Nie kamery i nie drony mogą być przyszłością GoPro
Coraz gorsze wyniki jeśli chodzi o sprzedaż kamer. Marne perspektywy na nadrobienie wyników poprzez sprzedaż dronów. Jeśli chodzi o sprzęt, perspektywa malująca się przed GoPro jest bardzo nieciekawa. Czy ratunkiem będzie oprogramowanie?
O kondycji finansowej GoPro w ostatnim czasie mówi się dużo. Jest o czym, bo sytuacja wygląda naprawdę źle. Spada sprzedaż, modele kamer są wycofywane z rynku, w firmie są duże cięcia etatów, a inwestorzy pozywają producenta za głoszenie nierealnie optymistycznych prognoz, przez które sporo osób straciło pieniądze na giełdzie.
A wszystko kręci się właśnie wokół wspomnianej giełdy. Na drodze emisji publicznej (IPO) firma zarobiła krocie, a inwestorzy rzucili się na akcje. Nic w tym dziwnego, bo jak tu nie kupić akcji firmy, która rok do roku wykazuje stuprocentowe wzrosty przychodów? I to przez trzy lata z rzędu? Rosły też zyski, jak i udział w rynku. Kamery GoPro w szczytowym okresie (w 2014 roku) stanowiły zawrotne 77% rynku kamer sportowych i aż 30% ogólnego rynku kamer wideo.
Podczas emisji publicznej zarząd firmy był jednak ostrożny. W prospekcie dla inwestorów ostrzegano, że dziś firma notuje kosmiczne wzrosty, ale juto może być nieco słabiej. No i faktycznie, jest. W prospekcie pojawiły się też sugestie, że GoPro może coraz mocniej skupiać się na rozwiązaniach software’owych, czyli na tworzeniu aplikacji.
Dziś te zapewnienia mają więcej sensu niż kiedykolwiek
Tworzenie aplikacji może być genialnym posunięciem dla GoPro. Firma już dziś ma w ofercie program do montażu filmów na komputerach. Jest to banalne w obsłudze rozwiązanie, które obsłuży dosłownie każdy. Montaż jest bardzo prosty i skupia się na największych zaletach GoPro, czyli na spektakularnych spowolnieniach akcji (slow-motion w kluczowych momentach), czy na prostym tworzeniu krótkich i dynamicznych teledysków z najlepszymi wyczynami.
Takiej aplikacji brakuje nieco w świecie mobilnym. Jest co prawda GoPro App, ale jest to głównie „pilot” do kamery GoPro. Możemy zmieniać ustawienia kamer, przeglądać nagrania i udostępniać je światu, ale na tym możliwości się kończą.
To zaskakujące, że GoPro nie ma żadnej aplikacji do montażu przeznaczonej na smartfony. Ta sytuacja może jednak ulec zmianie, bo firma właśnie wróciła z dużych zakupów. GoPro kupiło dwa startupy, czyli Stupeflix i Vemory. Oba produkują proste aplikacje do tworzenia wideo. Jedna umożliwia montaż w przeglądarce internetowej, druga na smartfonie. Transakcje opiewały na łączną kwotę 105 mln dol., które GoPro zapłaciło gotówką i w akcjach firmy.
Na rynku kamer GoPro może być spalone.
Konkurencja tanieje i staje się coraz lepsza, a GoPro nadal skupia się na drogich urządzeniach, które stają się coraz mniej potrzebne. Niebawem zobaczymy drona Karma, ale tutaj spodziewam się wielkiego rozczarowania. Ostatnia premiera Phantoma 4 od DJI po prostu zmiotła konkurencję. Nie wyobrażam sobie co musiałby mieć dron GoPro Karma, by przyćmić Phantoma 4.
Wobec tego przyszłością firmy (a przynajmniej jedną z większych gałęzi) może być oprogramowanie.
Śladami Microsoftu
Taka perspektywa nie wydaje się nierealna, bowiem podobną drogę przeszedł już gigant branży IT, czyli Microsoft. Mowa tu oczywiście o zaprzepaszczonej szansie w branży mobilnej. Zakup Nokii był dobrym krokiem, ale porażką okazał się system Windows Phone, nie wspominając nawet o jego następcy, czyli Windows 10 Mobile.
Microsoftowi nie udało się nakłonić programistów do tworzenia aplikacji na swój system. Dziś mobilne kafelki już praktycznie przestały się sprzedawać, a udział w rynku smartfonów z Windowsem plasuje się gdzieś w okolicach błędu statystycznego.
Microsoft przegrał w produkcji sprzętu, ale może nadrobić przy tworzeniu aplikacji mobilnych. Już dziś Microsoft jest obecny na wielu iPhone’ach i sprzętach z Androidem. Na iOS mamy świetnego Outlooka, czy kalendarz Sunrise. Na Androidzie jest jeszcze ciekawiej, bo powstał cały sklep Microsoft Apps. Aplikacji jest mnóstwo, w tym np. launcher Arrow, czy klawiatura Hub Keyboard. Do tego dochodzi mobilny pakiet Office, czy chociażby Skype.
Pomysł wygląda dość dziwnie, ale może faktycznie pójście w aplikacje jest jakimś rozwiązaniem. Mam tylko nadzieję, że dla GoPro nie jest to chwytanie się brzytwy tuż przed utonięciem.