O Google Glass mało kto pamięta, ale to nie powód, by branża tech odpuściła okulary
Nigdy nie byłem przesadnym entuzjastą Google Glass, nie dziwi mnie zatem, że ten projekt raczej nie robił furory i chyba już nie zrobi. Ale to nie powód, by w branży technologicznej definitywnie zniechęcać się do okularów.
Od dwudziestu lat noszę okulary. Wprawdzie nie jest to na szczęście w moim wypadku konieczność, ponieważ wada jest zdecydowanie nieduża, ale należę do grona tych kilku procent wariatów, którzy po prostu lubią je mieć na nosie.
Czasami mogą być one traktowane jako forma biżuterii, nieśmiałe osoby traktują je jako swoją przezroczystą tarczę, przesadnie ostrożni cieszą się z dodatkowej ochrony dla oczu, a dla zdecydowanej większości społeczeństwa spełniają niestety o wiele bardziej prozaiczną funkcję - pozwalają im widzieć.
I kiedy przez całe życie nosisz szkła gdzieś w okolicy jednej dioptrii, pewne problemy noszących okulary zaczynają ci umykać. Dopiero z czasem, w ramach poznawania nowych ludzi czy sukcesywnie przybywających w twoim otoczeniu seniorów, zaczynasz zdawać sobie sprawę, że świat okularów nie kończy się na astygmatyzmie i modnych oprawkach, przedmiotem debaty coraz częściej stają się szkła. Choć do tej pory mogło się wydawać, że główny problem z nimi to czy mają to być fotochromy czy nie, czy będą parować czy też i tak będą parować, choć optyk wcisnął ci wariant trzykrotnie droższy.
Nie wątpię w to, że technologie tworzenia okularów przez lata jako tako się rozwijają. Wymieniliśmy (z miernym skutkiem) analogowe zegarki naręczne na smartwatche, natomiast okulary wciąż zdają się poruszać w tej sferze XX-wiecznej.
Szkoda, szczególnie z perspektywy starszych ludzi, którzy muszą żonglować osobnymi oprawkami do każdej czynności. Albo z perspektywy osób, które skusiły się na zwykle bardzo drogie okulary progresywne, gdzie każdy jeden punkt szkiełka dostosowany jest do innej czynności. Ponoć można się do nich przyzwyczaić, ale wygodne to nie jest. Podobnie jak noszenie okularów ze szkłami grubymi jak denka od słoika.
Nauczyliśmy się już (jako ludzkość, mnie nie pytajcie jak dokładnie to zrobić) stymulować małe kryształki w taki sposób, by na jednej tabliczce Amazonu były w stanie wyświetlić zawartość miliardów kart książek. Jestem głęboko przekonany, że naukowcy z branży technologicznej mogliby swój wkład wnieść także do optyki. Fundamentalnym pytaniem jest czy naukowiec - i w jakim stopniu - jest w stanie zmienić naturę szkła optycznego, ale mam nadzieję, że w następnych latach będzie ono w rozmaitych laboratoriach padało częściej.