Transhumanista na prezydenta? Nie, ale...
Zoltan Istvan to transhumanista, lider ruchu, najbardziej rozpoznawalna transhumanistyczna postać. Jakiś rok temu, czytając o jego planach na start w wyborach prezydenckich w USA, nie przypisywałam temu większej uwagi. Istvan startuje w karykaturalnej, oderwanej od rzeczywistości kampanii, która zestawiona z tradycyjnymi kandydatami pięknie obnaża nieumiejętność diagnozowania problemów i myślenia przyszłościowego.
Zoltan Istvan kandyduje, choć to chyba zbyt mocne twierdzenie. Raczej promuje uznanie nauki i technologii jako centrum przyszłości. Opowiada o tym, że w ciągu 15-20 lat pokonana zostanie ludzka śmiertelność, o tym, że powinniśmy celebrować radykalną naukę i technologię oraz o tym, że już powinniśmy tworzyć mechanizmy zapobiegające nadużywania takich technologii. Istvan podróżuje po Stanach w ramach swojej kampanii kamperem wyglądającym jak trumna, by przykuć uwagę ludzi do możliwości nieśmiertelności.
Wygląda to trochę komicznie
Oto pisarz i publicysta, filozof i transhumanista, prowadzi kampanię bez szans w sposób tak odległy od przeciętnych obywateli, że wygląda to zjawiskowo.
Jednak Istvan jako jedyny porusza tematykę przyszłości i regulacji, które zapewniłyby, że technologia nie zostanie wykorzystana przeciw nam. To milczenie w temacie jest symptomatyczne nie tylko w Stanach. Obserwowałam uważnie kampanie polskich polityków. Tu nikt o tym nie wspominał, od skrajnego prawa przez centrum do skrajnego lewa.
Problem, który objawi się za 15-20 lat z naszej, wyborczej perspektywy wydaje się nieistotny
Kto myślałby o tym, by nieśmiertelność czy świadomość w wersji cyfrowej nie stała się narzędziem, które zachwieje całym socjoekonomicznym ładem lub zagrozi przyszłości planety? Będziemy się martwić, gdy to już będzie się dziać. Jak zwykle.
Takich problemów, o których mało się mówi, a które są już za rogiem, jest więcej. Podczas gdy politycy walczą o rzeczy, o które walczyli już 50, 100, 150 lat temu nie zwracają uwagi, że świat się zmienił a problemy zmieniają oblicze.
Świetnym przykładem są samojezdne samochody. O ich przyszłym istnieniu wiadomo już od kilku lat, już wtedy można było zacząć zastanawiać się i tworzyć prawo oraz regulacje ich dotyczące. Jednak przez długi czas nie podejmowano takich inicjatyw wystawiając się na pośpiech i na mocniejsze wpływy stron, które mają w takich regulacjach własny, niekonieczne zbieżny z publicznym, interes.
Takich problemów będzie coraz więcej
Weźmy tylko masowe zbieranie danych, wykorzystanie technologii do przedłużania życia. Czy to oznacza, że bogaci będą żyć długo, biednych nie będzie na to stać, czy nie nadwyręży to i tak małych zasobów naturalnych w znaczącym stopniu? Sztuczna inteligencja - na jak dużo jej pozwolić, czy ma zastąpić ludzi w podejmowaniu ważnych decyzji? Masowa utrata miejsc pracy na rzecz coraz szybciej rozwijających się technologii, i tak dalej.
Istvan w kiepskiej kampanii porusza tylko wycinek tych problemów i nie ma szans na przebicie się do mainstreamu. Z drugiej strony politycy z szansami na sukces tkwią w starym politycznym paradygmacie i operują w zakresie pojęć, które są znane wszystkim od lat. Wprowadzanie nowych jest zbyt wymagające i ryzykowne.
Moment, w którym te dwa polityczne nurty zderzą się i gdy do starej polityki wejdą pojęcia i tematy polityki przyszłości, będzie dopiero momentem, gdy możemy zacząć mieć nadzieję, że dystopijna przyszłość nie nadejdzie.
Póki co nie trzymałabym się nadziei.