Wideo dnia: po tym incydencie drony przestają nagrywać Puchar Świata w narciarstwie alpejskim
Podczas wczorajszych zawodów w ramach alpejskiego Pucharu Świata doszło do poważnego incydentu z udziałem drona. Latająca maszyna z impetem rozbiła się dosłownie o włos od mistrza świata. Po tym wydarzeniu drony nie będą już wykorzystywane do nagrywania sportów zimowych.
Wczorajsze zawody w ramach alpejskiego Pucharu Świata zapiszą się w historii sportów zimowych. Podczas zjazdu doszło do bardzo poważnego incydentu. Dron nagrywający zawody roztrzaskał się o ziemię dosłownie kilkadziesiąt centymetrów od narciarza pędzącego na trasie. Naprawdę niewiele brakowało, by kopter spadł na głowę narciarza, a wówczas konsekwencje mogłyby być tragiczne.
Prędkość drona była ogromna, a ponadto mówimy o dużej, profesjonalnej platformie, która potrafi ważyć nawet powyżej 10 kilogramów.
Wypadek drona można zobaczyć na filmie
Your browser does not support iframes.
Na filmie widzimy przejazd bardzo utytułowanego austriackiego narciarza Marcela Hirschera. Jest on srebrnym medalistą olimpijskim, czterokrotny zdobywcą Pucharu Świata i sześciokrotnym medalistą mistrzostw świata juniorów. Przejazd odbywał się podczas zawodów Pucharu Świata we włoskiej miejscowości Madonna Di Campiglio.
Do tej pory drony nie mogły latać w trakcie zawodów sportowych odbywających się w Austrii i Szwajcarii, natomiast Włosi byli bardziej otwarci na nowinki technologiczne. To jednak się zmieni. Po wczorajszym wypadku koptery nie będą mogły nagrywać zimowych sportów również w Itatii.
Hirscherowi na szczęście nic się nie stało i ostatecznie zajął on drugie miejsce w slalomie.
Nikt nie wie, co zawiniło
Niewiedza to całe sedno problemów z dronami. Podczas latania nie da się wszystkiego przewidzieć. Zawinić może refleks operatora, zakłócenia sygnału (zarówno kontrolera jak i transmitera obrazu), wyjątkowo niefortunny podmuch wiatru, czy w końcu sama elektronika. Zwłaszcza, że drony nieszczególnie lubią się z mrozem. Zimą jest łatwiej o wypadek chociażby ze względu na fakt, że bateria na mrozie rozładowuje się znacznie szybciej.
Na domiar złego, po kraksie naprawdę trudno stwierdzić co zawiniło. Jeśli na nagraniu z drona nie widać zderzenia z jakimś obiektem w powietrzu, przyczyną upadku może być po prostu wszystko.
Incydent we Włoszech dobitnie pokazuje, że droga do komercyjnego wykorzystania dronów jest długa i wyboista. Na obecnym etapie ten sprzęt jest zbyt zawodny, by zaufać mu w stu procentach.