– Gdzie widzę przekroczenie granic godności zawodowej? Na Tinderze! – mówi z uśmiechem Joanna Parafianowicz, która, jak przyznaje, sama używa tej aplikacji, ale nie do zdobywania klientów. Uważa, że to nierzadka praktyka wśród przedstawicieli palestry. – Adwokat jak każdy może mieć konto na Tinderze. Może jak każdy, w istotnym dla siebie celu, chcieć tam kogoś poznać, ale może się przecież okazać, że choć randka się nie uda, to ludzie się polubią i jedna drugiej powierzy jakąś sprawę do prowadzenia. Kluczowe jest jednak, jak do tego dojdzie i czy nie chodziło właśnie o pozyskanie klienta. Można przecież umówić się na kawę z kimś, kto, jak się w jej toku okaże, potrzebuje porady prawnej. Jednak intencja spotkania nie powinna wiązać się z poszukiwaniem klienta. Z tym, że traktujemy nasz profil jak słup ogłoszeniowy – mówi Parafianowicz.