Apple zrobił sobie Fitness+ i wkurzył twórców apek. Programiści nie mają szans z monopolistą
No i mamy kolejny argument za zakupem Apple Watcha. Jego producent właśnie zapowiedział ciekawą usługę Fitness+ dla tych, którzy używają zegarka do utrzymania zdrowia i formy. Pewnie będzie bardzo udana. Niedobrze.
Nie ma nic dziwnego w tym, że Apple poszerza zestaw usług o kolejne. Sprzęt ma coraz mniejsze i mniejsze znaczenie na rzecz oprogramowania. A sprzedawanie tegoż oprogramowania w formie usługi jest bardzo, bardzo rentowne. Paradoksalnie też przyjazne dla naszego portfela – tak jak przy zakupie na raty często płacimy wyższą kwotę, ale rozciągniętą w czasie, więc tak bardzo tego nie odczuwamy.
W portfolio Apple’a mamy już chmurę iCloud na dane, Apple Music do strumieniowania muzyki, Apple TV+ do filmów i seriali, Apple Arcade do gier i Apple News+ do czytania wiadomości z kraju i ze świata. Teraz możemy też dodać do tego Apple Fitness+ do sportu i fitnessu. A także kupować te usługi w pakietach Apple One. Konkurencja ma również podobne usługi, czasem toczka w toczkę pokrywające się z ofertą producenta iPhone’ów. W czym problem?
Apple ma małe kłopoty wizerunkowe i duże kłopoty prawne.
Apple przez lata budował swój ekosystem usług i aplikacji jako zgraną całość. Banalnie prostą w obsłudze i zarządzaniu dla użytkowników sprzętów tej firmy i w zasadzie niedostępny dla tych z nas, którzy mają urządzenia od innego producenta (z drobnymi wyjątkami). W swoim bezkompromisowym dążeniu do zapewnienia sobie jak największych przychodów użytkownikom jak najlepszych doświadczeń firma dba o to, by to właśnie jej usługi były najchętniej wybierane przez użytkowników iSprzętów. Bo są najlepsze, najbezpieczniejsze i najłatwiejsze w obsłudze – zdaniem Apple’a.
To niestety miewało bardzo przykre konsekwencje dla tych twórców usług i oprogramowania, którzy decydowali się budować swój biznes w oparciu o App Store – sklep z aplikacjami i cyfrowymi usługami dla urządzeń marki Apple. Nieraz się bowiem zdarzało, że aplikacje i usługi replikujące funkcje zapewniane przez te od producenta iPhone’ów były wypraszane z App Store’a. Nawet jeśli pojawiły się na długo, zanim Apple wpadł na dany pomysł. To jednak nadal nie jest najważniejszy z problemów, bo – trzeba przyznać – takie zachowanie ze strony tej firmy staje się coraz rzadsze.
Dużo ważniejszy jest fakt, że Apple Fitness+ staje do nierównej walki z innymi dostępnymi od lat w App Store usługami, takimi jak Fitbit Coach, Nike Training Club czy Freeletics. Nierównej dla reszty – bowiem za każdym razem, gdy opłacimy w nich członkostwo, Apple pobiera od tej opłaty prowizję. Wszak na tym zarabia. Nietrudno się domyślić, że przychody z Fitness+ nie są w ten sposób uszczuplane, wszak Apple sam sobie owej prowizji płacić nie będzie.
Problem w tym, że i bez Fitness+ firma Apple jest na celowniku urzędów antymonopolowych na całym świecie.
Skargi na Apple’a nieustannie narastają. Dostawcy usług i oprogramowania skarżą się, że Apple nie zapewnia równej konkurencji, promując własne usługi w atrakcyjniejszych z uwagi na brak prowizji cenach. Protestują przeciwko wymuszaniu App Store’a jako jedynego źródła usług i oprogramowania dla użytkownika sprzętów mobilnych Apple’a. Domagają się możliwości ustawienia przez użytkownika domyślnych aplikacji innych niż te od Apple’a. Zarzuty cały czas się mnożą, a sytuacja dla giganta wygląda coraz mniej ciekawie.
Na myśl od razu przychodzi historyczny pierwszy proces antymonopolowy w historii branży – a więc ten wytoczony przeciwko firmie Microsoft. Tej zarzucano nielegalne wykorzystywanie pozycji siły do wymuszania stosowania wbudowanych w Windowsa aplikacji i utrudnianie tym samym życia dostawców zewnętrznego oprogramowania. Firma cudem uniknęła podziału – ciekawe, czy ta sama sztuczka uda się prawnikom Apple’a.
Na dziś bowiem Fitness+ tylko dolewa oliwy do ognia i może mieć dla Apple’a bardzo niedobre konsekwencje. Nie jest powiedziane, że firma wybroni się równie łatwo co Microsoft. Trudno też powiedzieć jak by miał wyglądać taki hipotetyczny urzędowy podział firmy. Wyobraźmy sobie jednak, że App Store zostanie przekształcony w zewnętrzną firmę, w której Apple mógłby – na tych samych co inni zasadach – publikować swoje usługi i oprogramowanie. Konsument może by i na tym skorzystał. Struktura przychodów Apple’a wyglądałaby wtedy jednak gorzej. Dużo, dużo gorzej.