REKLAMA

Co działa na piractwo? Inteligentny model biznesowy

Darmowe serwisy streamingowe przyczyniają się do znacznego zmniejszenia ilości nielegalnie pobieranych utworów muzycznych – tak wynika z raportu NPD Group. Przeprowadzone badania pokazują, że w roku 2012 internauci pobrali z sieci P2P o 26% mniej empetrójek w porównaniu do roku 2011. Liczba użytkowników w tym okresie zmniejszyła się o 17%, czyli do 21 milionów na całym świecie. Czy serwisy streamingowe są lekarstwem na nielegalne treści?

NPD Group logo
REKLAMA
REKLAMA

Wedle przytoczonego raportu przeprowadzonego na amerykańskich użytkownikach sieci (powyżej 13 roku życia), spadła nie tylko aktywność w sieciach peer-to-peer, ale także ilość ripowanych i powielanych płyt CD-Audio – aż o 44%. O 25% zmniejszył się również wskaźnik kopiowania utworów MP3 pomiędzy użytkownikami za pomocą cyfrowych nośników takich jak przenośne dyski twarde czy pendrive'y.

NPD Group o spadek piractwa obwinia darmowe usługi oferujące streaming muzyki. Wśród nich należy wymienić Spotify (które niedawno wystartowało w Polsce), Rdio czy usługę Deezer. Niemal połowa osób, która porzuciła pobieranie muzyki z nielegalnych źródeł przerzuciła się na nowe, darmowe i przede wszystkim legalne rozwiązania czyniąc je podstawowym katalogiem muzycznym. Co piąty użytkownik nielegalnych źródeł pobierania treści porzucił je ze względu na zamknięcie usługi lub obecność złośliwego oprogramowania.

piractwo

Liczba internautów pobierających utwory MP3 z nielegalnych źródeł sięgnęła najwyższej wartości w 2005 roku – co piąty użytkownik sieci powyżej 13 roku życia (około 33 milionów użytkowników) pobierał empetrójki z sieci P2P.

Obecnie wytwórnie płytowe czerpią zyski z umów podpisanych z usługami streamującymi muzykę. W końcu lepszy rydz, niż nic.

Z punktu widzenia wytwórni fonograficznych oraz artystów, jest to duży krok do przodu. W końcu użytkownicy przyzwyczajeni do niepłacenia za treści dostępne w internecie otrzymali rozwiązania uszyte na ich miarę. Abonament wynoszący 20 zł miesięcznie nie uszczupli budżetu żadnego z internautów. Wydaje się, że trwająca ponad dekadę walka z piractwem (przynajmniej w zakresie utworów muzycznych) zmierza ku końcowi. Serwisy streamingowe są przede wszystkim skuteczną, ale także wygodną alternatywą – za równowartość 0,5 litra czystego trunku w pełni legalnie można cieszyć się, zarówno na naszym pececie, jak i smartfonie czy tablecie, twórczością naszych ulubionych artystów bez konieczności chowania się przed organami ścigania.

Cieszy mnie, że ilość nielegalnych treści rozpowszechnianych w internecie spada. Sprawa piractwa muzyki wydaje się zmierzać ku końcowi. W tym kierunku powinni też pójść twórcy filmów oraz seriali - w końcu brakuje dużych usług, dzięki którym można w pełni legalnie otrzymać dostęp do nowych dzieł w wysokiej jakości. Istnieją już serwisy, które pozwalają na odpłatne oglądanie wideo, lecz ceny nie są adekwatne do tego, do czego internauci są przyzwyczajeni - wszystkiego za darmo. 20 zł za bazę kilkudziesięciu milionów utworów? Jak najbardziej jestem na tak. 40 zł za obejrzenie w zasadzie JEDNEJ walki (piję do niedawnego pojedynku weteranów boksu)? Gruba przesada. Jestem świadomy, że koszt powstania albumu jest niewspółmiernie mniejszy do kosztu wyprodukowania superprodukcji, jednak obecne ceny wydawnictw Blu-ray, biletów do kin czy pojedynczych filmów w systemie pay-per-view są zbyt duże.

REKLAMA

Z pewnością ograniczenie piractwa wiąże się np. z niedostępnością w wyszukiwarkach linków prowadzących do nielegalnych treści czy zamknięcie takich usługi jak Megaupload czy Limewire. Przede wszystkim jednak piractwo zostało ograniczone przez inteligentne, nowe modele biznesowe. Kto by pomyślał.

Źródło: NPD

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA