REKLAMA

Swatting? Kiedyś tak się przekładało klasówki w szkole, teraz od tego zginął człowiek

Swatting jest w Stanach Zjednoczonych coraz popularniejszy. Kiedyś dzwoniono do szkoły z informacją, że jest bomba, aby w ten sposób przełożyć klasówkę. Dziś nasyła się oddział SWAT na streamera, żeby obejrzeć na żywo prawdziwą akcję policyjną. 

Swatting? Kiedyś tak się przekładało klasówki w szkole, teraz od tego zginął człowiek
REKLAMA
REKLAMA

Do oddziału policji w Wichita w stanie Kansas zadzwonił młody mężczyzna. Twierdził, że pokłócił się z rodzicami, był wściekły, więc strzelił ojcu w głowę. Młodszego brata i matkę trzyma jako zakładników. Nie wie, co zrobi, chwilowo rozważa polanie domu benzyną i podpalenie go.

Do oddziału SWAT, który podjechał pod wskazany adres, wyszedł mężczyzna. Policjant strzelił do niego. Mężczyzna nie był uzbrojony, nie było wokół niego domniemanych zakładników. Postrzał był śmiertelny, mężczyzna zmarł w szpitalu.

Czym jest SWATTING?

Swatting to wzywanie policji do wymyślonych zbrodni na czyjś adres. Celem jest wysłanie w określone miejsce uzbrojonego oddziału SWAT, dlatego często zgłoszenie dotyczy rzekomych zbrodni z udziałem broni palnej. To taki żart.

Swatting jest popularny w Stanach Zjednoczonych, to „żart” robiony głównie graczom, którzy w sieci transmitują swoją rozgrywkę mając przy tym włączone kamery. Kiedy do streamującego grę wpada uzbrojony oddział policji, widzowie mogą oglądać, jak wirtualne zmagania przerywa uzbrojony po zęby oddział, celujący do nieszczęsnej ofiary z prawdziwej broni.

Ofiarami swattingu często padają też celebryci. Stosunkowo łatwo zdobyć ich adres, a o wyczynach żartownisia mogą dowiedzieć się media, które rozsławią jego dokonanie. Ofiarami niewybrednego żartu stali się Miley Cyrus, Tom Cruise, Justin Biber, a nawet Clint Eastwood.

W wypadku tragedii z Kansas nie chodziło o sławę ani o oglądanie na żywo relacji z policyjnej obławy. Dwóch graczy pokłóciło się, grając w Call of Duty. Chłopak groził drugiemu swattingiem, tamten podał mu adres, na który może wysłać policjantów. Adres był fałszywy. SWAT trafił do przypadkowej osoby.

REKLAMA

Takie żarty nie tylko w Stanach. W Polsce też

W Stanach Zjednoczonych policja odnotowuje około 400 przypadków swattingu rocznie. W Polsce osobom, które zbyt pochopnie podają swój adres w internecie, rodacy co najwyżej zamówią pizzę, zestaw umywalek z dostawą do domu albo... usługi prostytutki. Swego czasy rodzina Dzikowskich, która postanowiła zamontować w swoim domu kamery i streamować obraz z nich w internecie, stała się ofiarą właśnie takich żartów.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA