To były czasy. Kiedy pierwsze komputery Apple'a drenowały portfel w podobny sposób, jak nowy Mac Pro
Wysokie ceny produktów Apple’a nie dziwią już nikogo. Wbrew pozorom są częst całkiem uzasadnione. Ale czy zawsze tak było? Tak, a po uwzględnieniu inflacji bywało jeszcze drożej. Pozwólcie, że posłużę się przykładami.
Nie przepadam za sprzętem i oprogramowaniem Apple’a z wielu różnych przyczyn, o których rozmawiać teraz szkoda czasu. I tak, uważam, że są za drogie… dla mnie, subiektywnie. Bo płaciłbym w nich za elementy, które mnie osobiście zupełnie nie obchodzą. Wielokrotnie jednak próbowano samodzielnie złożyć urządzenia Apple’a z niemal identycznych komponentów – często okazywało, się że wydatek byłby równie wysoki.
Nie dziwmy się więc, że Apple swoje produkty poniekąd z kategorii luksusowej wycenia odpowiednio względem tej półki. Trzeba jednak przyznać, że nowy Mac Pro i monitor do niego wywołały w komentarzach na Spider’s Web prawdziwą lawinę. 3800 zł za stojak do monitora to faktycznie kwota nieco absurdalna. Pisaliście jednak, że kiedyś było inaczej. Lepiej. Że Steve Jobs by nie dopuszczał do takich szaleństw. Pozwólcie, że przypomnę wam, że stary Apple to nie tylko kultowy już Apple II.
Najdroższe komputery Apple’a ubiegłego wieku – lista TOP 13.
Jako że to tekst z cyklu To były czasy listę tę musimy ograniczyć do starszych komputerów. Nie znajdzie się więc w nim nowy iMac Pro za ponad 13 tys. dol. czy MacBook Pro za niespełna dwa razy mniej. Wszystkie prezentowane pecety pochodzą z ubiegłego wieku i niech to będzie naszym kryterium. Gotowi na krótką powtórkę z historii? No to jedziemy! W kolejności od najtańszego do najdroższych. Ceny nie uwzględniają inflacji.
Macintosh XL. Cena: 4 tys. dol (1984 r.)
Macintosh XL był zmodyfikowaną wersją komputera Lisa (znajdzie się niżej na naszej liście). Pierwotnie zresztą nazywał się Lisa 2/10 i był sprzedawany wyłącznie z systemem Lisa OS, ale ten pomysł nie wypalił. Do Macintosha XL dołączano więc MacWorks XL, a więc program emulujący 64-kilobajtowy ROM Macintosha.
Komputer wyposażony był w napęd dyskietek 3,5 cala 400K a także dysponował 10-megabajtowym twardym dyskiem typu Widget. Pamięć masową można było rozszerzyć o kolejne 5 MB lub 10 MB za pomocą zewnętrznych dysków ProFile. Za wydajność odpowiadał układ Motorola 6800 taktowany z częstotliwością 5 MHz, któremu towarzyszyło 512 KB RAM. Z uwagi na wspomniany wyżej MacWorks XL, to właśnie w kontekście tego komputera po raz pierwszy użyto potocznego określenia Hackintosh – dziś używanego w przypadku komputerów innej marki niż Apple z zainstalowanym macOS-em.
12-calowy wyświetlacz Macintosha XL pracował w rozdzielczości 720 x 364 piksele. Komputer można było przyspieszyć za pomocą modułu XLerator 18 – nawet do 8 MB RAM. Co ciekawe, tego sprzętu nie zabiły ani konkurencja, ani wysoka cena. Zrobiła to sama niezaradność Apple’a, który… nie dopilnował dostępności podzespołów u podwykonawców. Macintosha XL przestano produkować, bo nie było z czego.
Macintosh SE/30. Cena: 4,9 tys. dol. (1989 r.)
Gdybyście kiedykolwiek trafili do Milionerów i dostali pytanie o treści „Który z komputerów Apple’a wyposażonych w czarno-biały wyświetlacz był najszybszy”, to już znacie odpowiedź: Macintosh SE/30. Będąc świadom jak wielkiej liczbie osób pomogłem, z dużą satysfakcją dodam, że to pierwszy komputer tego producenta, w którym seryjnie montowano napęd dyskietek 1,44 MB. I pierwotnie stanowił dużą zagwozdkę dla ówczesnych szefów marketingu firmy z Cupertino. Apple do tej pory dodawał literkę „x” tym urządzeniom, których odświeżone wersje dostały procesor Motorola 68030. SE/30 był następcą SE, więc by zachować spójność nazw, musiałby nazywać się SEx. Także ten.
Komputer ten – z czasem, za sprawą aktualizacji oprogramowania – doczekał się możliwości obsługi nawet 128 MB RAM. Jedna z tych aktualizacji wymagała jednak dokupienia modułu rozszerzenia MODE32. Pozwalało ono nie tylko na adresowanie większej ilości pamięci, ale też otworzyło drogę do aktualizacji do Mac OS-a, który wymaga pełnego 32-bitowego adresowania (bez MODE32 Macintosh SE/30 zapewniał 24-bitowe adresowanie). Komputer sprzedawany był więc z systemem Apple System (do wersji 7.5.5).
To był udany i dobrze oceniany produkt, a jedyna krytyka kierowana pod jego adresem to mała liczba zmian względem poprzednich urządzeń. Czas wykazał, że to komputery starczające na wiele lat, zapewniając ich użytkownikom wysoki komfort pracy bez konieczności wymiany podzespołów.
Macintosh IIcx. Cena: 5,37 tys. dol. (1989 r.)
Czym się różnił IIcx od starszego i tańszego IIx? Jak przeczytacie, od razu przypomnicie sobie o jakiej firmie mowa. IIcx oferował dokładnie tą samą wydajność, co poprzedni model. Był jednak znacznie węższy, znacznie lżejszy i nieco cichszy. Poświęcono przy tym co prawda aż trzy sloty rozszerzeń NuBus na płycie głównej… ale oj tam, oj tam. Jest malutki i cichy! Na dodatek można go ustawić zarówno w pionie, jak i w poziomie, na co bardzo nalegał John Sculley, ówczesny prezes Apple’a.
Literka x w nazwie informuje nas, że w komputerze tym znajduje się procesor Motorola 6830. IIcx był ceniony za swoją modularną budowę, a instalowanie w nim nowych podzespołów – za sprawą autorskich zatrzasków Apple’a – nie wymagało używania śrubokręta. Choć procesora nie można było wymienić na nowszy, był przylutowany do płyty głównej. Komputer dobrze się sprzedał, mimo wysokiej ceny.
Macintosh II. Cena: 5,5 tys. dol. (1987 r.)
Przenosimy się w świat kolorów! „Dwójeczka” była bowiem pierwszym Macintoshem z kolorowym wyświetlaczem. Podana wyżej cena urządzenia dotyczyła jednak bazowego modelu. Kolorów może być przecież jeszcze więcej, więc edycja z 13-calowym monitorem i kartą graficzną wyświetlającą 8-bitowy kolor trzeba było zapłacić 7,145 tys. dol. Po uwzględnieniu inflacji, dziś sprzęt ten kosztowałby zawrotne 15,75 tys. dol.
Macintosh II był projektowany w tajemnicy przed Steve’em Jobsem. Miał on bowiem rozwiązać nie tylko problem braku kolorów w świecie Macintoshy, ale również i braku możliwości ich rozbudowy. Założyciel Apple’a upierał się przy zamkniętej architekturze sprzętowej, mimo że domagali się tego od niego klienci. Jobs zresztą uważał również, że nowy komputer powinien stawiać na wyższą rozdzielczość zamiast na kolory. Jobsa jednak zwolniono, a Macintosh II mógł przestać być wewnętrzną tajemnicą firmy.
W Macintoshu II znalazły się więc zatoki na dyski twarde (był sprzedawany z 40- lub 80-megabajtowymi napędami) i slot na drugi napęd dyskietek. Klawiaturę i myszkę podłączaliśmy do wprowadzonego w tym komputerze po raz pierwszy ADB (Apple Desktop Bus). Zresztą był to pierwszy komputer od czasów Apple I, do którego klawiatura nie była dołączona.
Za jego wydajność odpowiadał 16-megahercowy układ Motorola 68020 z dodatkowym koprocesorem 68881 do obliczeń zmiennoprzecinkowych, któremu towarzyszył 1 MB RAM (z możliwością rozbudowy do 8 MB). Apple uznał Macintosha II za swój sukces, a ten stał się podstawą pod projektowanie kolejnych pecetów. Choć jego bardzo wysoka cena powodowała, że znajdował się on na półce zarezerwowanej do tej pory na stacje robocze od Silicon Graphics czy HP.
PowerBook G3. Cena: 5,7 tys. dol. (1997 r.)
PowerBook G3 był promowany jako najszybszy laptop na rynku i nie bez powodu. Był bowiem pierwszym pecetem z nowiutkim układem PowerPC G3 na pokładzie, choć nowy sprzęt trudno było rozpoznać w tłumie… przy założeniu oczywiście, że tłum składa się z użytkowników Apple’a. G3 był bowiem zamknięty w dokładnie tej samej obudowie, co obecny niżej na tej liście PowerBook 3400c. Nawet jego płyta główna była w dużej mierze taka sama (choć, z uwagi na nieco zwiększone taktowanie chipsetu, pamięci do 3400 nie pasowały do G3).
Sprzęt zapewniał faktycznie bardzo wysoką wydajność za sprawą swojego 250-mehahercowego układu. Interfejs wyświetlał na 12,1-calowym wyświetlaczu TFT LCD w formacie SVGA. Notebook ten był jednak rynkową porażką i został wycofany ze sprzedaży już po niecałych pięciu miesiącach. Głównie za sprawą, lepszych i tańszych PowerBooków, zapowiedzianych nieoficjalnie w mediach.
Macintosh Quadra 700. Cena: 5,7 tys. dol. (1991 r.)
To jeden z nudniejszych komputerów Apple’a, trudno o nim cokolwiek ciekawego napisać poza faktem, że był to pierwszy desktop tego producenta zamknięty w obudowie typu mini-tower. Za jego wydajność odpowiadał procesor Motorola 68040 taktowany z częstotliwością 25 MHz, któremu mogło towarzyszyć do 68 MB RAM – co czyniło Quadrę 700 atrakcyjną, choć kosztowną propozycją dla klientów zajmujących się pracą naukową bądź inżynieryjną. Do wyboru były wersje z 80- lub 160-megabajtowym dyskiem twardym.
Całość uzupełniały wbudowana karta graficzna z 512 KB VRAM, co pozwalało na pracę w rozdzielczości 1152 x 870 pikseli oraz 8-bitowa, stereofoniczna karta dźwiękowa. Urządzenia zewnętrzne podłączaliśmy przez dwa złącza szeregowe, złącze sieciowe AAUI, wejście 3,5 mm jack i DV 25 SCSI. Komputer ten pracował pod kontrolą Systemu 7.0.1 z możliwością aktualizacji do Mac OS-a 8.
PowerBook 3400c. Cena: 6,5 tys. dol. (1997 r.)
Przez krótką chwilę sprzęt ten dumnie zajmował pozycję najszybszego laptopa na rynku. Wyposażony w 240-megahercowy układ PowerPC 603e komputer ten był pierwszym, który wprowadził architekturę PCI, pamięć EDO i 64-bitową, 40-megahercową szynę danych. Miał też wbudowany gładzik, co w tamtych czasach wcale nie było takie oczywiste.
Dostępne były trzy wersje PowerBooka 3400c, z różnym taktowaniem zegara procesora. DO tej najtańszej dołączano tylko modem i napęd dyskietek, te droższe oferowały też złącze Ethernet i napęd CD-ROM. Maksymalna objętość pamięci masowej do 3 GB, bazowa zaś 1,3 GB. No i nie zapominajmy o aktywnym, 16-bitowym wyświetlaczu.
Macintosh Portable. Cena: 7,3 tys. dol. (1989 r.)
To pierwszy w historii mobilny Macintosh, który – jak tylko został zapowiedziany – wywołał niemałe poruszenie i entuzjazm w mediach. Niestety nie przełożyło się to na wyniki sprzedaży, komputer ten był komercyjną porażką. Był bowiem za drogi względem tego, co oferował. Choć fani, podobnie zresztą jak dziś, zauważali, że jego cena uzasadniona jest zastosowanymi komponentami.
Takimi jak chociażby wyświetlacz z bardzo szybkim jak na tamte czasy odświeżaniem i wyraźnym obrazem – tego typu ekrany LCD rodzaju active matrix faktycznie były bardzo kosztowne. Wyświetlacz ten zainstalowany był na klapie, którą się zamykało, gdy nie korzystaliśmy z komputera. W nawigacji po interfejsie pomagał znajdujący się obok klawiatury i niemal zapomniany już trackball. Na cenę komputera wpływała też bardzo droga pamięć SRAM, która redukowała zużycie energii przez komputer i pozwalała na błyskawiczne uruchamianie z nowatorskiego wówczas stanu uśpienia.
Problemem Portable’a był jego akumulator. Komputer nie potrafił pracować bezpośrednio na zasilaniu przewodowym, jeżeli więc rozładujemy zgormadzoną w nim energię, samo podłączenie go do prądu nie pomagało. Należało poczekać, aż akumulator się doładuje na tyle, by ten przenośny Macintosh mógł się w ogóle uruchomić. A zastosowane kwasowo-ołowiowe ogniwa w istotnym stopniu traciły swoją sprawność za każdym razem, jak zostawały w pełni rozładowane.
Ten smukły laptopik ważył raptem 7,2 kg i mierzył 10 cm grubości. Wyposażony mógł być w napęd dyskietek i dysk twardy Hard Disk 40SC o pojemności 40 MB. Najnowsze dostępne dla niego oprogramowanie operacyjne to System 7.5.5.
Twentieth Anniversary Macintosh (TAM). Cena: 7,5 tys. dol. (1997 r.)
To produkt kolekcjonerski, więc jego ceny kwestionować się nie da. Pojawił się na rynku, by uczcić 20. urodziny Apple’a. W TAM-ie znajdował się 250-megahercowy procesor PowerPC 603e i 12,1-calowy aktywny wyświetlacz LCD z obrazem zapewnianym przez układ graficzny ATI 3D Rage II z 2 MB VRAM i obsługą rozdzielczości 800 x 600 px z 16-bitowym kolorem. Apple zdecydował się też na napęd CD-ROM 4x na SCSI, napęd dyskietek Superdrive, 2-gigabajtowy dysk ATA, tuner TV/FM i układ dźwiękowy 2.1 marki Bose.
Do komputera dołączana była unikalna, 75-przyciskowa klawiatura ADB ze skórzanymi palmrestami i z wbudowanym gładzikiem. Samą klawiaturę można było chować do obudowy TAM-a. Do komputera dołączany był też pilot do sterowania telewizją i radiem. TAM pracował pod specjalnie zaprojektowaną na jego potrzeby wersją Mac OS-a (7.6.1). Opcjonalnie można go było wyposażyć w kartę sieciową.
Wyprodukowano 12 tys. TAM-ów, z czego sprzedano 11 601 sztuk – pozostałe Apple zachował, by mieć części do ewentualnych napraw serwisowych. Można go było kupić wyłącznie na terenie Stanów Zjednoczonych, Japonii, Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii.
Macintosh IIci. Cena: 8,8 tys. dol. (1989 r.)
Komputer ten był w zasadzie dopaloną wersją Macintosha IIcx. Zamknięty jest w podobnej obudowie, a jego sercem była 25-megahercowa Motorola 68030 z koprocesorem 68882 do obliczeń zmiennoprzecinkowych. IIci był istotny dla przyszłości komputerów Apple, bo choć był sprzedawany z Systemem w wersji 6.0.4., to projektowany był jako modelowy sprzęt dla Systemu 7, który już był przez Apple’a projektowany.
To spowodowało, że komputer ten w końcu zapewniał 32-bitowe adresowanie pamięci i nowe mechanizmy nią zarządzania oraz pamięć podręczną drugiego poziomu dla procesora a także wiele innych elementów, których przyszły System 7 miał wymagać. I był przez swoich zamożnych klientów adorowany.
Macintosh IIci był, mimo swojej bardzo wysokiej ceny, najpopularniejszym Macintoshem w historii. Stosowany był przede wszystkim w wielkich firmach jako potężny koń roboczy, a jego modułowość i możliwość rozszerzania dodatkowymi podzespołami powodowały, że firmy nie miały zbyt wielu powodów by go prędko wymieniać.
Macintosh IIx. Cena: 9,37 tys. dol. (1988 r.)
To bezpośredni następca Macintosha II, który – jak nazwa sugeruje – został uaktualniony do konfiguracji z 16-megahercowym procesorem Motorola 68030 z koprocesorem 68882. W komputerze znalazł się 40-megabajtowy dysk twardy oraz, po raz pierwszy u Macintoshy, napęd dyskietek Superdrive.
Wprowadzono też do niego pamięci podręczne procesora, co pozwoliło mu być programowo wspieranym przez Apple System aż do wersji 7.5.5. Modularność Macintosha IIx pozwalała na dołożenie do niego drugiego napędu dyskietek i 6 kart rozszerzeń na slotach NuBus. To kolejny z koni roboczych Apple’a dla firm, więc przykro mi, ale innych ciekawostek na jego temat brak.
Apple Lisa. Cena: 10 tys. dol. (1983 r.)
O tym komputerze, dla odmiany, można pisać całe książki. To jeden z pierwszych pecetów w historii z graficznym interfejsem użytkownika. Był oczkiem w głowie Steve’a Jobsa (nazwa komputera to imię jego nieślubnej córki), jednak nawet Jobs musiał w końcu zmierzyć się z rzeczywistością, kiedy rynek ocenił Lisę jako zbyt drogą, zbyt wolną i ze zbyt małą liczbą dostępnego na nią oprogramowania. A i tak jej system operacyjny był wyjątkowo awaryjny, podobnie jak unikalne dla niej dyskietki FileWare.
Apple wiedział, że Lisa odniesie porażkę, dlatego też zmusił Jobsa do przejścia do działu Macintosh, który projektował komputer znacznie szybszy i znacznie tańszy. Ukochany komputer założyciela Apple’a znalazł w całej swojej historii raptem 100 tys. nabywców. Lisa miała jednak kilka unikalnych zalet, zarówno względem zewnętrznej, jak i wewnętrznej konkurencji.
Należą do nich pamięć chroniona systemu operacyjnego i interfejs użytkownika projektowany z myślą o jak najszybszej i jak najwygodniejszej pracy z dokumentami i ich obiegiem. Na dodatek w Lisie znajdował się dysk twardy, do 2 MB RAM, złącza rozszerzeń i duży wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości. Niestety, 5-megahercowa Motorola 68000 nie radziła sobie ze złożonym graficznym systemem operacyjnym. Lisa była bardzo powolną i ociężałą dziewczynką…
Macintosh IIfx. Cena: 12 tys. dol. (1990 r.)
Panuje przekonanie, że to Lisa była najdroższym komputerem starego Apple’a. Sam się zdziwiłem szykując się do tego tekstu, ale okazuje się, że znalazł się od niej jeszcze droższy Macintosh. Ta potężna stacja robocza była wyposażona w 40-megahercową wersję układu Motorola 68030 i faktycznie była zabójczo szybka. Komputer ten ma 32 KB pamięci podręcznej drugiego poziomu dla procesora, sześć slotów NuBus a także zestaw dodatkowych koprocesorów i ASIC-ów. Maksymalna ilość obsługiwanego SIMM RAM-u to 128 MB, a więc rozmiar w tamtych czasach wręcz niespotykany.
Wspomniane koprocesory to nie tylko akcelerator przeliczeń zmiennoprzecinkowych (Motorola 68882), ale również dwa układy odciążające CPU od obsługi napędów dyskietek, jeden do dźwięku, jeden do urządzeń ADB i jeden do obsługi złącz szeregowych. To była potęga prawdopodobnie w tamtych czasach jeszcze większa od będącego dla tego tekstu punktem zaczepnym nowego Maca Pro. A po uwzględnieniu inflacji, komputer ten kosztowałby dziś grubo ponad 24 tys. dol.