Czarny Piątek - oto wszystko co musisz wiedzieć o największym zakupowym szaleństwie świata
Czarny Piątek wystartował. Pod amerykańskimi sklepami tłoczyć się będą dziś dzikie tłumy, walcząc o najlepsze okazje niczym blogerki modowe o najnowszą kolekcję w H&M, a ludzie z całego świata polować będą na obniżki online i offline. Fenomen ten dotarł także i do nas - warto więc przypomnieć, skąd się w ogóle wziął.
Mówimy głośno o piątkowych wyprzedażach, lecz pochodzenia całego tego zamieszania należy upatrywać gdzie indziej - w Święcie Dziękczynienia, obchodzonym w Stanach Zjednoczonych w czwarty czwartek listopada (drugi poniedziałek października w Kanadzie) jako pamiątkę pierwszego dnia dziękczynienia mieszkańców kolonii Plymouth w 1621 roku. Trudno porównać to święto do jakichkolwiek polskich obchodów, dość jednak powiedzieć, że jest to dla rodowitych amerykanów okazja do spotkania z rodziną i… zjedzenia tradycyjnego indyka.
Jest to też dzień, w którym wszyscy świętują, a co za tym idzie - zamknięte są też sklepy. W ten sposób już w latach 60-tych ubiegłego wieku, gdy Stany Zjednoczone przeradzały się w stolicę konsumpcjonizmu jaką są dzisiaj, w piątek po Święcie Dziękczynienia wszystkie sklepy były dosłownie oblegane przez kupujących. Tak na marginesie, to chyba jakaś nasza wada cywilizacyjna, gdyż każdy kto pracuje w handlu może potwierdzić, że każdorazowo po dniu, gdy sklep jest zamknięty, następnego dnia przychodzi więcej klientów. Niezależnie od branży.
Tak czy inaczej, już od ponad pół wieku ostatni piątek listopada był dniem wzmożonej aktywności zakupowej, a fenomen, który znamy dzisiaj, ostatecznie w Stanach Zjednoczonych nabrał kształtu na początku ubiegłej dekady i traktowany jest jako rozpoczęcie sezonu przedświątecznych zakupów.
Skąd wziął się termin „czarny piątek”?
Wbrew pozorom nie ma on nic wspólnego z „czarnym czwartkiem” z 1869 roku, choć jeśli chodzi o genezę słowa, to również zaczęło się od nieprzyjemnych wydarzeń. Pierwsze udokumentowane użycie słowa „czarny piątek” w znaczeniu „dzień po Święcie Dziękczynienia” miało miejsce 1 grudnia 1961 w magazynie „The Shortsville-Manchester Enterprise” i dotyczył interwencji policji spowodowanej właśnie falą zakupową.
Potrzeba było jednak kolejnych pięciu lat, aby termin został użyty ponownie. W 1966 roku „czarnym piątkiem” zaczęli nazywać ten konkretny dzień policjanci z Filadelfii, a dopiero w 1975 roku termin rozszerzył się na inne stany, choć… do 1985 sprzedawcy z niektórych rejonów USA nadal nie mieli o nim pojęcia.
Perspektywicznie patrząc - trudno o lepszą nazwę dla tego dnia.
Tak jak „czarny czwartek” jest poniekąd alegorią fali samobójstw, które nastąpiły po Wielkim Krachu z 1869, tak „czarny piątek” nieco pokrętnie oddaje samobójstwo… naszego zdrowego rozsądku. Zakupowa mania niewiele ma z nim wspólnego i niestety, na przestrzeni lat nie obyło się także bez ofiar. Jak podaje licznik czarnopiątkowych zgonów (tak, jest taki i można go znaleźć tutaj), ofiarą szału zakupów padło na przestrzeni lat 7 osób, a 98 zostało poważnie rannych.
Trudno się dziwić. Czarnopiątkowe obniżki niejednemu potrafią zawrócić w głowie.
Nie bez powodu Czarny Piątek jest obecnie najbardziej intensywnym dniem handlowym w USA, wyprzedzającym nawet dni przed Świętami Bożego Narodzenia. Obniżki sięgają nawet 70%, a w przypadku niektórych ofert, szczególnie internetowych, nawet 90%. Największe sieci sklepów przygotowują osobną ofertę sprzedażową, dedykowaną właśnie Czarnemu Piątkowi, a klienci już tygodnie przed startem wyprzedaży obmyślają strategie zakupowe.
Co ciekawe, Czarny Piątek zdaje się być nadal świętem zakupów „offline”, raczej niż zakupów internetowych, zwłaszcza w USA. Pomimo rozkwitu e-commerce’u tłumy pod stacjonarnymi sklepami wcale nie maleją, choć bez wątpienia magazynierzy sklepów internetowych również mają ręce pełne roboty.
W jaki sposób fenomen Czarnego Piątku dotarł do Polski?
Najpierw musiał opuścić granice Stanów Zjednoczonych i jako pierwszy dotarł do Kanady. Kanadyjczycy przez lata korzystali ze swobodnego handlu między swoim krajem a USA, wyjeżdżając za granicę by skorzystać z czarnopiątkowych obniżek. W końcu w 2008 roku niektórzy lokalni sprzedawcy zaczęli oferować własne obniżki, aby zachęcić Kanadyjczyków do zostawiania pieniędzy po swojej stronie granicy. Tym sposobem Czarny Piątek stopniowo zaczął rosnąć w Kanadzie.
Za ocean dotarł on w 2003 roku, kiedy to Wielka Brytania jako pierwsza wprowadziła obniżki w ten konkretny dzień, aczkolwiek poza Wyspy rozprzestrzenił się on stosunkowo niedawno, czy może raczej należy powiedzieć, że dopiero zaczyna się rozprzestrzeniać, gdyż większość krajów pierwsze oferty zaczęła wprowadzać w 2011 roku, jak chociażby Rumunia czy Francja. W tym samym roku fenomen dotarł także do Australii.
W Polsce Czarny Piątek jest bardzo młodym zjawiskiem. Pierwszą zmianą w podejściu do Czarnego Piątku był ruch PayPalla w 2012 roku, który umożliwił płacenie klientom z całego świata lokalną walutą podczas zakupów w USA. Oczywiście wcześniej również mogliśmy korzystać z amerykańskich obniżek, lecz wiązało się to z kilkoma niedogodnościami, jak choćby właśnie przewalutowanie, długi czas wysyłki - a przez to Czarny Piątek zdobywał popularność raczej wyłącznie wśród świadomych kupujących, głównie zainteresowanych technologiami.
Rok później swoją wersję Czarnego Piątku zaprezentowała sieć Empik, będąc pierwszą siecią, która przygotowała własną, czarnopiątkową promocję takiego kalibru. A przynajmniej na taką była kreowana, gdyż w praktyce nie różniła się ona niczym od standardowych akcji 2+1. Był to jednak ważny ruch, który jako jeden z pierwszych rozpoczął stopniowe wdrożenie lokalnych akcji.
Dziś sprawa ma się zupełnie inaczej.
Owszem, w Polsce nadal stosunkowo niewiele sklepów przygotowuje własne obniżki na Czarny Piątek, lecz postępujący boom e-commerce’u sprawił, że dzisiaj łatwiej niż kiedykolwiek jest zrobić zakupy online, z dowolnego miejsca na świecie, chociażby z takich egzotyków jak AliExpress. A sieci sprzedaży internetowej z całego świata skrzętnie wykorzystują ten stan rzeczy, oferując wiele naprawdę ciekawych promocji, z których warto skorzystać.
Listę najlepszych, dostępnych w Polsce promocji na Black Friday znajdziecie oczywiście na Spider’s Web:
Nie mam jednak wątpliwości, że Czarny Piątek to na razie święto mocno „z importu” i minie jeszcze wiele lat, nim nabierze ono takiej popularności jak w Stanach Zjednoczonych. O ile w ogóle. U nas mania zakupów nadal przypada na okres przedświąteczny, czyli zaczyna się nieznacznie później, bo już w przyszłym tygodniu.
Sieci sprzedaży w Polsce właśnie ten okres traktują jako swój całoroczny „prime-time” i to właśnie przed Świętami, oraz tuż po nich znajdziemy w sklepach najlepsze przeceny.
Warto jednak zachować w tym wszystkim zdrowy rozsądek i nie dać się naciągnąć.
Niby jest to oczywista oczywistość, ale przed dokonaniem „okazyjnego zakupu” dobrze jest rozejrzeć się też w innych sklepach, a najlepiej zweryfikować historię ceny produktu. Sprzedawcy dobrze wiedzą, jakie zagrywki stosować, aby wcisnąć klientom nawet najgorszy bubel pod pretekstem „super promocji”. Tymczasem bardzo często promocje wcale nie są jakieś znowu świetne (np. przecena z 499 zł na 489 zł), a jeszcze częściej… nie są nimi wcale. Powszechną praktyką jest stopniowe podnoszenie regularnej ceny w okresie poprzedzającym promocję tak, aby na czas promocji znów przywrócić ją do… ceny początkowej.
Warto więc być wyczulonym na takie zagrywki, nie dać się oszukać, a przede wszystkim - zachować odrobinę zdrowego rozsądku. Czasem naprawdę warto dopłacić te 50 zł, by kupić znacząco lepszy sprzęt, niż dać się złapać na pozorną obniżkę.
Tymczasem raz jeszcze odsyłam do naszego czarnopiątkowego przewodnika, gdzie cały czas dodajemy nowe promocje, zarówno te z polskich, jak i zagranicznych sklepów, które uważamy za naprawdę warte uwagi. Udanych łowów!