Samsung Galaxy Camera już w naszych rękach!
Nie ukrywam, że to jeden z tych gadżetów, na które czekałem w tym roku z największą niecierpliwością w zasadzie od momentu, gdy pierwszy raz go zobaczyłem podczas światowej premiery na dzień przed targami IFA 2012. I w końcu jest - Samsung Galaxy Camera, aparat fotograficzny z ekranem dotykowym i systemem operacyjnym Google Android wylądował w moich rękach do testów.
Nie jestem dobrym fotografem. O teorii dobrego fotografowania wiem tyle co nic. Na co dzień używam Nikona D60, choć wiem, że pewnie nawet w połowie nie wykorzystuję możliwości tego sprzętu. Zdjęcia jednak robić lubię i staram się, by przynajmniej w moim własnym poczuciu estetyki były one w miarę dobre - miały odpowiedni kontrast, światło i nasycenie kolorów.
Takich jak ja fotografów-domatorów jest zapewne cała masa. I to właśnie z myślą o nich Samsung przygotował produkt, który wydaje się, że zrewolucjonizuje kategorię aparatów fotograficznych dla przeciętnego użytkownika, amatora fotografii, któremu wydaje się, że czasami pstryka niezłe fotki. Nie jest to pierwszy aparat z mobilnym systemem operacyjnym na rynku, jednak pierwszy od marki, która definiuje dziś rozwój kategorii tzw. connected devices (urządzeń podłączonych do ekosystemu) i jeśli przyjmie się na rynku, to z pewnością będzie sygnalizował powstanie nowej potężnej kategorii.
Samsung podszedł do tego urządzenia w bardzo sprytny sposób. To nie tylko aparat i jednocześnie urządzenie multimedialne na Androidzie. To także bardzo ładny gadżet, z którym z pewnością bardzo przyjemnie będzie się pokazać wśród znajomych, na ulicy. To może wydawać się śmieszne, ale to właśnie aspekt "cool produktu" wyniósł Apple'a na pozycję, w której dzisiaj się znajduje. Tworząc Galaxy Camera jako urządzenie w zasadzie pionierowe w swojej kategorii, na dodatek tak ładnie zaprojektowane i wykonane, Samsung może spokojnie liczyć na małą histerię wokół swojego produktu. Kto wie, może na miarę iPoda.
Ten potencjał naprawdę czuć. Czuję to po sobie, gdyż patrząc na to urządzenie odczuwam z nim więź emocjonalną. Chcę go brać do ręki, oglądać, dotykać i przeglądać. Nawet, gdy leży nieużywany na biurku, to ustawiam go tak, by od czasu do czasu na niego zerknąć. Nie przeceniałbym tego odczucia - tak bowiem rodzi się marketingowa potęga produktu. Jeśli ja to odczuwam, jestem przekonanym, że inni również.
Dopiero zaczynam testowanie tego sprzętu jako aparatu fotograficznego, ale już kombinuję w myślach jak tu wysupłać na niego ok 2,4 tys. zł z domowego budżetu mimo posiadania Nikona D60 i kilku smartfonów, które również cykają coraz lepsze zdjęcia. Chcę go mieć nie tylko dlatego, że to nowoczesny aparat fotograficzny, ale także dlatego, że to fantastycznie wyglądający gadżet.
Zresztą przekonajcie się sami. Pełna recenzja Galaxy Camera na Spider's Web za kilkanaście dni.