Czas odpowiedzieć na pytanie: czy w Call of Duty: WWII będą swastyki oraz czarnoskórzy żołnierze Werhmachtu?
Abimbola Schmidt trzymał w spoconych rękach karabin MP40, strzelając w kierunku uciekających Francuzów. Jego czarna skóra lśniła od potu, lecz mundur Werhmachtu pozostawał nienagannie czysty. Czystej krwi był też Niemiec marokańskiego pochodzenia uśmiechający się pod nosem, widząc żabojadów zepchniętych na zachodni brzeg. Nikt nie oprze się tysiącletniej Rzeszy!
Mówi się, że historię piszą zwycięzcy. Jednak nawet oni nie są w stanie zamazać wszystkich faktów, które miały miejsce w przeszłości. Rosjan w dalszym ciągu uwiera Katyń. Ukraina odpowiada za zbrodnie ludobójstwa na Wołyniu. Naszej minister edukacji nie przechodzi przez gardło, że to Polacy dokonali haniebnego pogromu kieleckiego. Obok udawania, że pewne udokumentowane fakty nie miały miejsca, coraz powszechniejsze jest mieszanie historii z polityczną poprawnością. Prowadzi to do niesamowitych, przezabawnych rezultatów.
Deweloperzy dwoją się i troją, aby mniejszości dobrze się czuły w historycznie umocowanych strzelaninach.
Kluczowa grafika promocyjna Battlefield 1, która wylądowała również na okładce pudełka z grą, przedstawia czarnoskórego żołnierza biorącego udział w Pierwszej Wojnie Światowej. Nie jest to obrazek rozmijający się z prawdą. Amerykańscy żołnierzy z Harlem Hellfighters faktycznie brali udział w wojennych zmaganiach, będąc pierwszym w historii pułkiem piechoty złożonym w całości z czarnoskórych mężczyzn operującym na terenie Starego Kontynentu.
Członkowie Harlem Hellfighters nie przynieśli wstydu swojemu krajowi. Chociaż rząd Stanów Zjednoczonych początkowo nie chciał stawiać czarnoskórych żołnierzy obok białych obywateli lepszej kategorii, mężczyźni wyrwali sobie przezwisko „wojowników z piekła” z ust konających Niemców. To właśnie oni przyczynili się do nazwania w ten sposób 369. Pułku Piechoty Armii Amerykańskiej. Mamy więc bardzo ciekawy przypadek, który nadaje się na osobny film, więc czemu nie pudełko? Jestem zdania, że do okładki gry o wiele bardziej pasowałby Niemiec, Austriak, Francuz lub Brytyjczyk, ale cóż… EA podjęło decyzję, która ma umocowanie w historii.
Takiego umocowania na pewno nie posiada czarnoskóry nazistowski żołnierz, którego zobaczymy w Call of Duty: WWII.
Równocześnie z oficjalną zapowiedzią Call of Duty: WWII zaczęły wyrastać pierwsze pytania o prawdę historyczną. Czy w grze pojawią się swastyki oraz inne prawnie zakazane symbole odnoszące się do nazizmu? Czy gra będzie dobrze odwzorowana pod względem zgodności historycznej? Czy w trybie wieloosobowym dostaniemy tak zwane perki oraz skórki niszczące otoczkę realizmu? No i przede wszystkim - czy Activision pobije EA, wprowadzając do gry czarnoskórych nazistów?
Zacznijmy od swastyk. Symbol szczęścia i pomyślności zagarnięty przez Adolfa Hitlera i już na zawsze kojarzący się ze zbrodniami Drugiej Wojny Światowej faktycznie pojawi się w grze. Jednak tylko i wyłącznie w filmowej kampanii dla jednego gracza. Ta ma być do bólu realistyczna. Dlatego Activision nie ma zamiaru uciekać od tego symbolu, a deweloperzy Call of Duty: WWII umieszczają go wszędzie tam, gdzie ten faktycznie powinien się znaleźć.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa w przypadku trybów wieloosobowych.
Tam swastyki już nie zobaczymy. Ani na mundurach nazistowskich żołnierzy, ani na niemieckich budynkach, ani nawet na plakatach propagandowych. Podczas rozgrywki online gracze mają przebywać w środowisku przyjaznym politycznie, kulturowo oraz cywilizacyjnie. Czyli takim bez totalitarnych symboli, za to otwartym na mniejszości i przewrażliwionych social justice warriors - internetowych bojowników o równouprawnienie i brak dyskryminacji.
Właśnie dlatego w trybie online każdy gracz będzie mógł zagrać czarnoskórym żołnierzem Werhmachtu, jeżeli tylko najdzie go taka ochota. Twórcy Call of Duty: WWII nie chcą ograniczać swoich fanów. Zgodnie z ich filozofią, jeżeli jakiś gracz utożsamia się z czarnoskórym awatarem, a do tego chce walczyć po stronie nazistowskich Niemców - proszę bardzo. Klient nasz pan. Taka możliwość jak najbardziej się pojawi. Oczywiście wyłącznie w trybach sieciowych.
Prowadzi to do groteskowej sytuacji, w której na serwerach Call of Duty: WWII będą biegać czarnoskórzy Niemcy z okresu drugiej wojny światowej, paradujący w mundurach Werhmachtu z wyciętymi swastykami. Prawda historyczna przewracałaby się w grobie, gdyby nie to, że jest wartością ponadczasową i wcześniej czy później zawsze triumfuje. Powstaje jednak pytanie - to dobrze czy źle, że w Call of Duty: WWII będzie dochodzić do tak osobliwych scen, jak ta przytoczona powyżej?
Wszystko zależy od tego, jakie oczekiwania ma Activision względem własnej produkcji. Decyzje takie jak ta z czarnoskórym nazistą sugerują, że raczej nie powinniśmy spodziewać się realistycznej drugowojennej strzelaniny. Wręcz przeciwnie - dostaniemy kolejny niezobowiązujący shooter bliskiego kontaktu, taki na szybkie wejście, dynamiczne starcie i szybkie wyjście. Trochę szkoda.
Nie liczyłem na drugą Red Orchestrę, ale większa dawka realizmu na serwerach na pewno by marce Call of Duty nie zaszkodziła.