I po co ten kompleks Apple'a? Oto Xiaomi Mi Watch - bezczelna kopia Apple Watcha
Chińczycy się w tańcu nie certolą. Xiaomi niebawem wypuści na rynek zegarek. Tak łudząco podobny do Apple Watcha, że kolejny raz nie zostawia cienia wątpliwości co do podejścia firmy do poszanowania własności intelektualnej.
Już piątego listopada podczas konferencji Xiaomi mamy zobaczyć nowy smartfon firmy, którym zapewne będzie Xiaomi Mi Note 10. Teraz jednak sam szef Xiaomi zaprezentował światu zegarek, który zadebiutuje wraz z nowym smartfonem – Xiaomi Mi Watch.
Apple Mi Watch – co o nim wiemy?
Tak naprawdę niewiele. Ma być to smartwatch pracujący pod kontrolą Wear OS – systemu operacyjnego od Google’a. Jest to dobra i zła wiadomość: dobra, bo Wear OS to dość rozbudowana platforma, co oznacza, że zegarek będzie oferował mnóstwo użytecznych funkcji. Zła, bo Wear OS nawet na najlepszych smartwatchach działa po prostu marnie, a do tego jego rynkowe pokrycie mieści się w granicy błędu statystycznego. Cóż, Xiaomi Mi Watch może zmienić jedno i drugie, i na to liczymy.
Niestety wiemy też, jak Xiaomi Mi Watch będzie wyglądał i to nie są dobre wieści. Czy może raczej jest to kwestią punktu widzenia.
Z perspektywy konsumenta, który chciałbym kupić Apple Watcha, ale nie ma iPhone’a albo nie może sobie pozwolić na zegarek z Cupertino, Mi Watch to rozwiązanie idealne – z daleka nikt nie odróżni jednego od drugiego.
Jednak z perspektywy kogoś, kto ma jakiekolwiek poszanowanie dla własności intelektualnej, Xiaomi Mi Watch to w najłagodniejszym określeniu produkt bardzo podobny do Apple Watcha, a w najbardziej bliskim rzeczywistości – ordynarna zżynka z zegarka Apple.
Owszem – krawędzie są spłaszczone i zegarek w całości jest bardziej kanciasty, więc da się wybronić, że jednak obydwa produkty się różnią. Widać jednak wyraźnie, że Xiaomi celuje tu w podobieństwo do Apple Watcha i tym chce przyciągnąć konsumentów; mamy tę samą koronę, ten sam przycisk, nawet bardzo podobne kreacje reklamowe, zupełnie jak w przypadku Xiaomi Mi8, który był bezczelną kopią iPhone’a X.
Byłem w stanie zrozumieć do pewnego stopnia silne „inspirowanie się” produktami Apple’a jakieś pół dekady temu, gdy Xiaomi nadal walczyło o uznanie na rynkach innych niż chiński. Gdy ich produkty naprawdę odstawały od konkurencji i trzeba było walczyć czym się da, by przyciągnąć konsumenta.
Ale teraz? Xiaomi w ostatnich latach produkuje hit za hitem, nie tylko w ujęciu sprzedażowym, ale też jakościowym. Ich smartfony robią kapitalne wrażenie i nie mam wątpliwości, że zegarek również stanie na wysokości zadania.
Po co więc ten kompleks Apple’a? Przecież nie jest tak, że w Chinach brakuje utalentowanych designerów, którzy mogliby rzucić wyzwanie działowi projektowemu z Cupertino – wystarczy spojrzeć na projekty Oppo i Huaweia, by to zrozumieć.
A jednak Xiaomi nadal uparcie zamiast projektantów zatrudnia żywe kserokopiarki. Nie pojmuję.
Tym niemniej jestem bardzo ciekaw zegarka, jaki wypuści w świat Xiaomi. Wear OS zasługuje na dopracowany smartwatch, na którym platforma Google’a w końcu będzie mogła rozwinąć skrzydła – jak dotąd takiego nie dostała i kto wie, może Xiaomi Mi Watch w końcu to zmieni.