REKLAMA

Tomek Wawrzyczek: Z pamiętnika “Młodego Technika” - styczeń 1984

Ubiegłoroczny sylwester przeszedł do historii wraz z ostatnim wypuszczonym w nocne niebo fajerwerkiem. Właśnie - czy wyobrażacie sobie sylwestrową noc bez fajerwerków o północy? Znany polski reżyser napisał w noc sylwestrową w jednym z serwisów społecznościowych, że ma uzasadnione podejrzenia, że sylwester to efekt lobbingu Francuzów i Chińczyków. Pierwsi dostarczają wina z bąbelkami, drudzy zarabiają na petardach. Spostrzeżenie godne odnotowania.

Tomek Wawrzyczek: Z pamiętnika “Młodego Technika” – styczeń 1984
REKLAMA
REKLAMA

W mojej młodości, która przypadła na lata 80-te XX wieku, w sylwestra nie wystrzeliwano ton środków masowego rozświetlania nieba, jak dziś. Było głucho i ciemno. Życzenia noworoczne składano sobie bez przekrzykiwania huku petard. Z hukiem co najwyżej odkorkowywano radzieckie wina musujące. Co innego odpusty - dni, w których przy kościołach młodzież starsza i młodsza mogła wyposażyć się w kapiszony i korki. Te dni przypominały dźwiękowo atak wojsk radzieckich na Berlin w 1945 roku. Mniej więcej.

Młodzi amatorzy większych i mniejszych “bum!” w tamtych czasach mogli nadrobić braki fabrycznych fajerwerków domową ich produkcją. Wiem, co piszę - sam byłem jednym z nich. Mieszało się na przykład proszek aluminiowy (wtedy do nabycia w sklepach z chemią gospodarczą) z kryształkami nadmanganianu potasu (do kupienia w każdej aptece nawet dziś), usypywało z tego niewielki kopczyk i podpalało. Następowało krótkie “sss” i pojawiała się jasna, oślepiająca wręcz kula ognia, w której wyparowywał umieszczony tam wcześniej plastikowy żołnierzyk, a z “resoraka” zostawała wyłącznie wypalona do czarna karoseria.

Była też saletra potasowa (również wtedy do nabycia w sklepach z chemią gospodarczą). Saletra służyła i służy do dziś do peklowania mięsa (chyba tak fachowo nazywa się ten proces). Ma też inne zastosowania. Bardziej... ogniotwórcze. Saletra zmieszana z cukrem (w tamtych czasach towar deficytowy, dostępny na kartki) w odpowiednich proporcjach tworzy mieszankę wybitnie łatwopalną. Po podpaleniu, sycząc, ziejąc ogniem, obficie, bardzo obficie dymiąc, mieszanka saletry i cukru zamienia się w sposób nader efektowny w żużlopodobną czarną masę.

Saletra z cukrem służyła do produkcji najprostszych substytutów dzisiejszych chińskich fajerwerków - “fruwajców”, jak je w moich okolicach nazywano. Napełniało się nią metalową zakrętkę, zatykało korkowym lub tekturowym denkiem, zaginało brzegi, na środku górnej części zakrętki wybijało się gwoździem niewielką dziurkę, przez którą podpalało się saletrę z cukrem i rzucało zakrętkę w powietrze. Metoda puszczania “fruwajców” była dość ryzykowana dla puszczającego, ale dokładnie z takim samym ryzykiem wiąże się odpalenie dziś chińskiej petardy, o czym miałem niedawno okazję przekonać się osobiście.

A co do tego miał “Młody Technik”? Miał wiele! To w jego dziale “Chemia na co dzień” publikowano przepisy na np. “wulkany” z saletry i cukru i “gejzery” z mieszaniny proszku aluminiowego i nadmanganianu potasu. W jednym z numerów opisano, jak domowym sposobem zrobić zimne ognie. Dziś można je bez problemu kupić w sklepie czy na przyulicznym straganie, ale czym jest kupienie sztucznych ogni przy frajdzie ze zrobienia ich samemu!

W styczniowym numerze “Młodego Technika” z 1984 roku dział poświęcony chemii mówił o mgle, dymie i parze. Przede wszystkim porządkował znaczenie tych pojęć, często mylonych ze sobą. Następnie omawiał teoretyczne aspekty powstawania mgły i dymu - wyjaśniał znaczenie w tym procesie substancji higroskopijnych, chętnie pochłaniających parę wodną zawartą w powietrzu. Podawał też kilka przepisów, podpartych wzorami chemicznymi, na wywołanie sztucznej mgły przez spalanie fosforu, rozpylanie w powietrzu salmiaku, chlorku cynkowego, czterochlorku tytanu i czterochlorku cynowego. Skąd te substancje zdobyć miesięcznik oczywiście nie wyjaśniał.

Młody Technik

Kontynuując wątek fajerwerkowy (mgłę, zwłaszcza sztuczną, pozwolicie, że odstawię, żeby nie było, że...), styczniowy numer “Młodego Technika” z 1984 roku przynosił relację z Międzynarodowych Mistrzostw Świata z Modelarstwie Kosmicznym, które odbywały się we wrześniu 1983 roku na terenie lotniska Aeroklubu Podhalańskiego pod Nowym Sączem. Na starcie stanęły, jak donosi “Młody Technik”, ekipy z Bułgarii, Czechosłowacji, Jugosławii, Hiszpanii, Kanady, Polski, RFN, Rumunii, USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR. Konkurencję rozegrano w kilku kategoriach: rakiet czasowych ze spadochronem, rakiet czasowych z taśmą, rakietoszybowców sterowanych radiem, rakietoplanów i rakiet wysokościowych. Równolegle z zawodami odbywała się wystawa makiet modeli latających - wykonanych z zegarmistrzowską precyzją i wiernością co do najmniejszego detalu np. modeli rakiet SOJUZ, SATURN czy ARIANE.

W “Młodym Techniku” ze stycznia 1984 znalazłem ciekawy artykuł o jednej z tych rzeczy, bez których Zakopane nie byłoby zimową stolicą Polski - o kolejce linowej na Kasprowy Wierch. Poza morzem ciekawostek technicznych i faktów dotyczących jej codziennej eksploatacji, magazyn ze szczegółami przedstawia historię budowy kolejki, od rozpoczętych na wiosnę 1934 roku studiów terenowych i pomiarów, celem wytyczenia przebiegu jej trasy, przez opis robót budowlanych i montażowych, po udostępnienie kolejki pierwszym narciarzom 26 lutego 1936 roku, na trzy dni przed planowanym terminem oddania do użytku.

Młody Technik

Miłośnikom astronomii styczniowy numer “Młodego Technika” z 1984 roku przynosi artykuł poświęcony Jowiszowi, miłośnikom dwuśladów prezentuje Fiata Uno, a preferującym jednoślady Hondę Leader. W styczniowym numerze znalazł się też artykuł poświęcony bonsai, w którym przedstawiono nie tylko długą historię hodowli miniaturowych drzew, ale i garść praktycznych porad, co i jak zrobić, żeby się dorobić własnego egzemplarza przykładowo mini sosenki. Pod warunkiem, że było się cierpliwym - szybkorosnące drzewko, poddane odpowiedniej obróbce i pielęgnacji, po 8-10 latach może zasługiwać na miano bonsai.

Młody Technik

“Sędziwy Technik” ze stycznia 1984 donosił, nie podając przy tym mediów, na które się powoływał, że w styczniu 1884 roku do straży ogniowej nie wymienionego z nazwy miasta wstąpił pewien wyznawca islamu, którego imię i nazwisko brzmi: Azeb Abdul Selim Ali Raszyd Ibrachim. Jak podkreślała gazeta, na którą powoływał się “Sędziwy Technik”, chcąc to zapamiętać, trzeba się długo uczyć. Trudno się nie zgodzić.

Tym żył świat młodych techników w styczniu roku 1984 i 1884.

REKLAMA
Tomasz Wawrzyczek

Tomasz Wawrzyczek - rocznik 1969, z wykształcenia informatyk, z zawodu projektant GUI, z zamiłowania fotograf, dumny ojciec, szczęśliwy mąż, miłośnik bardzo, bardzo starych aparatów fotograficznych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA