Supernowa zaskoczyła astronomów. Nie wygląda tak jak wszystkie inne
35 milionów lat świetlnych od Ziemi w odległej galaktyce należącej do Gromady Galaktyk w Pannie doszło do eksplozji supernowej. Temu wycinkowi nieba przyglądał się akurat Kosmiczny Teleskop Hubble’a. Okazało się, że ta konkretna supernowa znacząco różni się od wszystkich innych.
Analizując dane z Hubble’a, astronomowie dostrzegli, że w zewnętrznej warstwie gwiazdy w ogóle nie było wodoru. Problem jednak w tym, że co do zasady nie obserwuje się tak chłodnych gwiazd jak ta, które pozbawione byłyby wodoru. Żółte, chłodne gwiazdy pod koniec życia zazwyczaj otoczone są rozległą warstwą wodoru, która skrywa gorące, błękitne wnętrze. Jak nie ma wodoru, gwiazda zazwyczaj jest bardzo gorąca, wręcz błękitna. Ta była żółta. Zdjęcia gwiazdy zostały wykonane na 2,5 roku przed eksplozją.
Kiedy doszło już do eksplozji - skatalogowanej później jako 2016yvr - okazało się, że nie pasuje ona do typu gwiazdy obserwowanego ponad dwa lata wcześniej. Co zatem się stało z wodorem wewnątrz gwiazdy?
Możliwe, że gwiazda miała wcześniej otoczkę wodorową, ale tuż przed eksplozją w jakiś sposób ją utraciła. Jeżeli jest to gwiazda pojedyncza, to mogła odrzucić swoje zewnętrzne warstwy podczas silnych erupcji, które targają takimi gwiazdami w ostatnich momentach ich życia, i dopiero wtedy eksplodować. Alternatywnie, jeżeli gwiazda należy do układu podwójnego, mogła zostać odarta z wodoru przez swojego gwiezdnego towarzysza. Przyciąganie grawitacyjne drugiej gwiazdy w układzie mogło stopniowo odciągać wodór z jednej gwiazdy w kierunku drugiej. Tak czy inaczej, przed eksplozją wodoru na gwieździe już nie było.
Gwiazda wyrzuciła z siebie... wodór
Badacze jednak zaznaczają, że druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Dlaczego? Szczątki eksplodującej gwiazdy, które rozleciały się na wszystkie strony, po pewnym czasie uderzyły w ogromne ilości wodoru. Całkiem możliwe, że szczątki gwiazdy uderzyły zatem w wyrzucone wcześniej fragmenty jej byłej atmosfery. Sądząc po odległości, w jakiej szczątki dotarły do wodoru, gwiazda musiałaby go odrzucić ok. trzydziestu lat przed eksplozją.
Pytanie o przyczynę wyjątkowości tej eksplozji pozostaje jednak nadal otwarte. Jakby nie patrzeć, o ile naukowcy bezustannie rejestrują kolejne supernowe, to bardzo rzadko udaje się obserwować gwiazdę tuż przed eksplozją. W naszej wiedzy wciąż jest bardzo dużo luk, jeżeli chodzi o to, jak zachowuje się gwiazda w ostatnich chwilach przed eksplozją.
Gdy za 5-10 lat kurz po eksplozji opadnie, naukowcy będą w stanie sprawdzić także drugą alternatywę, szukając teoretycznego gwiezdnego towarzysza, który mógł zabrać sobie wodór z nieistniejącej już gwiazdy. Do tego czasu żadnej z dwóch teorii nie można ostatecznie wykluczyć.