Polscy internauci gwałtownie tracą zainteresowanie randkowaniem w sieci
Temat w sam raz na walentynki. Tyle się mówiło o tym, że ludzie ślęczą przyklejeni do komputera i niedługo tylko w ten sposób będą w stanie poznać swoją drugą połówkę, a tymczasem serwisy randkowe w Polsce notują fatalne wyniki. Poważnie - gdyby któremuś dużemu serwisowi tak bardzo spadała oglądalność, to z pewnością mówiono by o stanie klęski żywiołowej.
Na moich ulubionych (naprawdę ulubionych, nie "ulubionych" jak Na Temat) Wirtualnych Mediach można przeczytać dedykowany randkowy raport przygotowany przez Magapanel PBI/Gemius na temat popularności serwisów randkowych w grudniu 2012 oraz ich porównanie z zeszłorocznymi wynikami.
Wygląda na to, że na chwilę przed zapowiadanym końcem świata, internautom nie w głowie było szukanie stałego związku albo chociaż przygody. Rok 2012 stał chyba pod znakiem emocji sportowych i walki z kryzysem, bo zainteresowanie usługami randkowymi w sieci spadło o kilkadziesiąt procent.
Samotność w sieci?
Najbardziej tracił lider - od kilku lat - rynku spod znaku eDarling.pl, któremu najwyraźniej nie pomogły nawet przekonujące reklamy telewizyjne, zachęcające bardziej do wstąpienia do zakonu, niż rejestracji w portalu. Od lat wielka i ważna Sympatia od Onetu również musiała uznać czas kryzysu, choć w tym wypadku strata nie była tak spektakularna. Podczas gdy eDarling stracił prawie połowę użytkowników, Sympatii odpadło ledwie kilkadziesiąt tysięcy.
Być może część ruchu przejęli raczej niepoważni gracze spod znaku flirtak.pl i singlessalad.com, którzy zadebiutowali w tym roku. Swój zasięg powiększyły też randki24.pl, natomiast cała reszta drobnicy - dopasowani.pl, swatka.pl, rankdowa.com czy mydwoje.pl konsekwentnie tracili użytkowników.
Czego by nie mówić o rynku usług randkowych, poza Sympatią i eDarling ten w zasadzie nie istnieje. Pozostałe serwisy w tym zestawieniu wymienia się w zasadzie tylko z grzeczności. Drastyczne spadki niektórych serwisów jasno pokazują, że prawdopodobnie w grę wchodziły jakieś konkretne metody reklamowe lub nieczyste siły w wyszukiwarkach.
Nie bez znaczenia jest też zapewne fakt, że część serwisów jest płatna i stawki te zmieniały się na przestrzeni miesięcy. Warto jednak pamiętać, że w przypadku tak poważnych przedsięwzięć jak serwisy randkowe, wymóg odpłatności nie jest wcale złym pomysłem, poważnie wpływając na wiarygodność ich użytkowników (tak, tak, szwagier wysłał kiedyś sms-a i się podszywał pod byznesmena, wiemy, ale generalnie ten mechanizm odstrasza wielu dowcipnisiów).
Nie sposób też pominąć fenomen zagranicznego serwisu Badoo, który nie tylko staje się coraz powszechniejszy wśród młodych ludzi, ale też ponoć jego internetowość najlepiej przekłada się na wyniki w rzeczywistości. A ja i tak będę się upierał w stwierdzeniu, że swoje w tej materii robi też Facebook. Zwłaszcza, odkąd wydali aplikację Poke - najlepsze narzędzie podrywu w XXI wieku.