REKLAMA

Lemon8 - zrobili klon TikToka na wypadek bana TikToka, ale udają, że to nie TikTok. Czego nie rozumiesz?

"Co gdyby Instagram i Pinterest mieli dziecko?" - tak influencerzy z Ameryki określają Lemon8, nową aplikację ByteDance, która w domyśle ma być planem B na wypadek globalnej blokady TikToka. Sprawdziłam, czy chiński gigant rzeczywiście ma szansę uratować sieroty i pieniądze przy ewentualnym banie platformy.

Lemon8
REKLAMA

Jeden z największych serwisów społecznościowych świata od miesięcy mierzy się z kontrowersjami związanymi z prywatnością danych użytkowników i śledzeniem ich. W ostatnich tygodniach kampanie anty-TikTokowe przybrały jednak na sile: lista krajów, których rządy nieprzychylnym okiem patrzą na używanie aplikacji rośnie, a za oceanem jednym z technologicznych tematów numer jeden są prace nad całkowitym zablokowaniem TikToka w Stanach Zjednoczonych.

Nie dziwi więc fakt, że ByteDance w obliczu tak bezprecedensowego wydarzenia szuka alternatywnego sposobu, by utrzymać się na zachodnich rynkach - bowiem TikTok to nie tylko serwis społecznościowy, ale i ogromna platforma marketingowa. Forbes wycofanie TikToka z rynku określił mianem "ciosu dla twórców, biznesów i amerykańskiej ekonomii".

Aby tego uniknąć, już teraz ByteDance prowadzi kampanię wśród influencerów, która promuje nową aplikację: Lemon8.

REKLAMA

Co to jest Lemon8? I skąd ten hype

Lemon8 właściwie nie jest nowy, bo jego premiera miała miejsce w 2020 roku na japońskim rynku. Jednak aplikacja nie była jakkolwiek znana na zachodzie aż do początku 2023 roku, kiedy to influencerzy z USA i Wielkiej Brytanii zaczęli promować aplikacje na swoich profilach na TikToku. Jak informuje Business Insider, kampania ma drugie dno, gdyż w rzeczywistości influencerzy otrzymywali pieniądze za promocję nowej społecznościówki, a sama firma wydawała instrukcje jak powinny wyglądać posty pokazujące Lemon8.

Kampania jest dość udana, bo obecnie - po miesiącu obecności w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych - Lemon8 jest 7. najpopularniejszą aplikacją w kategorii Styl życia w sklepie Google Play i 8. ogólnie najpopularniejszą w amerykańskim App Store. Choć w sklepach z aplikacjami jako deweloper aplikacji widnieje Heliophilia Pte. ltd - spółka z siedzibą w Singapurze, to liczne źródła wskazują na bezpośrednie kierowanie projektem przez ByteDance.

Ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, a nie ma lepszego piekła niż nowy serwis społecznościowy będący kopią Instagrama (a właściwie klonem chińskiej aplikacji Xiaohongshu), tak więc sprawdziłam, z czym się je Lemoniadę.

Skąd pobrać Lemon8?

Lemon8 dostępny jest zarówno na Androida, jak i na iOS, jednak dostępność aplikacji jest ograniczona regionalnie. Jeżeli będąc chcesz pobrać Lemon8 na Androida, musisz pobrać i zainstalować plik *.apk z jednej ze stron oferujących owe pliki (polecam tu być bardzo rozważnym, bo instalacja aplikacji z nieznanych źródeł zawsze może wiąże się z ryzykiem instalacji złośliwego oprogramowania). Użytkownicy systemu iOS mają trochę łatwiej: wystarczy utworzyć nowe konto Apple ID na dane jednego z regionów, w którym dostępna jest aplikacja. Najłatwiej jest wybrać Stany Zjednoczone lub Wielką Brytanię.

Lemon8 w praktyce

Kiedy mam już to za sobą, witają mnie kolejno trzy ekrany: ustawienie wieku, zaimków oraz wybranie zainteresowań. Już po samej liście zainteresowań do wybrania łatwo jest wywnioskować, że głównym targetem Lemon8 są osoby o typowo "kobiecych" zainteresowaniach. Następnie wita mnie ekran z kilkoma opcjami możliwości utworzenia konta (tudzież logowania). Po utworzeniu konta Lemon8 prosi o ustawienie nazwy użytkownika i zdjęcia profilowego.

No i tyle - mogę już korzystać z dobrodziejstw serwisu. Mój feed podzielony jest na dwie zakładki: Following (Obserwowani) i For you (Dla ciebie) - tę drugą mogę dodatkowo przeglądać z podziałem na kategorie. Czyli strumień użytkowników, których obserwuję i treści poleconych mi przez algorytm. Treści te pokrywają się z wybranymi przeze mnie zainteresowaniami i są hybrydą Instagrama i TikToka, bo obecne są w nich zarówno tak dobrze nam znane pionowe wideo, jak i pojedyncze zdjęcia czy posty z kilkoma zdjęciami.

Przeglądając treści, które mnie interesują (czyli mam świadomość, jak wyglądają trendy w tej "części" społecznościówek) ciężko jest mi zauważyć jakiekolwiek różnice pomiędzy tym, co jest na Instagramie. Ale im dłużej przeglądam, tym bardziej mam wrażenie, że przeglądam okrojonego z funkcji - jak trafnie porównano - Pinteresta. Kiedy przeglądam inne społecznościówki, to pośród influencerów - chodzących bilboardów - zawsze będą jakieś bardziej naturalne, mniej profesjonalne treści. Czyjeś przeżycia albo wydarzenia. Kiedy przeglądam Lemon8 mam wrażenie, że tam nie ma ludzi - są jedynie estetycznie ładne obrazki i rzeczy "do zapisania". Nie mówię, że tego odczucia nie mam przy innych społecznościówkach, ale tutaj to po prostu uderza od wejścia.

Oczywiście jesteśmy nadal w erze Web2, co oznacza, że jestem tak odbiorcą, jak i twórcą treści. Pora więc sprawdzić co mogę zrobić z moimi zdjęciami.

Edytor nie jest wybitnie oryginalny, ma wszystko to czego potrzebuje przeciętny twórca. Jednak w edycji opisu posta robi się ciekawie. Lemon8 posiada zestaw szablonów opisów do najczęściej publikowanych treści. Dotykając przycisk "Caption ideas" spodziewałam się bardziej listy sugestii (albo w ogóle tworów sztucznej inteligencji), a dostałam szablony... sprzedażowe? Lepiej tego się ująć nie da. Oczywiście nie trzeba z nich korzystać, ale dobrze pokazują co Lemon8 chce, abyśmy publikowali.

REKLAMA

Czy klon klonu klona ma szansę się przyjąć?

Ciężko jest powiedzieć coś więcej na temat Lemon8, niż to, że jest serwisem społecznościowym dla - brzydko mówiąc - ludzi, którzy są słupami reklamowymi. Aplikacja nie posiada żadnych oryginalnych, innowacyjnych funkcji, które odróżniałyby ją od innych social mediów. W przypadku wystąpienia najgorszego scenariusza na pewno swoje miejsce znajdzie tam każda osoba, która monetyzowała swoje treści. Z kolei wszyscy inni, którzy społecznościówki wykorzystują w prosty sposób, będą traktować Lemon8 jako lookbook i książkę kucharską na sterydach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA