Drogi Robercie Grynie, jesteś milionową osobą, która odwiedza Spider's Web! Wygrałeś iPhone'a!
Drogi Robercie, twój nowy Biedacoach może pokazać postkomunistycznym Polaczkom, jak robi się gruby biznes. Oto kilka rad ode mnie, dla ciebie - po starej znajomości – jak robić karierę w "szoszal midia".
Adresatem niniejszego listu jest Robert Gryn, syn Jerzego Gryna, który w latach 90. tworzył nad Wisłą struktury polskiego oddziału Ericsson. Po studiach i pracy za granicą Robert Gryn wrócił do Polski i zaczął zdobywać świat marketingu afiliacyjnego sprzedając reklamy "darmowego ajfona". Po kilku latach postanowił wraz ze swoją firmą, Codewise, zbudować narzędzie śledzące kampanie afiliantów. Współpraca zakończyła się wrogim przejęciem. Nie przeszkodziło to Grynowi w dokończeniu oprogramowania reklamowego, przez które rocznie przepływają reklamy warte ponad 1,5 mld dol. Jest dziś jednym z najbogatszych Polaków. To właśnie jego firmie zawdzięczamy kreacje podobne do załączonych poniżej:
[gallery ids="553319,553318,553317"]
Od kilku miesięcy Gryn kreuje się także internetowego motywatora i vlogera. Przed kilkoma dniami ogłosił rekrutację do swojego projektu o wiele mówiącej nazwie Biedacoach. Postanowiliśmy na nią odpowiedzieć w stylu głównego zainteresowanego.
Nie musisz znać się na Facebooku, aby zbierać "lajki".
Wystarczy dużo pieniędzy włożonych w reklamy i każdy może być internetowym celebrytą. YouTube i Facebook przepalą każdą kwotę, która sprawi, że wybrana twarz ukaże się milionom oczu Hindusów. Liczą się przecież tylko liczby, a czy widz rozumie co się do niego mówi, to już przecież drugorzędna kwestia.
Wszystkie chwyty dozwolone.
Tak samo jak w biznesie. Nic nie stoi przecież na przeszkodzie, aby dokonać wrogiego przejęcie swojego podwykonawcy. (Rober Gryn nie jest twórcą Codewise, wrogiego przejęcia dokonał w 2013 roku). W reklamie też można zwodzić i otumaniać odbiorców. Byle podali numer karty kredytowej. Ja sam mogę ci pomóc...
Poznałem jeden prosty trick. Mark Zuckerberg i Mateusz Grzesiak mnie nienawidzą.
<szeptem>Każdy ma swoją cenę.</szeptem>
To ty jesteś gwiazdą. Zuckerbergiem i Grzesiakiem w jednej osobie. Amalgamatem genialnego przedsiębiorcy i inspirującego mówcy motywacyjnego. Twórcą jednej z najszybciej rozwijających się polskich firm. A to na czym zarabiasz pieniądze... To zbyt skomplikowane, aby prości ludzie zrozumieli - jak mówiłeś w rozmowie z Forbesem.
Mi jednak wydaje się, że przejrzałem twoją strategię. Na Biedakołczu chcesz dzielić się z ludźmi swoimi patentami na zarabianie na reklamach! Nie każdy potrafi przecież:
- wybrać odpowiednio dziwny obrazek do reklamy środków na potencję. Uważaj! Ostrożnie!
- skopiować stronę Wyborczej i napisać artykuł o antyzmarszczkowych właściwościach klinka twarogowego przykładanego pod oczy kwadrans po północy.
- wykorzystać emerytów, dzieci czy innych, mniej biegłych użytkowników internetu robiących literówki podczas wpisywania adresów stron internetowych.
- pomagać w sprzedaży cudownych środków na odchudzanie, które co miesiąc ściągają z karty setki złotych (ach, ta magia małego druczku...).
I co najbardziej wspaniałomyślne - już teraz chcesz nagrodzić jednego z nas:
"Mam dla ciebie wymarzoną pracę. Współpracę z mną!"
Jeśli chcesz powrócić do naszej współpracy sprzed roku - zapraszam w moje niskie, ubogie progi. Mam nadzieję, że znajdziemy wspólny ponglisz.