Chińczycy mają swojego iPhone'a 6s Plus. Oppo F1 Plus - pierwsze wrażenia Spider's Web
Wyobraźcie sobie alternatywną rzeczywistość, w której Steve Jobs jest Chińczykiem, Apple powstaje w okolicach Shenzen i właśnie takiej firmy smartfony zdobywają serca użytkowników na całej planecie. Właśnie z tego świata pochodzi Oppo F1 Plus, perfidna podróbka iPhone’a 6s Plus.
Wystarczy rzut oka na Oppo F1 Plus, by domyślić się, na jakim smartfonie wzorowali się jego projektanci. Charakterystyczne zaokrąglone rogi, aparat znajdujący się w lewym, górnym rogu, paski skrywające anteny oraz kolor różowego złota. Oczywiście, widać tu pewne nieścisłości.
Wspomniane paski znajdują się za blisko krawędzi obudowy urządzenia, aparat na nie najeżdża, zaś dioda doświetlająca znajduje się nie obok kamery, ale pod nią. Inne są też przyciski, port ładowania, brak charakterystycznego przełącznika wyciszającego urządzenie i… logo z nadgryzionym jabłkiem.
I to właśnie ten element jest najbardziej charakterystyczny dla użytkowników. Używając Oppo F1 Plus zdarzało mi się specjalnie trzymać go tak, by zakryć logo chińskiego producenta. Reakcje były zawsze takie same. Wszyscy pytali, skąd mam iPhone’a. Może to dziwić wielu fanów nowych technologii, w końcu wymienionych przeze mnie różnic pomiędzy Oppo F1 Plus i iPhone 6s Plus jest całkiem dużo. Nie dziwi mnie jednak, że większość ludzi ich nie zauważa. W końcu mają lepsze zajęcia niż studiowanie specyfikacji i zdjęć kolejnych telefonów, nawet tych od Apple.
By nawet przeciętny zjadacz chleba odróżnił Oppo F1 Plus od iPhone 6s Plus, wystarczy albo pokazać logo Oppo, albo… obrócić telefon. Znakiem charakterystycznym iPhone’a jest znajdujący się pod ekranem okrągły przycisk pełniący też funkcję czytnika linii papilarnych. W tym przypadku nie jest on jednak okrągły, ma zupełnie inny kształt.
Nad ekranem widać też kilka różnic, na przykład przednią kamerę znajdującą się po innej stronie głośnika. Problemem jest również wygląd systemu, który wygląda jakby chciał być iOS-em, ale nie mógł. Skopiowany wygląd ustawień, poszczególnych ikon oraz kilku innych elementów powoduje, że zastosowany Android 5.1 Lollipop w wersji ColorOS nieco upodabnia się do systemu Apple, ale nie robi tego wystarczająco.
Oppo F1 Plus pod maską prezentuje się całkiem nieźle.
Smartfon jest wyposażony w procesor MediaTek Helio P10 składający się z 8 rdzeni Cortex-A53 oraz układu graficznego Mali-T860MP2 pracującego z taktowaniem 700 MHz. Współpracuje on z 4 GB RAM oraz 64 GB pamięci flash, którą można rozszerzyć za pomocą karty microSD o maksymalnej pojemności 128 GB.
Oprócz tego zastosowano tu 5,5-calowy wyświetlacz AMOLED o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli, którego szczegółowość wynosi 401 punktów na cal. Wyświetlacz ten zapewnia bardzo dobry kontrast, żywe kolory i dobrą widoczność w świetle słonecznym. No i jest chroniony szkłem Corning Gorilla Glass 4, więc nie porysuje się tak szybko jak smartfony pozbawione tej warstwy.
Nie mogę narzekać na jakość wykonania i wydajność tego urządzenia, ale… jaką wartość dodaną ono oferuje? Uwagę zwraca akumulator o pojemności 2850 mAh, wspierający funkcję szybkiego ładowania VOOC, która pozwala naładować 75% ogniw w zaledwie 30 minut. Oprócz tego ma dwa aparaty.
Tylny ma matrycę o rozdzielczości 13 Megapikseli, zaś przedni 16 Megapikseli. To niecodzienny ruch. W dodatku przednia kamera ma obiektyw szerokokątny (78 stopni), dzięki czemu będzie można lepiej robić selfie w kilka osób. Do tego dochodzą algorytmy maksymalizujące jakość zdjęć, filtry upiększające twarz i kilka innych standardowych dla Chińczyków rozwiązań. Oppo F1 Plus to z całą pewnością jeden z najlepszych smartfonów dla fanów autoportretów.
Fajny telefon, ale… nie chcę podróbki.
W pierwszej chwili Oppo F1 Plus mnie oczarował, ale już po kilku dniach korzystania z niego widzę, że nie chciałbym używać go na co dzień. I to nie dlatego, że jest to telefon źle wykonany, mało wydajny lub niezbyt przemyślany. Ma nawet autorskie rozwiązania, które są naprawdę ciekawe.
Rzecz jednak w tym, że jest to podróbka, imitacja iPhone’a. Skoro nie nosiłbym podrobionych ubrań, nie chciałbym mieć też podrobionego telefonu, który powinien być pokazywany w encyklopedii pod hasłem “kradzież własności intelektualnej”. Tak się nie godzi. Mam nadzieję, że coraz więcej osób będzie mieć podobne podejście i zamiast kupować tego typu sprzęty, zainwestuje w autorskie modele, które mogą być sobą i nie muszą udawać konkurencyjnych sprzętów.