Zanim spalimy Cejrowskiego na stosie, przeczytajmy, co właściwie napisał o pożarach w Amazonii
Dziś w mediach szeroko i w niezbyt pochlebnym stylu publikowana jest wypowiedź Wojciecha Cejrowskiego, dziennikarza-skandalisty, na temat pożarów w Amazonii. Media skupiły się na samej postaci, nie na tym, co Cejrowski pisze.
Wojciech Cejrowski z pewnością nie jest znany z tego, że jest znany – jak istotna część znanych ludzi z telewizora. Prowadził przed wieloma laty znane i wówczas lubiane programy satyryczne, promował muzykę country w naszym kraju. Jest też z zamiłowania podróżnikiem – zwiedził boso istotną część południowej i środkowej Ameryki, co opisał w kilku bardzo ciekawych książkach. Najbardziej znany jest jednak ze swoich poglądów. I to tak skrajnych, że z panem Wojciechem pewnie nigdy byśmy się nie dogadali.
Wojciech Cejrowski jest osobą bardzo mocno wierzącą i nie boi się publicznie manifestować swojej wiary – a także bardzo konserwatywnych poglądów. Często wręcz ze smutkiem czytam jego wypowiedzi, bo tak jak świetnie się bawiłem przy programach WC Kwadrans czy przy czytaniu jego książek, tak jako postępowy obyczajowo ateista, który wiarę uważa za problem, a nie atut nowoczesnego społeczeństwa, sporą część wypowiedzi pana Cejrowskiego uważam, delikatnie rzecz ujmując, za bardzo szkodliwą. Szkoda, ale może przejdźmy do meritum sprawy.
„Nie dowierzam, nie chce mi się wierzyć w te pożary”.
W opublikowanym na facebookowym profilu króciutkim felietonie, pan Cejrowski kwestionuje naturalność pożarów amazońskiej dżungli. Powołując się na własne bogate doświadczenie twierdzi, że dżungla jest niepalna. I że by wypalić mały jej fragment, trzeba się nieźle napracować. Dziennikarz-podróżnik twierdzi wręcz, że gdyby nie filmy dokumentujące kataklizm, uznałby wieści o pożarze za bujdę. - Nie chce mi się wierzyć w te pożary. A jednocześnie głupio mi to mówić w sytuacji, gdy widzę filmy. Ha! A może ktoś podpalił ropę? Nie wiem – komentuje.
Spora część polskich mediów wzięła na tapet wypowiedź pana Cejrowskiego, w zasadzie – przynajmniej wedle autorów tych publikacji – rozszarpując ją na strzępy. Problem w tym, że zadziałał tu mechanizm szydźmy z oszołoma, kliknie się. Nie trzeba było długiego procesu weryfikowania faktów, by zdać sobie sprawę, że komentarz Cejrowskiego nie tylko nie jest oszołomski, a wręcz raczej niezbyt odkrywczy.
„Gdyby mi ktoś postawił zadanie podpalenia dużej połaci lasu w Amazonii, to bym go poprosił o napalm, lub dynamit do wysadzenia ropociągu”.
O stopniu palności lasów deszczowych wiem mniej więcej tyle, ile o rosyjskim balecie. Na szczęście nie musiałem długo szukać wiedzy od wykształconych w tym temacie ludzi, by zweryfikować słowa pana Cejrowskiego. W niemal każdym reportażu ze znanych amerykańskich mediów znajduje się tak zwana sekcja z ekspertem, w której ten komentuje bieżące wydarzenia, uzupełniając materiały reportera o stosowną wiedzę.
I w niemal każdym (nie sprawdziłem absolutnie wszystkich, stąd asekuracyjne niemal) ekspert potwierdza słowa polskiego podróżnika. Nawet w lansującym kojarzące się głównie z lewicą sposobie myślenia CNN, które – przynajmniej według stereotypów – najchętniej zwaliłoby całą tragedię na globalne ocieplenie czytamy opinię podobną do słów polskiego podróżnika. – Większość z tych pożarów to podpalenia. Nawet w porze suchej Amazonia – wilgotny las deszczowy – jest trudna do podpalenia, to nie sucha roślinność Kalifornii czy Australii – komentuje na łamach CNN Christian Poirier, szef organizacji Amazon Watch.
Dwója z egzaminu z medialnej dojrzałości.
Słuchajcie, ja wszystko rozumiem. Sam nie jestem pewien czy lubię pana Cejrowskiego, czy też nie. Cenię wiedzę, inteligencję i związane z nią błyskotliwe poczucie humoru. Nie toleruję za to forsowanych przez dziennikarza poglądów, które uznaję – piszę wyłącznie w swoim imieniu – za szkodliwe. Rozumiem więc czemu skupione wokół lewicowych idei media szukają tylko sposobu na ośmieszenie prawicowego światopoglądowo oponenta.
Ale do licha, to nie czas, nie miejsce i nie pora.
Dżungla amazońska odgrywa kluczową rolę w przetwarzaniu dwutlenek węgla w naszej atmosferze na tlen. Nie bez powodu jest nazywana płucami ziemi. Katastrofalne zniszczenia tego miejsca to problem nas wszystkich, a nie tylko odległej Brazylii czy Ameryki. Cały świat powinien zjednoczyć się i wyegzekwować od rządzącego w Brazylii prezydenta Bolsonaro natychmiastowe działania – a i tak podejrzewa się, że wypalanie dżungli prawdopodobnie pod pastwiska odbywa się za jego mniej lub bardziej cichym przyzwoleniem.
Tymczasem w polskich opiniotwórczych mediach narracja typu „hy hy, Cejroski nie wierzy w pożary, gupi katol, dawaj z nim na stronę główną, może jeszcze przypomnimy co mówił o aborcji i gejach”. No brawo, polskie media. Stoimy w obliczu bezprecedensowego zagrożenia nas wszystkich, a wy nie potraficie się wznieść ponad swoją małostkowość. To są wydarzenia nieporównywalnie wyższej wagi od utrzymania / usunięcia Kaczyńskiego od władzy czy całej reszty abstrakcyjnych sporów politycznych.
Komentarz Cejrowskiego jest co najwyżej niezbyt ciekawy, bo wtórny. Niewiele wnosi, więc jak ktoś ma gigantyczny problem z jego autorem, proponuję jego ignorowanie. Tymczasem przekręcanie jego wypowiedzi i nabijanie się z niej dla zasady jest nie tylko małostkowe. Biorąc pod uwagę skalę problemu, jest wręcz głupie i nieodpowiedzialne.