Zebrali 3,5 mln zł na zegarek, który nie pokazuje godziny
Co musi robić zegarek? Pokazywać godzinę, to oczywiste. Author Clock tego nie robi, a mimo to jego twórcy zebrali 3,5 mln zł.
W kategorii „dziwne rzeczy, które można znaleźć na Kickstarterze” to urządzenie zdecydowanie ląduje w moim osobistym TOP 3. Author Clock jest tak odświeżająco inny, że aż nie mogę go skrytykować.
Zegarek, który nie pokazuje godziny. Zaraz, co?
Author Clock to bardzo specyficzny zegarek – nie potrafi kompletnie nic, czego oczekiwalibyśmy od typowego urządzenia w tym stylu. Ani nie pokazuje godziny w formie cyfr, ani nie jest nawet budzikiem. Co zatem potrafi? Wyświetlać aktualny czas w formie… cytatu z książki.
Do pamięci Author Clock załadowano ponad 2000 cytatów z książek pochodzących ze wszystkich okresów historycznych, a czas podawany jest w formie pogrubienia godziny, o której mowa w cytacie.
Raz może mieć on formę cyfrową, raz tekstową, innym razem mówić, że np. jest północ, zamiast wyświetlać godzinę. Urządzenie dysponuje łącznością WiFi, a z czasem baza cytatów ma być powiększana i mają się również pojawiać kolejne wersje językowe. Docelowo zegarek ma wyświetlać nowy cytat co minutę, choć jest też dostępny tryb „vague” (niejasny), w którym zegarek wyświetla cytaty co jakiś czas i w formie mówiącej np. „prawie szósta”, albo „około siedemnastej”.
Od strony jakości wykonania Author Clock prezentuje się dość standardowo, choć wykonano go z materiałów wysokiej klasy – obudowa jest dębowa, podstawkę i pokrętło wykonano z mosiądzu, zaś plastik dookoła wyświetlacza pochodzi z recyclingu.
Jeśli zaś chodzi o sam wyświetlacz, to mamy do czynienia z ekranem e-ink, niestety pozbawionym podświetlenia. Author Clock nie będzie więc możliwy do odczytania po zmroku.
Zegarek jest dostępny w dwóch wariantach, małym i dużym. Mały ma wymiary 117 x 95 x 30 mm, kosztuje niecałe 500 zł i może pracować na jednym ładowaniu przez trzy tygodnie. Duży wariant ma wymiary 197 x 132 x 30 mm, można go powiesić na ścianie lub postawić, kosztuje nieco ponad 900 zł i ma pracować na jednym ładowaniu przez blisko dwa miesiące.
Zegarek ma trafić do pierwszych nabywców w kwietniu 2022 r.
Author Clock podbił Kickstartera.
Choć wydawać by się mogło, że takie dziwactwo nie ma szans na odniesienie sukcesu, stało się dokładnie na odwrót: Author Clock zebrał ponad 3,5 mln zł, a do końca zbiórki pozostał jeszcze tydzień. Jako że projekt jest wyróżniony na stronie głównej Kickstartera, można się spodziewać, że końcowy wynik będzie jeszcze lepszy.
Powiedzmy sobie wprost – Author Clock to gadżet raczej bezużyteczny. Jego wartość użytkowa jest znikoma, a trudno też nazwać go dziełem sztuki, więc zwykle w takiej sytuacji bez cienia wyrzutu krytykowałbym zbiórkę za napędzanie spirali zbędnego konsumpcjonizmu.
Jako wielki miłośnik książek rozumiem jednak, dlaczego blisko 6000 osób wpłaciło pieniądze na powstanie tego zegarka – to zupełnie nowy, odświeżający sposób na wykonanie funkcji, którą trudno jest wykonać w sposób niestandardowy. To też bardzo ciekawy sposób na powiększenie swojej osobistej bazy cytatów, a być może i poznanie nowych książek, jeśli jakiś cytat znajdzie odpowiedni oddźwięk. A też przy okazji wykonania tak błahej czynności, jak sprawdzenie czasu, dostajemy bonus w postaci drobnej gimnastyki umysłowej. Czego tu nie lubić?
Osobiście przed zamówieniem powstrzymuje mnie tylko brak wbudowanego budzika i podświetlenia ekranu. Jeśli jednak twórcom się powiedzie i kiedyś powstanie druga generacja, uzupełniająca te braki, prawdopodobnie się skuszę.