REKLAMA

A gdyby tak wszystko rzucić i wyjechać w Bieszczady? Jeśli tak zrobisz, nie zapomnij zabrać tej jednej torby

Wyjazd w dowolne miejsce na świecie, tu, teraz, po prostu pakujesz niezbędne rzeczy do samochodu i jedziesz w nieznane. Noclegi w namiocie albo samochodzie, praca z widokiem na góry jednego dnia, a następnego dnia na morze. Da się? W obecnych czasach tak. Tylko pakowanie na taki wyjazd, należy zacząć od jednej szarej walizki.

26.07.2022 08.02
Panel fotowoltaiczny EcoFlow
REKLAMA

Jeszcze kilka lat temu praca zdalna była w Polsce w wielu przypadkach nie do pomyślenia. Dziś, szczególnie po pandemii koronawirusa, wiele firm dopuszcza taką formę pracy, a niektórzy pracownicy nie widzą już opcji powrotu do biurowego trybu pracy.

REKLAMA

Jeśli mają przy sobie laptopa - mogą pracować, niezależnie od tego, gdzie się aktualnie znajdują. Zresztą sam pracuję tak od ponad dekady i żadna siła - nawet finansowa - nie przekonałaby mnie do codziennych dojazdów.

Praca zdalna otwiera nowe możliwości. Ale trzeba mieć je jak wykorzystać.

Po jakimś czasie praca zdalna z domu zaczyna się nudzić. Do głowy przychodzi też myśl, że skoro jesteśmy w pracy tam, gdzie jest z nami nasz laptop i telefon, to możemy pracować z dowolnego miejsca na świecie. Wystarczy spakować komputer, ubrania, podstawowe domowe sprzęty, może nawet namiot i już - możemy mieć tymczasowe biuro w Gdańsku, Karpaczu albo na dalekiej północy Norwegii. Dlaczego nie?

Pojawia się tylko jeden problem - laptop do działania potrzebuje energii. Nawet najbardziej energooszczędne urządzenia nie wytrzymają tygodnia pracy przez kilka godzin, a nie każdy lubi nocować w hotelu. Nie każdy hotel ma też widok, który zagwarantuje nocleg i praca w plenerze. Możemy zabrać ze sobą stację zasilania, ale ona też w pewnym momencie będzie wymagała doładowania.

Czyli jednak trzeba zostać w domu? Niekoniecznie.

W tej szarej torbie kryje się rozwiązanie problemu z zasilaniem.

Sama torba nie jest wielka - bez większego problemu powinna się zmieścić do bagażnika przeciętnego kombi czy hatchbacka. Jej ręczny transport też nie powinien przysporzyć nikomu większych kłopotów - chwytamy za wygodny, miękki uchwyt i niesiemy tam, gdzie będziemy potrzebować zasilania.

 class="wp-image-2273952"

Ciekawsze jednak od samej torby jest to, co skrywa w środku. Choć i sama torba kryje jeszcze co najmniej jedną tajemnicę, ale o tym za chwilę.

Co jest w tej torbie?

 class="wp-image-2273955"

Podróżny, składany panel fotowoltaiczny (krzem monokrystaliczny, sprawność energetyczna - 22-23 proc.), w przypadku mojego egzemplarza oferujący maksymalną moc 220 W (z przodu) lub 155 W (z tyłu - do wykorzystania jego potencjału potrzebne są lustra). Do wyboru są w sumie cztery wersje paneli fotowoltaicznych Ecoflow - 110 W, 160 W, 220 W i 400 W. Różnią się oczywiście mocą, ale też i rozmiarami oraz masą (testowany - 9,5 kg, 82 x 183,5 x 2,5 cm rozłożony, 82 x 50 x 3,2 cm złożony), więc każdy może wybrać to, co mu pasuje - albo to, co zmieści się w jego samochodzie.

Jak wygląda cały proces przygotowywania panelu do pracy? Banalnie prosto - rozpinamy torbę, wyjmujemy złożony panel, rozkładamy wszystkie jego części i…

 class="wp-image-2273973"

… tutaj przydaje się torba, w której przetransportowaliśmy panel. Pełni ona bowiem dodatkową funkcję zaskakująco stabilnego oparcia dla panelu fotowoltaicznego, dzięki czemu można go ustawić pod takim kątem, żeby czerpał ze słońca jak najwięcej energii. Cały proces rozstawienia panelu zajmuje może 3-4 minuty, i to wliczając podpięcie przewodów do stacji ładowania, która odbiera energię pozyskiwaną przez panel i umożliwia ładowanie innych urządzeń. Do samego panelu nie możemy bezpośrednio podpiąć naszego telefonu czy laptopa.

 class="wp-image-2273958"
Połowa naszego zestawu do pracy w dowolnym miejscu na świecie. Do kompletu potrzebna jest jeszcze stacja zasilania.

