Przesyłki nie docierają, bo nie ma kto ich roznosić. Polacy wściekli na Pocztę Polską
Poczta Polska zmaga się z dużym kryzysem. Irytacja rośnie – zarówno po stronie mieszkańców, jak i pracowników, którzy widzą stos niedoręczonych listów.

Ostatnio jedna z osób w naszej redakcji na własnej skórze przekonała się o problemie. Wyczekiwany list przez długi czas nie trafiał do adresata. Powód był ten sam, co w innych częściach kraju.
Zwiastun kryzysu można obserwować od kilku miesięcy. Związkowcy bili na alarm i przestrzegali: już są miejscowości, gdzie listonosz bywa tylko raz w tygodniu. „Są miejsca w Polsce, w których nie jesteśmy w stanie obsłużyć klientów” – potwierdzał katowickiej Solidarności Wiesław Królikowski, wiceprzewodniczący związku w Poczcie Polskiej i szef koszalińskich struktur „S”.
Do nikogo nie dochodzi absolutnie żadna korespondencja, mieszkańcy nie otrzymują rachunków za media, kart bankowych czy obecnie najbardziej gorący temat formularzy PIT-11 niezbędnych do rocznego rozliczenia z fiskusem, sytuacja trwa od co najmniej miesiąca – opisuje jeden z użytkowników Reddita.
Sytuacja ma miejsce w gminie „oddalonej o 15 km od jednego z największych miast w Polsce”. Jak relacjonuje użytkownik rorczek, „poirytowani mieszkańcy jeżdżą na pocztę bezpośrednio”. To niewiele daje, bo pracownicy w oddziałach mają dużo pracy i nie mogą szukać niedostarczonych przesyłek.
Część listów kierowana jest do innego oddziału, oddalonego o kilkanaście kilometrów. Niektórzy decydują się na dodatkową wyprawę, ale na miejscu zmagają się z podobnym problemem. Dopiero zaznaczenie, że chodzi o sprawę w sądzie czy konieczność pilnego opłacenia podatku sprawia, że przesyłka jest wydawana.
Witajcie.
Doniesienia o wielkich zwolnieniach planowanych w PP rzędu 7, 8 tysięcy osób to jednak nie jest próba zaszkodzenia medialnego, jak się czasem da przeczytać w komentarzach tu i ówdzie, jednak coraz bardziej jest widoczny realny wydźwięk lokalny.
Jak niedzisiejsze standardy obsługi i technologii prezentuje czy jest sztucznie podtrzymywana przy życiu każdy wie, ale sytuacja diametralnie się pogarsza, doświadczenia z zeszłego tygodnia w mikroskali, czyli gminy oddalonej o 15 km od jednego z największych miast w Polsce. Do nikogo nie dochodzi absolutnie żadna korespondencja, mieszkańcy nie otrzymują rachunków za media, kart bankowych czy obecnie najbardziej gorący temat formularzy PIT-11 niezbędnych do rocznego rozliczenia z fiskusem, sytuacja trwa od co najmniej miesiąca.
W dobie korespondencji elektronicznej problem wydaje się błahy i do szybkiego ogarnięcia, ale nie z perspektywy np. seniorów czy osób, które z aplikacji państwowych, urzędowych, dostawców mediów nie korzystają i wiadomo, że część korespondencji oficjalnej nie jest przesyłana w formie elektronicznej. Poirytowani mieszkańcy jeżdżą na pocztę bezpośrednio, gdzie Panie tam pracujące rozkładają ręce, że one nie będą szukać listów, bo są zawalone robotą, obecnie tylko potwierdzają zwrotki z instytucji typu sądy, policja, ważniejsze urzędy, etc., reszta korespondencji trafia do innej placówki, ze względu na braki sił przerobowych i mieszkańcy jak chcą, mogą jeździć do innej miejscowości oddalonej o kilkanaście kilometrów, bo tam trafiają teraz listy. Najbardziej zdesperowani decydują się na tę podróż i na miejscu słyszą, że Panie tam pracujące nie będą szukać listów, bo "nie mają czasu", ale przy zastosowaniu sztuki perswazji typu: "pani mi podpisze oświadczenie, że nie będzie szukać listów i że przez pocztę nie opłacę podatku/nie pojawię się w sądzie/etc." nagle Pani mocno poirytowana znika na 20 minut i wraca z poszukiwanym listem.
Główny powód tego wszystkiego? Przede wszystkim braki kadrowe, na całą gminę nie ma ani jednego! listonosza, w sąsiedniej jest jeden, którego tak dociążyli (ma rozwozić listy po 3 gminach, więc obszar około 20 miejscowości), że bardzo często wypisuje L4, bo nie wydala. Można by sądzić, że ludzie nie garną się do niezbyt dobrze płatnego i wymagającego fizycznie zawodu, ale wg relacji Pań kandydaci są, nawet bezpośrednio na pocztę przynoszą CV, ale PP po prostu nie zatrudnia ludzi, a głównie zwalnia. Może zatem zadania tej poczty przejmie większa placówka w okolicznym mieście? Nic bardziej mylnego, plotka niesie, że najbliższa placówka ma być zlikwidowana w niedługim czasie :)
Czy wasze doświadczenia z PP w ostatnim czasie też tak znacząco się pogorszyły ocierając się już lekko o cyrkowe fikołki?
Na mojej wsi zwolniono listonoszkę, która już obsługiwała całą gminę, teraz ma być dwa razy na tydzień (podobno) listonosz z wspomnianego miasta powiatowego, do którego ma pół godziny drogi. Zniknęła znajoma osoba, która od lat dowozi pocztę (i na przykład zna gminę na pamięć i robi to kilka razy efektywniej) – opisuje podobne zmagania inny użytkownik Reddita.
- Od początku lutego tego roku, z powodu braku listonoszy oraz zwiększonej liczby nadawanych listów poleconych po prostu nie dajemy rady – mówił katowickiej „Wyborczej” jeden z listonoszy.
W lutym tylko jednego dnia nie dostarczono 33 tys. przesyłek. Jeden z mieszkańców, który przez dłuższy czas nie otrzymywał listów, od listonoszki usłyszał, że w trakcie jej nieobecności spowodowanej chorobą nie dało się znaleźć zastępstwa. Dokumenty gromadziły się, aż w końcu listonoszka mogła przynieść stos opóźnionych pism. Część z nich była już przeterminowana.
W komunikacie przesłanym redakcji Poczta Polska przyznała, że faktycznie w lutym na terenie Katowic „nadanych zostało ponad 157 tys. przesyłek rejestrowanych w ramach akcji ‘podatki’ przez Urząd Miasta Katowice, a placówki pocztowe otrzymywały do doręczenia również zwiększoną liczbę masowych przesyłek rejestrowanych i nierejestrowanych, które zostały nadane przez inne instytucje i klientów biznesowych, w tym dotyczące sprzedaży gazu i prądu oraz rozliczenia PIT”.
Tyle że problem dotyczy nie tylko Katowic. Do podobnych zdarzeń dochodziło w Krakowie, co opisał tamtejszy oddział „Wyborczej”. Jedna ze skarżących się osób zwróciła uwagę, że od 31 stycznia nie otrzymała karty płatniczej wysłanej przez bank. Robert Czyż, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty, twierdzi, że obecna sytuacja to efekt ostatnich zwolnień. Brak pracowników widać „w okienkach pocztowych i w rejonach doręczeń”.
Czytaj też:
- Wszyscy wiemy, że bez odpowiedniej liczby pracowników Poczta Polska nie będzie w stanie świadczyć usług na odpowiednim poziomie – komentuje cytowany przez „Głos Wielkopolski” Witold Paluszak, przewodniczący OM NSZZ Solidarność Pracowników Poczty Polskiej S.A. w Poznaniu.
Poczta Polska zawsze stawiała na terminowość – na przykład przesyłki priorytetowe powinny były być doręczane w ciągu jednego dnia roboczego (D+1). Dziś jednak Ministerstwo zgodziło się na propozycję zarządu, by termin ten wydłużyć do trzech dni (D+3). To z powodu tego, że brakuje pracowników, a listonosze muszą obsługiwać więcej rejonów, co uniemożliwia dotrzymanie wcześniejszego terminu - podkreślał.
Jak opisywał Paluszak w jednym rejonie listonosz musi obsługiwać trzy różne obszary, przez co „odwiedza je co trzeci dzień”. Przewodniczący związku porównuje sytuację do kierowcy autobusu, który byłby zmuszony do jazdy na trzech liniach jednocześnie. „To fizycznie niemożliwe” – podsumowuje.
W opublikowanym 10 marca komunikacie Poczta Polska informuje… o usprawnieniu w zakresie terminowości dostarczania przesyłek
Niezależnie od rodzaju – czy to listy priorytetowe, paczki priorytetowe i ekonomiczne, czy flagowa usługa Pocztex – obserwować można wyraźną poprawę terminowości, co znacząco wpływa na zadowolenie klientów indywidulanych i biznesowych. Warto przyjrzeć się szczegółowo danym za pierwsze 9 tygodni 2025 roku, które pokazują pozytywne efekty, ogłoszonego w sierpniu 2024 roku, Planu Transformacji – czytamy w komunikacie.
- To, co kiedyś mogło być punktem krytyki, dzisiaj staje się powodem do dumy. Konsekwentne wdrażanie Planu Transformacji Poczty Polskiej, pokazuje, że idziemy w dobrym kierunku – mówi Sławomir Żurawski, wiceprezes Poczty Polskiej ds. operacji i logistyki.
Według analizy danych dotyczących listów priorytetowych, średnio ponad 94 proc. listów priorytetowych było dostarczanych najpóźniej w trzecim dniu po nadaniu, czyli w tzw. standardzie D+3.
14 marca Poczta Polska poinformowała o zakończeniu programu dobrowolnych odejść. -Blisko 90 proc. osób spośród tych, do których skierowaliśmy ofertę PDO w tym roku, przyjęło ją. Poza tym duża grupa zatrudnionych zdecydowała się przejść na emeryturę. Prawie 1000 osób odeszło z Poczty, bo dostało inne propozycje pracy, w związku z tym spółka już zeszła do optymalnego poziomu zatrudnienia - wyjaśnił Sebastian Mikosz, prezes Poczty Polskiej.
Poczta dodaje, że od listopada 2024 r. do końca lutego 2025 r. w wyniku dwóch procesów PDO i naturalnych odejść np. na emeryturę stan zatrudnienia zmniejszył się "o niecałe 6,3 tys. osób i wynosi obecnie nieco ponad 51,6 tys. pracowników".
zdjęcie główne: Wirestock Creators / Shutterstock