Zdarza ci się narzekać na polskie telekomy? Ja czasami gryzę się w język, bo uwielbiam nowe technologie
Znienawidzony dźwięk budzika. Sięgasz po omacku w kierunku smartfona, odblokowujesz go – 6:00. Pełen zasięg GSM. Za oknem cisza, chociaż jeszcze wczoraj przechodziła tamtędy masa ludzi. Jakaś manifestacja polityczna. Ciekawe, ilu ich było? Rzucasz bezużytecznym smartfonem w poduszkę, podnosisz się z miejsca i ruszasz w kierunku najbardziej wszechstronnego, połączonego z globalnym Internetem urządzenia – komputera.
Słyszysz, jak telefoniczny modem gra swoją ulubioną pieśń. Po wpisaniu loginu i hasła wita cię główna strona Onetu. Widzisz nagłówki, ale zdjęcia jak zwykle muszą się doczytać. Nie ma problemu – zdążysz nastawić wodę na pierwszą kawę.
Twoją uwagę przykuwa zapowiedź nagrania wideo, na którym jeden z manifestantów awanturuje się. Filmik – największa zmora sieci. Otwierasz go w nowym oknie. Być może będzie gotowy, gdy wrócisz spod prysznica. W końcu to tylko kilka minut treści. Nie to, co na tym przeklętym, zachodnim YouTube – tam po zatrzymaniu materiału wideo, jego dalsza część się nie pobiera. Dramat! W ogóle nie pomyśleli o polskich internautach.
Trochę szkoda. Zwłaszcza, że wyszedł zwiastun nowego Kapitana Ameryki. W HD! No nic, jutro pewnie będzie na polskich stronach, dopasowany do naszych prędkości sieci. Albo pójdziesz do kafejki, powiesz, żeby ci zgrali na pendrive’a. Oni tam już mają metody na ściąganie filmów z YouTube, na tym swoim Internecie z NASA. Podobno pobiera ponad 1 megabajt na sekundę.
Znajomy mówił, że na Zachodzie takie transfery to norma. Aż się wierzyć nie chce – wtedy można by oglądać seriale w sieci, zamiast w TV. Oni tam są zawsze do przodu – w USA podobno oglądają nowego Top Geara od Amazonu. Ciekawie, kiedy w Polsce ktoś kupi prawa do transmisji. Chociaż bardziej brakuje trybu wieloosobowego w grach wideo. Zawsze to samo – za wysoki ping.
Smartfony są bezużyteczne. Kafejki internetowe pękają w szwach. Bezprzewodowy Internet nie istnieje, nie licząc największych skupisk miejskich. Na ulice trafia ponad 40 tysięcy bezrobotnych. Światowy Internet odgradza się od tego polskiego, pozostającego w erze modemów oraz GSM. Różnica standardów powoduje globalne wykluczenie, z kolei polscy internauci uzależnieni są od autorskich standardów rodzimych serwisów, dostosowanych do fatalnych transferów wynikających z przestarzałej infrastruktury.
Kilka powyższych akapitów to wizja świata, w którym działające na terenie Polski telekomy dawno przestały się rozwijać. A jak jest w rzeczywistości?
Firmy świadczące usługi telekomunikacyjne zawsze działają w skali makro. Mają do czynienia z klientem masowym, a to może powodować również trudne sytuacje i nieporozumienia. Bardzo łatwo narzekać na polskich dostawców usług telefonicznych i internetowych. Trudniej jest ich bronić. Dopiero analizując działanie tych firm na przestrzeni lat, widać, jak ogromny mają wpływ nie tylko na konsumentów, ale również krajową gospodarkę, a nawet edukację i kulturę.
Niezależnie od zdania, jakie mamy na temat telekomów, próba wyobrażenia sobie rzeczywistości bez nich jest… przerażająca. Sektor, który zatrudnia w Polsce około 30 tysięcy osób, generuje ponad 30 miliardów złotych przychodu rocznie i inwestuje 3 miliardy złotych na rok jest wszyty w gospodarkę naszego kraju znacznie mocniej, niż może się to pierwotnie wydawać. Postanowiłem sprawdzić, jak zmienia się polska rzeczywistość za sprawą ich działań.
Nowoczesny szerokopasmowy Internet oraz światłowody? Siłami rządowymi i samorządowymi nie dalibyśmy rady.
Dyrektywy Unii Europejskiej zakładają, że do 2020 roku każdy Europejczyk ma mieć dostęp do Internetu o przepustowości co najmniej 30 megabitów na sekundę. Połowa z nich – 100 megabitów na sekundę! Dzisiaj, głównie ze względów infrastrukturalnych, na taki dostęp do sieci w dalszym ciągu nie może liczyć wiele gospodarstw domowych. Są pieniądze, nie ma Internetu – to wciąż problem wielu Polaków. Na przeciwnym biegunie są ci, którzy mimo technicznej dostępności sieci nie chcą z niej korzystać, bo nie czują takiej potrzeby. Tak, są tacy.
Na papierze, liczba samorządowych inwestycji mających prowadzić do rozbudowy szerokopasmowej oraz światłowodowej infrastruktury jest imponująca. W praktyce, na 315 tysięcy kilometrów polskiego światłowodu, ponad 80 tysięcy należy do samego Orange. Chociaż inwestycje w nowoczesną sieć szkieletową mogłaby podnieść atrakcyjność terenów należących do samorządów, w urzędach miast nie pozostawiają złudzeń – czeka się na prywatnych inwestorów, którymi zazwyczaj są telekomy oraz operatorzy kablówek.
O tym, jak lekko i nieodpowiedzialnie podchodzimy do infrastruktury światłowodowej, mówi sam Narodowy Plan Szerokopasmowy. Ten zakłada przeznaczenie ponad 17 miliardów złotych na rozwój światłowodu w Polsce. Rząd daje na to 2 miliardy, z kolei Unia Europejska kolejne 8 miliardów. Co z brakującymi 7 miliardami? Organizatorzy planu liczą, że koszty wezmą na siebie właśnie telekomy.
Zaledwie 0,70 procenta polskich gospodarstw domowych korzysta ze światłowodowego Internetu. Chociaż ta wartość zwiększy się w 2015 i 2016 roku, za sprawą takich ofert jak chociażby Supernova, wciąż plasujemy się daleko w tyle Europy. Jesteśmy nie tylko za takimi krajami jak Szwecja czy Niemcy, ale również Łotwa i Litwa. Strach pomyśleć, jak nasza infrastruktura powyżej 100 megabitów na sekundę wyglądałaby, gdyby nie aktywne uczestnictwo telekomów w procesie jej rozwoju.
Telekomy, a 2G, 3G i codzienna łączność ze światem
Przyszłość komunikacji to nie tylko światłowody, ale również bezprzewodowa łączność. Pamiętajmy, że kolejne standardy telefonii nie wzięły się znikąd. Budowa stacji bazowych, łączącej je sieci transmisji danych i całego sprzętu radiowego ma miejsce praktycznie cały czas i cały czas podmioty inwestują w to, aby oferta była na tyle interesująca, że to ich kartę SIM będziemy nosić w telefonie.
Dzisiaj łatwo już zapomnieć erę 2G, kiedy dominującym standardem było poczciwe GSM. Technologia, której początki sięgają jeszcze 1982 roku, została tworzona z myślą o wykonywaniu połączeń głosowych. W głowach architektów tego rozwiązania transfer danych był zaledwie usługą dodatkową. Trudno się temu dziwić – w 1982 roku ciężko było przewidzieć, że za pomocą GSM będziemy chcieli przesyłać całe filmy i foldery z wakacyjnymi zdjęciami.
Standard GSM pozwalał początkowo na transfer z zawrotną prędkością 14,4 kilobita na sekundę. Ulepszona forma 2G, w postaci GPRS, to już transfer do 100 kilobitów na sekundę. Następujące po GPRS EDGE pozwala z kolei na pobieranie do 237 kilobitów w czasie jednej sekundy. Dzisiaj te wartości chyba już na nikim nie robią żadnego wrażenia.
Wejście w erę 3G wymagało pełnej wymiany całego sprzętu radiowego. To inwestycja, którą nawet świetnie działające telekomy musiały rozłożyć na lata. Dopiero rok temu Orange mogło pochwalić się 99-procentowym pokryciem Polski zasięgiem 3G. W ten standard wpisuje się najnowocześniejsze HSPA, które zapewne widzicie w tej chwili na swoim smartfonie, zaraz obok ikony informującej o stanie naładowania baterii.
Z dobrodziejstw sieci 3G wraz z jej ulepszeniami, a obecnie także sieci LTE, korzystamy niemal wszyscy. W 2016 roku to smartfon, nie komputer, stanie się naszym najważniejszym urządzeniem z dostępem do błyskawicznego Internetu. Warto mieć na uwadze, że ta bezprzewodowa infrastruktura nie wzięła się znikąd. Koncesje na częstotliwości kosztują setki milionów. Drugie tyle modernizacja anten. To koszty, których nie ponosi państwo, a telekomy oraz my sami - ich klienci.
Telekomy, a zatrudnienie i podatki w Polsce
Orange razem z T-Mobile i Polkomtelem, należą do pierwszej 40-tki największych przedsiębiorstw działających na terenie naszego kraju.
Łącznie telekomy tworzą bezpośrednio miejsca pracy dla ponad 30 tysięcy osób. Oficjalne dane Orange mówią także o tym, że zamówienia, jakie firma składa u swoich poddostawców pośrednio wpływają na utrzymanie kolejnych 40 tysięcy miejsc pracy. Szacuje się, że cały sektor usług telekomunikacyjnych może pośrednio i bezpośrednio generować ponad 100 tysięcy etatów. Wystarczająco, aby zapełnić średniej wielkości miasto.
Dla porównania, właśnie 100 tysięcy miejsc pracy ma wygenerować nowy program rządowy, oparty o zatrudnianie młodych ludzi przed 30 rokiem życia. Taki projekt jest rozłożony na dwa lata i pochłania aż 3 miliardy złotych pochodzące z publicznych środków, wypłacanych pracodawcom w formie comiesięcznych zwrotów. Prawie miliard złotych wpływa z kolei do skarbu państwa w formie podatków płaconych przez telekomy. Gigantyczne liczby, które warto mieć z tyłu głowy.
Nie tylko praca. Również nowe technologie
Telekomy, jak każda inna firma działająca na wolnym rynku, ma za zadanie przynosić zysk wynikający z tytułu świadczonych usług i sprzedawanych towarów. Aby wyniki były zadowalające, ważniejszy niż kiedykolwiek wcześniej staje się wizerunek firmy. Zarówno wewnątrz niej samej, jak i na zewnątrz. Telekomy codziennie walczą o dobre imię, starając się sprostać oczekiwaniom milionów klientów oraz prowadząc rozmaite kampanie i programy.
W moje ręce wpadł raport Orange z ciekawymi danymi m.in. na temat inwestycji społecznych, polityki pracowniczej, podejścia do ekologii oraz wdrażania nowych technologii. Jako zwykły klient tej firmy, nie miałem pojęcia o 3/4 realizowanych przez nią programów.
Przykład? Orange rocznie wydaje na badania i rozwój dziesiątki milionów złotych, posiada własne centrum badawczo – rozwojowe. Opatentował wiele rozwiązań, kolejne czekają na pozytywną weryfikację w urzędzie patentowym. Operator poprzez projekty akceleracyjne promuje start-upy – małe innowacyjne firmy. Wspiera też społeczności lokalne w dostępie do edukacji i kultury. W 77 pracowniach multimedialnych, stworzonych w małych miejscowościach przez lokalnych liderów przy wsparciu Orange, młodzi i starzy uczą się jak na co dzień korzystać z możliwości oferowanych przez internet.
Kilka przykładów bardzo praktycznych innowacji to np. projekt Green Box pozwala zaoszczędzić energię w centralach operatora, co przekłada się na setki tysięcy złotych oszczędności. Z kolei Telco 2.0. jest platformą do zarządzania treściami w sieci, z której korzysta na przykład Olx.pl. B-Link, opracowany we współpracy z Politechnika Łódzką, pozwala używać komputera za pomocą mrugnięcia okiem. Bezpłatny program stworzony z myślą o niepełnosprawnych został pobrany ponad 20 tysięcy razy.
Kto zbuduje infrastrukturę przyszłości?
Od 2007 roku jesteśmy świadkami nieustannej, twardej walki czołowych polskich operatorów o nasze umowy i nasze portfele. Konkurencja już dawno przestała ograniczać się jedynie do ceny. Dzisiaj równie ważna jest posiadana infrastruktura, liczona w kilometrach światłowodów montowanych w kanalizacji technicznej oraz nowoczesnym sprzęcie radiowym, montowanym na dachach budynków.
Nie miejmy złudzeń – to z naszych pieniędzy telekomy mają środki, aby modernizować infrastrukturę. Jeżeli jednak płacę co miesiąc odpowiednią kwotę, aby łączyć się ze światem, liczę, że będzie to za pomocą standardu 3G oraz LTE. Zasilane naszymi pieniędzmi firmy telekomunikacyjne odpowiadają za inwestycje, których nie był w stanie zrealizować żaden samorząd. Jeżeli mam upatrywać w jakimś podmiocie gwaranta nowoczesnej, usieciowionej Polski – będą to właśnie rywalizujące na wolnym rynku telekomy. Można na nie narzekać, ale bez ich aktywnej obecności w wolnorynkowych realiach, robi się naprawdę strasznie.