Oczywiście można też używać panelu bez podstawki. Ecoflow rekomenduje zresztą, żeby korzystać z niej przed godziną 10:00 albo po godzinie 14:00 - poza tymi godzinami wystarczy po prostu położyć panel na płasko na ziemi.

A jeśli przyjdzie deszcz, burza albo będzie piekielnie upalnie?

 class="wp-image-2273961"

To nic się nie stanie. Panel jest wodoodporny, pyłoszczelny i miałem okazję testować jego działanie w temperaturze sięgającej 39 stopni Celsjusza. Nie stało mu się kompletnie nic, co raczej nie dziwi, biorąc pod uwagę, że producent deklaruje odporność na temperatury nawet do… 150 stopni. Nie wiem, do ilu stopni nagrzał się ten panel w pełnym słońcu, ale dotykanie go z pewnością nie było przyjemne - a mimo to wszytko działało tak, jak trzeba.

Problemów nie było również z ładowaniem stacji ładowania Delta Mini, która też dzielnie zniosła ekstremalne upały, wspomagając się wbudowanymi mechanizmami chłodzenia. Dodatkowy plus należy się za to, że zarówno przewody wychodzące z panelu fotowoltaicznego (złącze MC4), jak i dołączany do stacji ładowania przewód uzupełniający, są na tyle długie, że bez problemu można ustawić panel w pełnym słońcu, a stację ładowania - w głębokim cieniu.

W rezultacie Delta Mini podczas długiego ładowania nie wskazywała więcej niż 30 stopni Celsjusza, podczas gdy poza nią było wyraźnie cieplej.

Ile zajmuje naładowanie takiej stacji zasilania z panelu fotowoltaicznego?

 class="wp-image-2273967"
Kompletny zestaw do pracy "gdziekolwiek". Panel fotowoltaiczny i stacja zasilania Ecoflow Delta Mini.

To zależy od kilku czynników, więc sprawdziłem wariant właściwie najbardziej niekorzystny - ekstremalnie wysoka temperatura zewnętrzna, rzadko przestawiany panel (najlepiej jest, jeśli ustawiamy go w kierunku, z którego świeci słońce) i obszar testowy z dużą liczbą drzew, więc nie zawsze dało się znaleźć taką lokalizację, żeby cały panel był w słońcu.

Wyniki? Według aplikacji kontrolującej stację ładowania, panel fotowoltaiczny dostarczał stacji (Ecoflow Delta Mini, 882 Ah) przeważnie około 165-175 W (producent deklaruje przeciętnie 160-180 W), co przekładało się na czas naładowania do pełna w okolicach 4,5 godziny, przy utrzymaniu takich odpowiednich nasłonecznienia. Wymagało to sporadycznego obracania stacji - o ile nie ładowałem sprzętu w godzinach południowych - ale na szczęście nie było to zbyt dużym wysiłkiem - całą platformę osadzoną na pokrowcu można bez trudu delikatnie (może z małymi poprawkami) przesuwać, a i regulacja kąta nachylenia panelu jest wystarczająca.

 class="wp-image-2273982"

Czy da się zbliżyć do znamionowej mocy 220 W? Według producenta tak, chociaż wymaga to odpowiednich warunków, w tym temperatury. Biorąc jednak pod uwagę, że i tak jesteśmy w stanie naładować całkiem w końcu sporą Deltę Mini do pełna w ciągu jednego dnia (a może nawet uda nam się to zrobić więcej niż raz) - i tak jest naprawdę dobrze.

 class="wp-image-2273964"

Tym bardziej, że w większości przypadków warunki ładowania będą lepsze niż te u mnie.

No właśnie - co można zrobić z tak naładowaną stacją?

 class="wp-image-2273970"

Właściwie wszystko, biorąc pod uwagę, że maksymalna moc wynosi tutaj 1800 W, a do Delty Mini możemy podpiąć właściwie cokolwiek - i zasilacz od laptopa, i ładowarkę do telefonu, drony, kamery, ekspresy do kawy, aparaty, a nawet sprzęty w rodzaju lodówki, telewizora, lamp czy blendera. Tak, mikrofalówkę też powinno udać się podłączyć, choć przy jej zużyciu energii trzeba będzie liczyć na sporo słońca do uzupełnienia akumulatora banku energii.

Na wyposażenie plenerowego biura w zupełności wystarczy. Nie pozostaje więc nic innego, jak wybrać miejsce, w którym od zawsze chcieliśmy popracować, a potem po prostu zapakować niezbędne sprzęty (wliczając w to panel fotowoltaiczny i stację zasilania) i wyruszyć przed siebie.

REKLAMA

O dostęp do prądu na miejscu nie będziemy musieli się martwić - nawet jeśli w promieniu wielu kilometrów nie będzie żadnego zwykłego gniazda.

* Urządzenia do testów dostarczył dystrybutor INNPRO.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA