Scars Above - Soulsy polują na Obcego, jest chemia. Recenzja gry
Scars Above to ciekawa próba przeniesienia mechaniki Dark Souls do świata sci-fi, gdzie miecze i kusze ustępują miejsca laserowej broni, a zombie zamieniają się w pozaziemskie byty. Wyszło zadziwiająco dobrze, chociaż braki w budżecie oraz doświadczeniu producentów są oczywiste.
Wielki, obleczony w pancerz skorpion zdawał się nie mieć słabych punktów. Granaty z łatwopalną cieczą. Laserowe pociski. Broń biała. Nic nie było w stanie spenetrować jego zbroi.
O pomoc zwróciłem się więc do matki natury. Zacząłem strzelać w lód pod odnóżami monstrum. Jedno. Drugie. Trzecie. Pęknięcia sprawiły, że bestia zapadła się w lodowatej wodzie. Przez ten krótki moment mogłem strzelać w odsłonięte rdzenie, zmuszone do pracy na pełnych obrotach by gigant nie zamarzł.
Scars Above wyróżnia się tym, jak otoczenie wpływa na przebieg naszej konfrontacji
Trafiając na zupełnie obcą planetę w nieodległej przyszłości, jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Nie znamy sił natury rządzących pozaziemskim światem ani nie wiemy, dlaczego niemal wszystko dookoła chce nas zabić. Szybko okazuje się jednak, że otoczenie można wykorzystać na swoją korzyść. Jeśli gracz jest sprytny, zaprzęgnie żywioły oraz naukę do pomocy, wyrównując szanse w tym nierównym starciu.
Chociaż Scars Above jest silnie inspirowane Dark Souls, jego twórcy dodają do rozgrywki autorski twist. Jest nim interaktywne otoczenie. W masywną bestię można wpakować cały magazynek, ale można również załamać pod nim lód, prowadząc do natychmiastowego i permanentnego zamrożenia. Gdy wróg stoi w wodzie, warto zmienić naboje na elektryczne, dzięki czemu nie tylko zadajemy większe obrażenia, ale również przenosimy je na inne przemoczone maszkary w pobliżu.
Wrogów możemy razić, truć, podpalać i zamrażać, a każdy z nich ma swoje odporności oraz słabości. Dzięki temu rozgrywka - w przeciwieństwie do Soulsów - bywa bardziej zmienna. Zamiast przywiązywać się do jednej broni, jesteśmy zmuszeni do żonglowania ekwipunkiem. Na szczęście podręczne menu sprawia, że ten proces jest szybki i wygodny niczym w grze FPS.
Takie Dark Souls, tylko tutaj się strzela. Jak coś takiego może działać w praktyce?
Scars Above nie jest pierwszą grą inspirowaną Woulsami, która dodaje broń palną oraz futurystyczne klimaty. Większość tego typu eksperymentów kończy się jednak spektakularną porażką, a wyjątków pokroju The Surge jest jak na lekarstwo. Mimo tego nowa produkcja broni się jako całkiem przyjemna strzelanina TPP, w której pociąganie za spust może nie jest tak uzależniające jak w polskim The Outriders czy Gears of War, ale ma w sobie to coś, że po 8 godzinach nie czułem znużenia.
Możliwość łatwego rażenia wrogów na dystans sprawia, że starcia są co do zasady łatwiejsze niż w grach From Software. Na średnim poziomie trudności trzeba się postarać by zginąć, nie licząc walk z bossami. Tutaj kilka zgonów to raczej standard. Jednak podczas eksploracji świata - dosyć liniowego i bez tak kapitalnego backtrackingu jak w Dark Souls - bardzo szybko zamieniamy się ze zwierzyny w łowcę.
Ta transformacja głównej bohaterki jest bardzo przyjemna. To zasługa sensownego i permanentnego progresu. Co prawda umiejętności odblokowywane za punkty doświadczenia nie są zbyt imponujące, ale już komponenty dodawane do laserowej broni oraz nowe gadżety potrafią diametralnie ułatwić starcia. Pod koniec rozgrywki byłem jak Terminator. Nic nie było w stanie mnie powstrzymać, a bestie płonęły całymi stadami. Buuuurn.
Scars Above to jedna z gier "w starym stylu". Taka, w której nagrodą jest sama rozgrywka.
Serbskie studio nie dysponowało ani tłustym budżetem, ani ponadprzeciętnie wielkim doświadczeniem. Dlatego Scars Above to produkcja AA którą przechodzi się w 8 - 10 godzin. Okazuje się jednak, że taka bardziej liniowa, skromniejsza formuła potrafi przyciągnąć do ekranu. Kosmiczna przygoda była miłą, bo lekką przeciwwagą dla takiego Elden Ringa z ponad setką wbitych godzin. Wracasz z pracy, odpalasz ten tytuł, nie irytujesz się jak w Dark Souls, grasz godzinkę - dwie, a po tygodniu widzisz napisy końcowe.
Scars Above łatwo porzucić na rzecz głośniejszych tytułów, ale równie łatwo do niego wrócić. Tytuł ogrywałem w przerwach od Hogwarts Legacy i towarzyszył mi wtedy sentymentalny powiew późnego PS2 i wczesnego PS3. Beztroskie czasy, gdy większość gier była mniejsza w skali, za to przechodziło się je od A do Z, z uczuciem satysfakcji na końcu. Dokładnie takie jest Scars Above. To gra w starym stylu i opowieść z początkiem i końcem. Bez żadnych przepustek sezonowych, otwartych zakończeń i zbędnego modułu multiplayer. W 2023 roku taka prostota może być bardzo przyjemna.
Oczywiście skala AA to też naturalne wady. Grafika jest co najwyżej znośna. Pojawiają się błędy dotyczące kolizji. Animacje bohaterów są dosyć sztywne. Zróżnicowanie przeciwników mogłoby być nieco większe, a lokacje bardziej powykręcane. Jeśli jednak skupimy się na surowej rozgrywce, na relacji między produktem i graczem, to nie mam wątpliwości: Scars Above jest dobre. Do gry wracałem ze szczerą chęcią, czego nie mogę napisać o wielu znacznie większych i ładniejszych produkcjach.
Największe zalety:
- Przyjemna liniowa przygoda od A do Z na kilka wieczorów, w starym stylu
- Soulsy w sosie sci-fi z broniami palnymi mogą się udać
- Wykorzystanie otoczenia i żywiołów podczas walki
- Permanentne poczucie progresu: bronie, gadżety, umiejętności
Największe wady:
- Brak ciekawego New Game+
- Grzechy wielu gier AA: nierówna oprawa, drobne błędy, średni montaż scen
- Mała liczba bossów oraz unikalnych przeciwników
- Okropna walka kontaktowa
Jeżeli lubicie Soulsy, warto mieć ten tytuł na celowniku. Nie trzeba go ogrywać tutaj i teraz, ale jeśli np. zobaczycie Scars Above na wyprzedaży, możecie spodziewać się niezłej przygody do zrelaksowania i zapomnienia.
Kiedyś takie zdanie podsumowania mogłoby zniechęcać, ale w dobie gier-jako-usług, otwartych światów na setki godzin oraz przepustek sezonowych Scars Above stanowi przyjemną, klimatyczną odskocznię. Nie obraziłbym się na więcej w przyszłości.