REKLAMA

Ten gadżet będzie hitem korporacji! I symbolem wszystkiego, co jest z nami nie tak

Przecieram oczy ze zdumienia. Zbieram szczękę z podłogi. Najnowszy hit Kickstartera, który przekroczył o kilkaset procent swój cel zbiórki w zaledwie dwa tygodnie, to zarazem najbardziej idiotyczny gadżet, jaki istnieje, jak i najbardziej genialny gadżet, jaki mógł powstać w XXI wieku. Oto Fidget Cube.

16.09.2016 17.32
Fidget Cube będzie hitem w korporacjach!
REKLAMA
REKLAMA

Każdy z nas miewa tzw. „tiki nerwowe”. Klikamy długopisami, pukamy w stolik, drży nam noga. Czasem jest to przejaw stresu, czasem nudy, czasem robimy to, by powstrzymać rozkojarzenie, a czasem jest to właśnie przejaw rozkojarzenia.

Twórcy z Antsy Labs stworzyli idealny gadżet, który pozwoli zapanować nad każdym możliwym „tikiem”.

Poznajcie Fidget Cube.

Fidget Cube pozwala pstrykać, klikać, obracać, miętosić w rękach i co tam jeszcze nie robimy dla zaspokojenia nerwicy. Ten gadżet ma zapanować nad nerwówką i robi to na wiele różnych sposobów.

Projekt wsparło już, w chwili pisania tego artykułu, ponad 107 tysięcy osób, zbierając 4,377,860 dol. w zaledwie dwa tygodnie. Sukces Fidget Cube jest tak ogromny, że piszą o nim media na całym świecie i osobiście wcale się nie zdziwię, jeśli za 33 dni, które zostały do końca kampanii, Fidget Cube okaże się jednym z najchętniej wspieranych projektów Kickstartera. Już teraz jest w ścisłej czołówce.

Bazowy zestaw, czyli jedna kostka, to koszt rzędu 19 dol. + przesyłka. Gdy Fidget Cube trafi do sprzedaży, ma kosztować 25 dolarów. Ale czymże jest 25 dolarów wobec gadżetu, który potrafi tak wiele! Tylko spójrzcie na tę infografikę, przedstawiającą ogrom możliwości Fidget Cube:

Fidget Cube to dzieło geniusza. class="wp-image-516693"

Z łatwością wyobrażam sobie wielkie korporacje zamawiające całe kartony tych gadżetów. Widzę je rozdawane na konferencjach i zlotach startupowców. Widzę je w gabinetach psychologicznych całego świata. A jeśli zaczynacie wyczuwać w moim teście nutkę sarkazmu, to dobrze – bo ludzie, na miłość boską… przecież ten gadżet nie robi NIC!

Przejaw geniuszu twórców? A może wprost przeciwnie?

Nie przeczę – cel jest szczytny. Zamysł gadżetu – celny i trafiony. Cholerka, to przecież musiał wymyślić jakiś geniusz! Kilka przełączników, tu coś klika, tam jest kulka, gdzie indziej pokrętło, całość mieści się w kieszeni.

I pewnie, o wiele lepiej jest, żeby zestresowany pracownik korpo klikał sobie w winylową kostkę, niż np. popadł w alkoholizm i lał żonę. ALE. Czyż ten gadżet nie jest uosobieniem wszystkiego, co jest nie tak z naszą korporacyjną, XXI-wieczną cywilizacją?

fidget-cube class="wp-image-516691"

Jak dla mnie właśnie tym jest Fidget Cube.

Upakowaną w przyciski i przełączniki manifestacją tego, jak bezsensownie zestresowanym społeczeństwem jesteśmy i jak bardzo sobie z tym nie radzimy. Pomyślcie tylko, jak źle jest z nami, skoro ponad 100 tysięcy ludzi kupuje KOSTKĘ DO KLIKANIA, by radzić sobie ze stresem, nerwowymi odruchami, czy – jak zachwalają twórcy – „utrzymaniem uwagi w czasie lekcji” i „wytrwaniem w całonocnym maratonie Netflixa”.

Czyli ten gadżet jest nie tylko dla pracowników korporacyjnej drabinki, którym ze stresu włosy wypadają przed 30-tką, ale też dla młodzieży, żeby poprawić ich średni czas utrzymania uwagi (który, przypominam, jest krótszy, niż u złotej rybki). Nie no... genialne.

Nie chciałbym tu zabrzmieć jak nawiedzony guru lub – co gorsza – coach rozwoju osobistego, ale naprawdę… skoro tyle osób rzuciło się na gadżet, którego jedyną funkcją jest możliwość naciskania różnych przycisków, które nie robią NIC, to naprawdę… nasza cywilizacja zmierza w dziwnym kierunku.

Moje biadolenie nie zmienia jednak faktu, że pomysł sam w sobie jest – na swój idiotyczny sposób – genialny. Oto jest kostka, która na każdym z boków oferuje inne, haptyczne doznanie. A, byłbym zapomniał, jest tam też fragment z materiału, którego pocieranie uśmierza niepokój. NO WIADOMO.

fidget-cube-2 class="wp-image-516692"

Czytając o tym projekcie i oglądając promujące go wideo duszę się oparami absurdu. Ale mam to szczęście, że mam pracę, która – choć bardzo wymagająca i często równie stresująca – nie wymaga bawienia się pod stołem kosteczką do klikania.

My tutaj jesteśmy jednak w mniejszości. Dla nas to może być bezsens, ale jak widać, mnóstwo osób już zaufało zbawczej mocy kosteczki Fidget Cube i pewnie zaufa jej jeszcze więcej zestresowanych ludzi, wpłacając swoje ciężko zarobione pieniądze na poczet kickstarterowej kampanii.

REKLAMA

Naprawdę. Ten, kto wpadł na pomysł stworzenia tego gadżetu, jest geniuszem. O jego nabywcach mam niestety... nieco gorsze zdanie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA