Facebook obiecuje, że nie zobaczysz w aktualnościach treści o czosnku w bucie
Facebook ogłosił „dalsze ograniczanie clickbaitów w feedzie”. Taka informacja pojawiła się na blogu serwisu. Co zmieni się dla zwykłego użytkownika? Według szumnych zapowiedzi to kolejny krok, by oglądał on w strumieniu aktualności treści dostosowane do jego potrzeb.
Czytamy zatem, że jedną z wartości jest zapewnienie autentycznej komunikacji na platformie. „Ludzie powiedzieli nam, że lubią najbardziej oglądać autentyczne historie” – tłumaczy Facebook. Dlatego zamierza ograniczyć w Aktualnościach treści clickbaitowe. Co to za treści? Wprowadzające w błąd, zmuszające do klikania, by znaleźć odpowiedź, pomijające istotne informacje – wyliczają przedstawiciele największego serwisu społecznościowego świata. „Włożył czosnek do swoich butów zanim poszedł spać. Trudno uwierzyć w to, co się stało później” – to jeden z podanych przykładów .
Coś wam to przypomina? Od razu skojarzył mi się słynny tekst z „Super Expressu” o mężczyźnie, który miał pobić matkę kiełbasą krakowską.
Co obiecuje Facebook? Skuteczną aktualizację algorytmu. System ma identyfikować konkretne i powszechnie używane frazy. Chodzi o nagłówki i tytuły skonstruowane tak, by nie zdradzić informacji, ale zmusić do kliknięcia linku i te, w których dochodzi do nadużyć w postaci wyolbrzymienia znaczenia przekazywanej informacji. Jednocześnie przedstawiciele serwisu klepią po ramieniu uspokajająco administratorów stron, zaznaczając, że w większości przypadków nie nastąpią istotne zmiany. Po głowie mają dostać przede wszystkim twórcy clickbaitów.
Czytam te wszystkie zapowiedzi i gdybym urodził się wczoraj i nie znał Facebooka radośnie zacząłbym klaskać w dłonie. Zuckerberg i jego pracownicy od dawna twierdzą, że zmiany w aktualnościach mają na uwadze dobro użytkownika. Najpierw wielu z nas narzekało, że widzimy coraz więcej treści sponsorowanych ze stron marek, redakcji czy producentów. Całkiem niedawno padła zapowiedź, że Facebook postawi na żywego człowieka i zobaczymy więcej postów naszych znajomych.
Oczywiście perfidne clickbaity należy eliminować. Tyle, że postawienie na sam algorytm skończy się wylaniem dziecka z kąpielą. Ewentualnie mechanizm będzie nieskuteczny.
Dlaczego? Bo wartość materiału w Internecie określa też dobry, czasem niedosłowny tytuł. W czerwcu napisałem nawet tekst, w którym broniłem odważnych tytułów i nagłówków. Jasne, granica między „seksownym” headlinem, a clickbaitem jest bardzo delikatna. Nie bardzo chce mi się wierzyć, że jakikolwiek algorytm wychwyci subtelności.
Żeby nie być gołosłownym podam wam przykład. Wczoraj zamieściłem na Spider’s Web tekst o starszych ludziach, którzy często przegrywają z „cyfrowym światem”. Tytuł, który wymyśliłem jest raczej konserwatywny, ale uczciwie opisuje to, co znalazło się w felietonie. Szybko stwierdziłem, że materiał się „nie wyklika”, bo starość nie jest tematem miłym i popularnym. Nie chcemy o niej czytać, wyobrażać sobie siebie za 30-40 lat. Wtedy dotarło do mnie, że można było „podkręcić” tytuł, by wywołać burzę. Coś w stylu: „Ty też będziesz stary!”. Ostatecznie zrezygnowałem z takiego zabiegu, bo tekst został już opublikowany. Sam problem jest dla mnie niezmiennie ciekawy. I co? Byłoby to waszym zdaniem nadużycie, czy nie? Moim zdaniem nie, bo warto walczyć także piórem ze zjawiskiem, jakim jest wykluczenie cyfrowe. Tytuł zaś mógłby skłonić do kliknięcia także tych, którzy uznali tematykę za nieciekawą.
Właśnie dlatego nie wierzę w facebookowy algorytm. Zgadzam się, clickbaity mogą być narzędziem szatana. Alę będę powtarzał z uporem maniaka, że obowiązkiem dziennikarza, redaktora, blogera, wydawcy jest zainteresowanie czytelnika treścią.
PS Wrażliwych przepraszam za cyniczny tytuł tego tekstu.