Wszystko w chmurze/Era ekosystemów
Wszystko w chmurze
Czterdzieści trzy lata temu zapaleńcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego opętani byli frenetycznym szałem prac nad nowym wynalazkiem, który ewoluował w źródło, bez którego dzisiaj niejeden z nas nie wyobraża sobie dnia. ARPANET, podwalina dzisiejszego Internetu, rozpalał w tamtych czasach wyobraźnię nie tylko hermetycznego grona naukowego, ale stał się inspiracją dla takich ludzi jak architekci, gdy przewidywali oni w swych projektach specjalne miejsce dla, w ich ówczesnych wizjach najbliższej przyszłości, wszechobecnego i domyślnego na wyposażeniu każdego amerykańskiego gospodarstwa domowego terminala. Była to logiczna konsekwencja utworzonych wcześniej struktur typu mainframe. Potem przez chwilę wydawało się, że przyszłość dyktować będzie nowy rodzaj urządzeń – komputery osobiste. Ciekawe, jak w technologii IT zatacza się czasem koła. W XXI wieku powraca się do idei mainframe budując takie systemy jak Chrome OS. Koncepcyjnie to powrót do terminala. Ponownie urządzenie udostępnione użytkownikowi końcowemu, stanowi niewiele ponad wyświetlacz, a cała reszta, którą kojarzymy z maszyną obliczeniową odbywa się gdzieś tam, w chmurze. Zdaje się, iż znaczna część współczesnych obserwatorów uznaje propozycję Google za niedostatecznie przemyślany wybryk, coś bardziej jak za nieprzydatną ciekawostkę, kuriozum. Od początku miałem do tej sprawy dość ambiwalentny stosunek, ale są w pomyśle programistów z Mountain View pewne interesujące modele. Do takich zaliczam na przykład sprzedaż komputerów-końcówek na zasadzie opłat abonamentowych. Nie jest to oczywiście nic oryginalnego. Niemniej takie przełożenie modus operandi znanego wśród operatorów sieci komórkowych na dystrybucję czegoś, o czym będziemy nadal myśleć jak o komputerze osobistym jest czymś bardzo intrygującym. W ten sposób płacimy za sprzęt i system jako serwis (SaaS), a to już bardzo obiecująca rzecz. Jakże wiele problemów, dzięki temu rozwiązaniu, odejść mogłoby w niepamięć! Pełna kontrola nad procesem aktualizacji oprogramowania jest czymś zaledwie pierwszym z brzegu. Zarazem owa „pełna kontrola” jest nowym problemem, ale człowiek zawsze sobie jakiś stworzy. Czy nie wspaniale by było jednak rozpowszechnić takie lekkie, tanie, ultraprzenośne urządzenia w gronie nieentuzjastów komputerów? W tym konkretnym przypadku Chrome OS-u, zaproponowana cena jest kwestią zadziwiającą, kompletnie moim zdaniem niezrozumiałą, ale gdyby była bardziej racjonalna to jest to przecież doskonała propozycja dla wielu, wielu internautów, których interesuje praktycznie tylko „życie w sieci”. Gdyby do tego dodać jeszcze znacznie bardziej rozpowszechnioną, a także znacznie wydajniejszą sieć internetową wszystko by się ładnie złożyło w całość. Tutaj rodzi się niepokojące pytanie, bo przecież takie Chrome OS to koncepcyjny regres, ale czy w tej postaci, ten system nie jest czymś, co nastąpiło zbyt wcześnie? Może jednak założenia są bardzo trafne, wręcz profetyczne, tylko świat musi jeszcze do tego dojrzeć, od infrastruktury, do kwestii ochrony prywatności i poczucia posiadania na wyłączność. Co jeżeli przyszłością komputeryzacji (takiej najzwyklejszej, codziennej) jest powrót do mainframe o globalnym zasięgu? Co o tym myślicie? Na koniec tematu: Microsoft planuje wydanie kolejnej wersji najbardziej liczącego się pakietu biurowego świata w formie oprogramowania opłacanego w miesięcznym abonamencie, domyślnie sprzężonego z chmurą.
Era ekosystemów
Chmura obliczeniowa to przyszłość i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Sama metoda będzie się jeszcze musiała rozprawić z licznymi problemami etapu dojrzewania, ale ostatecznie się wyklaruje, stając się najlepszą do synchronizacji, przechowywania, wykonywania skomplikowanych obliczeń. Dobrym na to dowodem jest kierunek, w którym rozwijają się współczesne systemy operacyjne. Ich podstawą jest integracja ze sklepem z aplikacjami pisanymi specjalnie pod system, zaszyty w systemie dysk internetowy do przechowywania i synchronizacji danych oraz tryb automatycznych aktualizacji oprogramowania bez ingerencji samego użytkownika (chociaż to ostatnie to raczej tendencja, ciążenie ku). Wszystko to możliwe dzięki chmurze. Chmura natomiast jest doskonałym narzędziem do wykuwania definicji niezwykle ostatnio modnego słowa „ekosystem”. W moim mniemaniu jesteśmy wszyscy świadkami bardzo ważnego procesu kształtowania się zunifikowanego systemu operacyjnego zarządzającego całą flotą naszych domowych i biurowych urządzeń. Forma, sposób działania nie jest jasna ani dla mnie, ani dla nikogo innego, ale intuicja podpowiada mi, że cel zostanie osiągnięty, gdy opracowany zostanie jeden system do rządzenia wszystkim. Czy taka wizja was przeraża? Czy uważacie, że urozmaicenie wśród systemów operacyjnych jest nie tyle ciekawsze, co absolutnie konieczne? Mnie osobiście marzy się tak dopracowany produkt, że jego uniwersalność zastosowań jest powalająca i rozwiązująca wszelkie dylematy. Fakt posiadania jednego, nawet najbardziej w dosłownym tego słowa znaczeniu doskonałego, systemu operacyjnego na wszystkich urządzeniach byłby śmiertelnie nudny, tu bym się zgodził, ale chyba wolałbym tę nudę od niedoskonałości, jakie widzę we wszystkich ogólnie dostępnych współczesnych systemach operacyjnych. Dlaczego jestem fanem Windows 8? Nie, nie dlatego, że kocham Microsoft, kocham Apple, ale programiści z Redmond rzucili tym systemem światło na zagadnienie, które wyżej opisałem. Są obecnie najbliżej owej totalnej integracji urządzeń pod kątem oprogramowania. Możecie nazwać mnie oportunistą, ale idę tam, gdzie są dobre rozwiązania. Nie żywię po prostu żadnych sentymentów. Obrana przez Microsoft taktyka jest po stokroć lepsza niż Apple’a, które najpierw wyraźnie rozdzieliło systemy operacyjne na te, po których nawigacja odbywa się klawiaturą i myszką (Mac OS X) oraz tych „zarządzanych” palcem (iOS), by obecnie upychać coraz więcej funkcji z tego ostatniego na swoje laptopy. Trochę się gubią w poszukiwaniach. O Android nie wspomnę, bo nie chcę urazić kogoś, kto preferuje ten system. To chyba mówi samo za siebie wystarczająco wyraźnie. W każdym razie dla mnie liczą się dwa ekosystemy: bardziej dojrzały i rozwinięty od Apple oraz nabierający dopiero rumieńców na policzkach od Microsoftu. Ponieważ ci liderzy wyznaczają póki co kierunki, reszta będzie tym tropem podążać. I tak oto na naszych oczach nabiera kształtów era ekosystemów. Biorąc pod uwagę tylko urządzenia konsumenckie (bo na urządzeniach specjalistycznych byłaby to utopia) czy nie wolelibyście używać jednego systemu, który wygląda i służy dla was tak samo na laptopie, desktopie, smarfonie i tablecie? Czy uważacie jednak, że po pierwsze urozmaicenie jest zdrowe, a po drugie nigdy nie uda się stworzyć systemu, który równie dobrze będzie się sprawował na tak różnych urządzeniach?