REKLAMA

Polscy internauci dokonują inwazji na internet i już "przejmują" wideo na YouTube...

Internet (na razie) w większości krajów jest taki sam - to znaczy daje dostęp do większości treści internautom z różnych stron świata. Wprawdzie projekty i regulacje prawne w stylu SOPA mogą to zmienić, a przy tym istnieją też kraje odcięte od wielu globalnych stron i usług, jednak ogólnie przyjmuje się całkiem słusznie, że sieć jest globalna. To prawda, jednak owa globalizacja powoduje przedziwne zjawiska. Może wynikają one z wypaczonego poczucia patriotyzmu, może z chęci wbudzenia chaosu, może z czegoś innego, ale w przypadku Polaków i ich chęci zaznaczenia swojej obecności przybierają coraz ciekawsze i budzące niesmak wielu formy.

Polscy internauci dokonują inwazji na internet i już „przejmują” wideo na YouTube…
REKLAMA

Chodzi dokładnie o ostatnie niepisane zasady użytkowania publicznych, międzynarodowych stron i serwisów w Polsce. Otóż na YouTube bardzo popularne zrobiło się pisanie komentarzy pod zagranicznymi materiałami. Komentarze pisane są po polsku, co nie jest rażące - internet jest wspólny, mówimy za to różnymi językami i nie ma co się dziwić, że ktoś woli używać polskiego niż angielskiego, w końcu na szczęście jeszcze nie ma takich restrykcji. Dziw wzbudza za to treść wielu z tych komentarzy. Nastąpiła jakaś “inwazja” Polaków mająca na celu opanowanie komentarzy na YouTube (pewnie nie tylko) i wkurzanie innych użytkowników.

REKLAMA

Nie wiem, jak Wy, ale ja zauważam to coraz częściej: wchodzę na YouTube na jakiś kompletnie niepolski materiał, przewijam niżej i widzę wpisy typu:

czemu
inwazja
lajzy
prawo
commts

Takich kwiatków jest mnóstwo. Od co najmniej kilku miesięcy trwa akcja "przejmowania internetu" i "inwazji na YouTube. Czasem intensywność tego, prawdę mówiąc trollingu, spada, a momentami staje się bardzo mocna. Internauci umawiają się w różnych miejscach, a potem impreza idzie łańcuszkiem. Mówiąc delikatnie, Polacy czasem potrafią zaspamować komentarze czy fora w niewyobrażalny sposób.

Takie "akcje" wychodzą nie tylko z Polski, ale to Polacy bardzo starają się, żeby były widoczne i w celu zwrócenia na siebie uwagi zaczepiają niewybrednie innych użytkowników. W dobie wszelakiej maści przeglądarkowych tłumaczy każdy może sprawdzić sobie mniej więcej, co tam Polak napisał...

Mamy więc internet jako świetne źródło przepływu i wymiany informacji, rozrywki, wiedzy i doświadczeń. Sieć pozwala na oddolne organizowania w najprostszy dotychczas sposób inicjatyw z konkretnymi celami - charytatywną zbiórką pieniędzy czy protest przeciw czemuś. Zjawiska te wychodzą coraz częściej poza internet, który jest tylko narzędziem.

Istnieje też jednak "Ciemna Strona Internetu", gdzie celem jest szerzenie chaosu i trollowanie wszystkiego, co popadnie. Przykre, że w Polsce jest to coraz popularniejsze. I o ile żartobliwe powiedzenie rodem z Polski "Co Za Asy", które spopularyzował swojego czasu Ray William Johnson nie było w żaden sposób kontrowersyjne, o tyle kłótnie, "przejmowanie filmów" i wyzywanie kogo się tylko da na prawo i lewo jest po prostu niskie.

REKLAMA

Najgorsze, że negatywne rzeczy łatwiej przetwarzają się w łatkę niż te pozytywne. I że nie ma dobrego sposobu na zaradzenie tej "inwazji". Jak to skomentował ktoś na Google+: polska młodzież trollowa postanowiła skolonizować internet. W brutalny sposób.

gtfo
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA