REKLAMA

Recenzja Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon. Baśń zamiast seksbomby

Wyzwolona, wyemancypowana i wygadana. Bayonetta to jedna z najbardziej charakterystycznych bohaterek gier wideo ostatniej dekady. Teraz wiedźma powraca w zupełnie innym wydaniu i muszę przyznać: jestem zauroczony. Nie spodziewałem się, że poboczny projekt spodoba mi się bardziej niż główna odsłona serii.

Recenzja Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon. Baśń zamiast seksbomby
REKLAMA

Twórcy Bayonetty nigdy nie ukrywali: ma być seksownie. Producenci serii poświęcili wiele uwagi temu, by główna bohaterka zbudzała pożądanie nastoletnich graczy. Japończycy nigdy nie kryli się z tym ile uwagi poświęcili modelowaniu krągłości protagonistki czy animacjom jej ruchów, równie śmiercionośnych co seksownych.

REKLAMA

Z czasem bezpruderyjny pazur Bayonetty osłabł, na czym zyskała jakość rozgrywki, osiągająca szczytowy poziom w trzeciej odsłonie dla Nintendo Switcha. Zamiast jednak zjadać własny ogon kolejnymi epizodami wypełnionymi filmową akcją, jak robi to siostrzana seria Devil May Cry Capcomu, twórcy Bayonetty postanowili stworzyć coś zupełnie innego.

Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon wymienia seksbombę na piękną baśń.

Origins to początek historii głównej bohaterki, podany w zupełnie nowej formie artystycznej. Produkcja przypomina ilustrowaną baśni, w której najważniejsze są emocje. Nastoletnia Cereza - jeszcze bez swojego odważnego wizerunku - to naiwna dziewczyna o wielkim sercu, tęskniąca do rodziców i pragnąca zaznania tego, na czym zależy nam wszystkim: bezwarunkowej miłości.

Śmiem sądzić, że Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon to najlepiej napisana odsłona serii. Emocjonalna, chwytająca za serce i pełna wiarygodnych, dobrze przemyślanych postaci. Na ich tle bohaterowie poprzednich odsłon wydają się wręcz wydmuszkami. Do tego te zwroty akcji! Naprawdę niezłe i zaskakujące. Magiczny klimat świetnie podtrzymuje dobrze dobrana muzyka, nigdy nazbyt mroczna bądź zbyt banalna.

Baśniowa oprawa idealnie idzie w parze z konsolą Nintendo Switch, na której Bayonetta Origins jest dostępna. Handheld nie ma zbyt wielkiej mocy obliczeniowej, ale bajkowe otoczenie wygląda uroczo na ekranie OLED. Ma się wrażenie obcowania z tytułem dopieszczonym wizualnie, w którym ważne są małe detale i symbolika. Tytuł idealnie skrojony pod handhelda.

Cereza and the Lost Demon to produkcja odważna, eksperymentalna i unikalna.

Głównym sednem Bayonetta Origins jest rozgrywka z wykorzystaniem dwóch postaci… jednocześnie. Czarownicę Serezę kontrolujemy lewa gałką analoga, podczas gdy jej demonicznego kompana w ciele pluszowej zabawki prawym analogiem. Brzmi jak coś skomplikowanego i wymagającego gigantycznej podzielności uwagi, ale w praktyce system okazuje się zadziwiająco intuicyjny.

Za baśniową Bayonettę odpowiadają spece od akcji z PlatinumGames, toteż nic dziwnego, że rozgrywka dwoma postaciami błyskawicznie wchodzi w krwiobieg gracza. System jest ciekawy, unikalny i odświeżający. Czuć, że twórcy chcieli zaoferować coś zupełnie nowego, bawiąc się formą i stawiając fundamenty gatunku na głowie. To świetnie, że tak odważne eksperymenty wciąż mogą się ukazywać, zwłaszcza na konsoli.

Szkoda tylko, że po około 12 godzinach walka staje się nieco monotonna. Bayonettę Origins przechodziłem z wielką przyjemnością, aczkolwiek pod koniec przygody zabrakło mi jakiegoś nowego elementu. Jakiegoś pierwiastka geniuszu PlatinumGames, obecnego w innych ich produkcjach.

Nie popełnijcie mojego błędu i nie dajcie się zwieść oprawie. Mamy do czynienia z wielką, odważną i dopracowaną produkcją.

Nowa Bayonetta na pierwszy rzut oka przypomina projekt tworzony na boku, po godzinach, przez mniejszą ekipę. Dlatego rozumiem ortodoksyjnych fanów Bayonetty kręcących nosem na nową odsłonę. Wystarczy jednak spędzić dwie godziny w baśniowym świecie, aby zdać sobie sprawę, jak dopracowana i rozbudowana jest to produkcja. Z ciekawymi lokacjami do eksploracji, wypełnionymi masą sekretów oraz opcjonalnych lochów do przejścia.

Kluczowym elementem Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon jest rozwój. Gracz staje się świadkiem tego, jak nieporadna i zamknięta w sobie wiedźma rozkwita niczym (nieco mroczny) motyl. Od dialogów po samą walkę, poczucie progresu jest silnie wyczuwalne i sprawia, że gracz mocno kibicuje głównej bohaterce. Jak wspomniałem wcześniej, to świetnie rozpisana gra.

Kiwałem z uznaniem głową, doceniając jak producenci budują napięcie przy pomocy walk z bossami, które są nie tylko wyzwaniem, ale również ważnym elementem opowieści. Konfrontacje sprawiają, że Sereza się rozwija, coraz lepiej zdając sobie sprawę ze swojego magicznego potencjału. Trochę jak ewolucja herosa w Far Cry 3, który z mieszczucha zamienia się w prawdziwego łowcę.

Świetny eksperyment. Żałuję, że tak długo zabierałem się do tej gry, bo jest warta swojej ceny.

Gdy kilka tygodni temu zobaczyłem, że Nintendo chce za baśniową przygodę Serezy tyle pieniędzy co za nową Zeldę czy Pokemony, traktowałem to jak skok na kasę Japończyków, z wykorzystaniem względnie znanej licencji. Bardzo się pomyliłem. Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon to kompletna produkcja od A do Z, z kapitalną historią, świetnymi dialogami oraz autentycznymi postaciami. Wystarcza na kilkanaście godzin niezapomnianej przygody.

Największe zalety:

  • Wielka, rozbudowana i odważna produkcja stawiająca serię na głowie
  • Unikalny mechanizm sterowania dwoma postaciami jednocześnie
  • Najlepsze dialogi i najlepsza opowieść w serii
  • Świetnie zobrazowana ewolucja głównej bohaterki
  • Baśniowa opowieść pełna emocji, wrażliwości oraz uczuć

Największe wady:

  • Po 10+ godzinach do rozgrywki wkrada się nieco monotonii
  • Oprawa może kusić młodszych graczy, którzy odbiją się od poziomu trudności
REKLAMA

Gra jest na tyle dobra, że zupełnie szczerze, nie obraziłbym się, gdyby kolejna odsłona Bayonetty została stworzona w podobnym stylu. Ba, niezmiernie bym się z tego ucieszył, bo gdy Cereza and the Lost Demon zaczęła rozwijać napisy końcowe, czułem przede wszystkim smutek z zakończenia unikalnej, emocjonalnej, wyjątkowej przygody. Pozostaje poczucie niedosytu i chce się więcej.

Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon to unikalna perełka świetnie wykorzystująca profil Switcha, z odświeżającym pomysłem na rozgrywkę i najlepszą opowieścią w serii.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA