REKLAMA

Leica M10 Monochrome nie fotografuje w kolorze. Właśnie za to ją uwielbiam

Aparaty z serii Leica M albo się kocha, albo nienawidzi. Albo marzysz o jednym z nich, albo uważasz, że to przepłacone gadżety dla snobów i ludzi, którzy nie mają co robić z kasą. Ja od lat jestem raczej w tej pierwszej grupie. Tym bardziej z wielką ekscytacją wziąłem na krótką chwilą nową Leikę M10 Monochrome, która fotografuje wyłącznie w czerni i bieli.

Leica M10 Monochrome nie fotografuje w kolorze. Za to ją uwielbiam
REKLAMA
REKLAMA

Idea aparatu, który robi tylko czarno-białe zdjęcie nie jest zupełnie nowa. A M10 Monochrome nie jest pierwszym aparatem tego typu. To tak naprawdę kontynuacja modelu M Monochrome bazującym na Leice M9, który swoją premierę miał w 2012 roku. Potem, w 2015 r. była jeszcze wersja Typ-246.

Leica M10 Monochrome test class="wp-image-1096007"

Korpus to klasyka, ale 40-megapikselowy sensor to rewolucja

Korpus Leiki M10 Monochrome waży 660g (z akumulatorem i kartą pamięci) i bazuje na smukłym korpusie modelu Leica M10-P. Zupełną nowością jest natomiast matryca. Sercem aparatu Leica M10 Monochrome jest pełnoklatkowy sensor o rozdzielczości 40 megapikseli (24 Mpix w poprzednim modelu).

Niemiecki producent twierdzi, że sensor został „zaprojektowany od podstaw” do rejestrowania czarno-białej fotografii. Nowa matryca ma zakres czułości ISO 160-100 000, co oznacza, że bazowa czułość ISO została obniżona o 1 EV z ISO 320. Aparat oferuje prędkość maksymalną zdjęć seryjnych do 4,5 kl./s i czasy naświetlania do 1/4000 s. O autofokusie nie ma co pisać, bo go tu nie ma. Podobnie jak trybu filmowego.

Leica M10 Monochrome test class="wp-image-1096010"

Korpus M10 Monochrome został zapożyczony z M10-P. Poza tym to ręcznie składany dalmierz cyfrowy o klasycznej, pięknej formie i najwyżej jakości. Wizjer umieszczony po lewej stronie aparatu pozwala obserwować drugim okiem, co się dzieje poza kadrem.

Wizjer jest świetny, ale mi w fotografowaniu bardzo przeszkadzała jego muszla. Z jakiegoś względu fotografując w okularach, nie mogłem widzieć całego obrazu. Fotografowałem zatem zazwyczaj przez Live View na dotykowym, chociaż nieodchylanym, 3-calowym ekranie LCD o rozdzielczości 1 040 000 punktów.

Leica M10 Monochrome test class="wp-image-1096016"

Zastosowano tu także nowy, niemal bezgłośny mechanizm migawki. Na pierwszy rzut oka to drobny szczegół, ale w praktyce robi różnicę, kiedy fotografując, nie chcemy na siebie zwracać uwagi. Różnica jest naprawdę wyczuwalna.

Leica M10 Monochrome test class="wp-image-1096031"

Ergonomia aparatu jest typowa dla Leiki. Miłośnicy wyprofilowanych gripów i wielu przycisków będą zawiedzeni. Leica M10 Monochrome przypadnie do gustu zwolennikom prostoty i minimalizmu. Aparat ma zaledwie kilka przycisków i tarcz, ale wszystko, co trzeba, jest pod ręką. Jedyne, co mi przeszkadza, to mała, wysuwana tarcza służąca do zmiany czułości ISO. Aby zmienić wartość, trzeba ją wysunąć do góry, co nie jest takie proste i intuicyjne. Tarcza stawia dziwnie duży opór.

Leica M10 Monochrome test class="wp-image-1096022"

Trochę irytujące jest proces wymiany karty pamięci (pojedyncze gniazdo SD) lub akumulatora. W tym celu trzeba odkręcić pokrywę całego spodu. Takie rozwiązanie ma jednak swoje plusy. Po latach targania spód aparatu się rysuje. W większości modeli nic z tym nie zrobimy. W przypadku niemieckich dalmierzy wystarczy przynieść skrzynkę złotych monet do sklepu z czerwonym logiem i po prosty kupić oraz wymienić dolną pokrywę na nową.

Leica M10 Monochrome test class="wp-image-1096025"

Dlaczego aparat, który robi zdjęcia tylko w czerni i bieli, ma sens?

Idea tworzenia matrycy, która daje obrazy tylko w czerni i bieli ma wiele sensu. Tu nie chodzi tylko o hipsterski zabieg, wizję artystyczną czy sentyment. Tu chodzi o coś więcej. Dążenie do jeszcze wyższej jakości obrazu i jego unikalnej charakterystyki.

 class="wp-image-1096106"

Przede wszystkim, warto wyjaśnić, że matryce aparatów z założenia rejestrują obraz czarno-biały. W zwykłym aparacie jest jeszcze siatka Bayera, która tworzy kolor poprzez ekstrapolację pojedynczych komórek. Czujniki matrycy przesłonięte barwnymi filtrami RGB odpowiadają za konkretny kolor (niebieski, zielony i czerwony).

W Leice M10 Monochrome po prostu usunięto ten element, dzięki czemu obraz pada bezpośrednio na sensor. Przy filtrze Bayer jednemu punktowi realnego obrazu odpowiadają trzy piksele. W M10 Monochrome każdy piksel światła staje się jednym pikselem w końcowym obrazie. Piksele matrycy monochromatycznej rejestrują jedynie poziom jasności, stopnie szarości, a nie kolor. I tyle.

Obraz nie jest konwertowany. Dzięki temu możemy uzyskać lepszą jakość obrazu, w szczególności wyższą ostrość niż w przypadku większości aparatów kolorowych. Przypomina to nieco zasadę rejestracji obrazu przez błonę czarno-białą.

 class="wp-image-1096109"

Idąc dalej, filtry kolorowe stosowane w większości czujników pochłaniają około 1EV światła. Mówiąc dokładniej, każdy pochłania dwa kolory, przepuszczając jeden, np. filtr czerwony pochłania (blokuje) światło zielone i niebieskie. Matryca bez takiego filtra otrzymuje zatem o 1EV więcej światła niż matryca kolorowa przy identycznej ekspozycji w tych samych warunkach oświetleniowych.

 class="wp-image-1096133"

Niestety, aparat miałem tylko na chwilę i nie mogłem pozwolić sobie na fotografowanie nim zbyt wiele czasu. Mimo to, widać jednak, że nowa matryca radzi sobie wyśmienicie. Już obraz z Leiki M Monochrome Typ-246 były praktycznie idealny pod względem jakości. M10 Monochrome idzie jeszcze dalej: teraz zdjęcia mają aż 40 Mpix, przez co wzrosła ich szczegółowość.

 class="wp-image-1096124"

Na tym prostym teście szumów widać wyraźnie, że Leica M10 Monochrome wyśmienicie radzi sobie z cyfrowym ziarnem. Bardzo delikatne szumy pojawiają się ISO 3200, ale nawet przy ISO 12800 jakość obrazu jest dobra, cyfrowe ziarno ma bardzo przyjemny charakter, który nie przeszkadza, a wręcz nadaje charakteru.

 class="wp-image-1096157"

[gallery ids="1096160,1096163,1096166,1096169,1096172,1096175,1096178"]

Tym aparatem zdjęcia robi się jeszcze bardziej świadomie

Na co dzień fotografuję tylko aparatami z AF. Przejście na MF jest zawsze dużym szokiem, ale i przyjemnością. Przyjemnością, która pozwala bardziej skupić na fotografowaniu. Robię mniej zdjęć z przypadku, bo przecież wykonanie każdego zdjęcia nie jest oczywiste, jak w smartfonie czy nowoczesnym aparacie z dotykowym ekranem, gdzie wystarczy wskazać punkt na ekranie, a ułamek sekundy później wyostrzone zdjęcie jest gotowe. Tu trzeba się skupić, pokręcić, uruchomić nie tylko głowę, ale i nogi, bo przecież nie ma zmiennej ogniskowej. Za to kocham aparaty Leica.

 class="wp-image-1096130"

W przypadku Leica M10 Monochrome ten pietyzm, skupienie na fotografowaniu idzie krok dalej. Robiąc zdjęcia M10 Monochrome, musiałem zupełnie przestawić swój umysł na patrzenie w czerni i bieli. Inaczej konstruować kadry. Szukać kontrastów, nieco znieczulić się na kolory, a bardziej skupić na formach, kształtach, wzorach. Musiałem fotografować jeszcze bardziej świadomie, co oczywiście jest bardzo trudne.

 class="wp-image-1096115"

Pewnym ułatwieniem jest świetny 3-calowy ekran, na którym można włączyć podgląd na żywo i focus peaking. To wprawdzie nie daje tyle frajdy, co robienie zdjęć w klasyczny sposób przez wizjer, ale zdecydowanie ułatwia pracę np. przy zdjęciach ze statywu.

 class="wp-image-1096127"

Jest jeszcze jeden aspekt, za który czarną Leikę M10 Monochrome, można pokochać. Ten aparat nie zwraca na siebie zbytnio uwagi. Jest cały czarny, stosunkowo mały, nie ma nawet czerwonej kropki. Nowy niemiecki dalmierz po prostu nie przyciąga wzroku ludzi. W dodatku migawka jest tak cicha, że nie stojąc 4-5 m od aparatu, prawie jej nie słuchać. To też pomaga.

Ktoś może powiedzieć, że przecież w bezlusterkowcach mamy migawkę elektroniczną, która jest zupełnie bezgłośna. To prawda, ale jednak fotografowanie z migawką mechaniczną daje dużo większą przyjemność.

 class="wp-image-1096121"

Leica M10 Monochrome to aparat fantastyczny, ale bardzo specyficzny

Od lat kocham aparaty Leica, a obrazy z M10 Monochrome dają świetną jakość. Sam korpus to dzieło sztuki: zarówno pod względem jakości wykonania, jak i wzornictwa. Jest to jednak także sprzęt niezwykle nieuniwersalny, kompletnie niszowy i unikatowy. Mimo że nie robię zbyt wielu czarno-białych zdjęć, to uwielbiam ten sprzęt. Nawet przez pryzmat jego ceny, która w Polsce wynosi 36 900 zł.

REKLAMA
Leica M10 Monochrome test class="wp-image-1096034"
Fot. Martyna Basel

Jeśli kochasz ideę niemieckich dalmierzów, a fotografia czarno-biała to twoja domena, zapewne nie znajdziesz lepszego sprzętu dla siebie, niż Leica M10 Monochrome. I pewnie nawet nie muszę ci o tym pisać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA