, by ludzie zaczęli używać Flicolo na masową skalę podczas wspólnych spotkań, tak jakby chcieli tego twórcy tego startupu. Niemniej jednak pomysł, by wszystkie osoby udostępniały zdjęcia do wspólnego albumu, by nie trzeba było ich zbierać przez długie dni od wszystkich obecnych jest ciekawy i wbrew pozorom nie taki znów nowy.
Flicolo warto wypróbować, może komuś przypadnie do gustu. Z ostatecznym werdyktem na temat tego czy ma szanse na sukces poczekam do kwietniowej aktualizacji i wtedy też podzielę się kolejnymi spostrzeżeniami.