REKLAMA

Dziennikarze jeszcze nie pojęli, że media społecznościowe to część ich pracy i wizerunku publicznego

Zawsze, gdy okazuje się, że internet to przestrzeń publiczna taka sama, jak “real”, znajdą się osoby krzyczące wszem i wobec “CENZURA! Cenzurują jak za PRLu!”. Temat nośny, a sprawa rzekomych zaleceń odnośnie zachowania w mediach społecznościowych dziennikarzy TVN się przyjęła. Są kliki, jest impreza. Z prostej sprawy jaką jest wyczucie co wypada a co nie, robi się krucjatę na wolność słowa. Jeśli ktoś myślał, że dziennikarze są bezstronni i trzymają się zasad etycznych, to oto ma dowód - to wszystko bajka.

Dziennikarstwo konało wcześniej, ale umarło wraz z nadejściem internetu.
REKLAMA

Sprawę wywołał e-mail dotyczący wskazówek warsztatowych dla dziennikarzy informacyjnych TVN dotyczące aktywności w serwisach społecznościowych przesłany przez przełożonych:

REKLAMA
tvn

Czyli nic nierozsądnego. Dobre wskazówki, których jednak wysłanie na piśmie pokazuje, że coś z dziennikarzami jest nie w porządku, skoro trzeba im tłumaczyć, że nie gryzie się ręki, która karmi. A nawet nie to - nie traktuje się internetu i mediów społecznościowych jako poletka do własnych zagrywek. To, że dziennikarstwo już dawno jest zdewaluowane, że o bezstronności dziennikarzy nie ma co marzyć (bezstronność nigdy nie istniała, jednak próbowano chociaż zachowywać jej pozory) wiadomo od dawna. Przeraża jednak reakcja na te wskazówki. Dziennikarz, który postanawia skomentować wskazówki słowem “Cenzura” i przyznaje, że “"W pracy na antenie powiedziałbym 'Marcin P., były szef Amber Gold, podejrzany o oszustwa itp', a prywatnie - oszust, złodziej, cwaniak. A takiego słownictwa mój pracodawca nie chce słyszeć z moich ust, nawet gdy jestem na urlopie" nie powinien być dziennikarzem, bo nie rozumie misji dziennikarskiej, a przede wszystkim działania i zasięgu internetu.

Drodzy tak zwani dziennikarze: czasy się zmieniły. Media to już nie tylko prasa, telewizja i radio. Medium stał się też internet i musicie być świadomi tego, że rozmowa z bliskimi znajomymi w cztery oczy i nazwanie kogoś złodziejem i oszustem w domowym zaciszu wśród osób, którym się ufa, nie jest równoznaczna z nazwaniem postaci, o której raportujecie na antenie, oszustem i złodziejem w sieci. Taka wypowiedź może rozprzestrzenić się 100x szybciej właśnie za pomocą internetu, niż przez pocztę pantoflową. Jeśli nie zależy Wam na tym, by być chociaż trochę bezstronnymi, to może czas przestać nazywać się dziennikarzami?

Poza tym o co podnosić raban? Wszystkie duże, ale nie tylko - teraz nawet malutkie - korporacje i firmy wymagają od swoich pracowników nie działania na szkodę firmy. To TAKIE PROSTE. Przykro czasem patrzeć, jak sami wkopujecie się i w mediach społecznościowych wypisujecie ostre słowa, atakujecie jedną opcję polityczną, chwalicie drugą (i nieważne, jaką, chodzi o sam fakt). Przykre jest to, że trzeba Was hamować, bo nie posiadacie czegoś, co powinniście posiadać - wyczucia. Wyczucia co wypada, a co nie. I dla Waszej informacji: takie wytyczne nie są czymś niespotykanym. Posiada je każda szanująca się korporacja i jeśli coś się w tym nie podoba, to powinno dyskutować się o tym wewnętrznie - tak, by nie szkodzić pracodawcy. Jeśli coś kłóci się kompletnie z ideałami, to można odejść. Tak po prostu. Można zatrudnić się i gdzie indziej i zobaczyć, że pewnie funkcjonuje to podobnie.

Podoba mi się zwłaszcza wskazówka pierwsza, z której wynika reszta: pamiętaj, że w serwisach społecznościowych nie przestajesz reprezentować Stacji. Zamieńmy Stacja na pracodawca lub jakakolwiek nazwa firmy i mamy najważniejszą wskazówkę dla pracowników. Dziennikarze są osobami publicznymi, ale w czasach ogólnodostępnego internetu i społecznościówek każdy po trosze jest osobą publiczną. Zwłaszcza wpisując w profilu miejsce swojej pracy. Dlatego na przykład w zeszłym roku nasze oburzenie wywołała sprawa pewnego trolla, który podawał się za pracownika Microsoftu. Jako trollowi wypadało mu wypisywać pewne rzeczy, jako pracownikowi Microsoftu (którym, de facto, nie był) nie. To proste.

A na koniec cytaty z Kodeksu Etyki Dziennikarskiej. Szczerze mówiąc nie wiem, na ile obowiązuje ona dzisiejszych dziennikarzy, i mam wrażenie, że większość ma ją głęboko gdzieś, ale i tak wklejam:

1.Informacje należy wyraźnie oddzielać od interpretacji i opinii.

2.Informacje powinny być zrównoważone i dokładne, tak by odbiorca mógł odróżnić fakty od przypuszczeń i plotek, oraz powinny być przedstawiane we właściwym kontekście i opierać się na wiarygodnych i możliwie wielostronnych źródłach.

3.Opinie mogą być stronnicze, ale nie mogą zniekształcać faktów i być wynikiem zewnętrznych nacisków.

(...)

21. Angażowanie się dziennikarzy w bezpośrednią działalność polityczną i partyjną jest również przejawem konfliktu interesów i należy wykluczyć podejmowanie takich zajęć oraz pełnienie funkcji w administracji publicznej i w organizacjach politycznych.

(...)

23. Wobec przełożonych i wydawców lub nadawców obowiązuje dziennikarza lojalność, ale nie mogą oni nakazać dziennikarzowi, a dziennikarz ma prawo odmówić - wykonywania poleceń sprzecznych z prawem, etyką zawodową lub swymi ugruntowanymi przekonaniami.

REKLAMA

Dziennikarstwo konało wcześniej, ale umarło wraz z nadejściem internetu.

Źródła: wyborcza.pl, pudelek.pl (i niech ktoś mi powie, że Pudelek to tylko plotkowalnia)

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA