Gmail sam napisze za ciebie maila. Google eksperymentuje z nowymi funkcjami
Kolejna z zapowiedzianych na Google I/O 2018 nowości jest już dostępna do testowania. Tym razem zmiany czekają na nas w skrzynce pocztowej. Podpowiedzi w Gmailu można już włączyć, choć na razie tylko po angielsku.
W Gmaila wprowadzono funkcję sugerowania tekstu. Na podstawie uczenia maszynowego algorytm przewiduje, co zaraz napiszecie i podpowiada zakończenie zdania. Dzięki sugestiom macie szansę zaoszczędzić trochę czasu marnowanego poświęcanego na korespondencję.
Niestety teraz łyżka dziegciu. Polski jest trudnym językiem więc... no niestety na razie funkcja nie jest dostępna w naszym pięknym języku. Ale jeśli sporo piszesz po angielsku w pracy lub prywatnie, powinieneś się tematem zainteresować.
Duża część naszej korespondencji jest sformalizowana. Nie trzeba być urzędnikiem, żeby korzystać z utartych zwrotów czy formułek. Nie ma w tym nic zdrożnego. Wytarte tory komunikacyjne może i odbierają nieco polotu i lekkości komunikacji, ale czynią ją szybką, skuteczną i zrozumiałą dla obu stron. A to jest zwykle podstawowym celem większości internetowej korespondencji.
Jak włączyć Podpowiedzi w Gmailu?
Aby samemu przetestować nową funkcję, przede wszystkim zmieniamy w ustawieniach język Gmaila na angielski ze Stanów Zjednoczonych (wyspiarski niestety nie zadziała). Można to zrobić w ogólnych ustawieniach. W tym samym miejscu trzeba włączyć dostęp do trybu eksperymentalnego. Po zapisaniu zmian znów wchodzimy w ogólne ustawienia i zaznaczamy "Writing suggestions on" w kategorii Smart Compose. I to wszystko.
W trakcie pisania listu Gmail zacznie na szaro podawać końcówki niektórych zdań. Kiedy wpisałam w pole nadawcy adres mailowy Gustavo, kolegi z Gwatemali, Google sam zasugerował, żeby wstawić jego imię po „Hi”. Ledwie napisałam w kolejnej linijce „how", zaproponował "...are you?"
Wystarczy wcisnąć tab, żeby potwierdzić sugestie, albo pisać dalej, jeśli chce się zacząć maila w bardziej fantazyjny sposób. System ma się na bieżąco uczyć na podstawie tego, co i jak piszemy. Jeśli zdarza ci się nadużywać jakichś określeń, raczej się z tego w ten sposób nie wyleczysz.
Mam mieszane uczucia, bo u mnie to narzędzie po prostu wywołuje dreszcze.
Jest jak ciągłe przypomnienie, że ktoś/coś nieustannie analizuje moje maile. Wiem, że to rozwiązanie wygodne, szczególnie w korespondencji firmowej, która i tak składa się w dużej mierze z formułek mających sprostać wymogom korespondencyjnego savoir-vivre'u. Mimo to nie wiem, czy przekonam się do używania go.