Domowy stróż, który wie gdzie jesteś i kim jesteś. Netatmo Welcome - recenzja Spider's Web
Wybór odpowiedniego systemu monitorowania domu lub mieszkania nigdy nie jest łatwy, tym bardziej, że każdy użytkownik ma inne potrzeby. Jeden wymaga najwyższego poziomu zabezpieczeń, inny lub majsterkować i umiejętnie połączy kilka elementów systemu, a jeszcze inny szuka po prostu łatwego w obsłudze, „połączonego” rozwiązania, które jest gotowe do użytku niemal od razu po zakupie. I właśnie dla tych ostatnich przeznaczony jest Netatmo Welcome.
W teorii ten elegancki gadżet spełnia niemal wszystkie te wymagania. Jest banalnie prosty w obsłudze, dostęp do niego możemy uzyskać z każdego miejsca na świecie, a do tego nie jest przesadnie drogi. Owszem, nie należy do najtańszych - za jego cenę możemy kupić kilka tanich kamer do monitoringu - ale i jego cena nie jest wzięta z kosmosu.
Pytanie tylko, czy to, co na papierze wygląda tak atrakcyjnie, odnajduje swoje potwierdzenie w rzeczywistości.
Jestem piękny i… to jest mój pierwszy problem
Oczywiście mowa nie o mnie, a o testowanym urządzeniu. Netatmo Welcome, wykonany z pozłacanego aluminium i odrobiny plastiku wygląda - i nie jest to tylko moje zdanie - naprawdę świetnie. Teoretycznie to tylko niewielkich rozmiarów walec (45x45x155 mm), z elegancko umieszczoną diodą i obiektywem kamery, ale być może to właśnie ten minimalizm sprawia, że pasuje w niemal każde miejsce w domu.
Niezależnie od tego, czy postawimy go w nowoczesnym biurze, czy przy nieco bardziej klasycznym wystroju, prawie nigdy nie będzie burzył całości kompozycji. Przyznaję, że mocno mnie to zdziwiło, bo do tej pory byłem przekonany, że w ogólnie pojętej kategorii gadżetów, smartfonów czy komputerów, na kolor złoty mam ogromne uczulenie. Tu jednak jestem w stanie się z nim pogodzić i… nawet go polubić.
Netatmo Welcome nie tylko wygląda świetnie - jest też świetnie wykonany.
Niestety, atrakcyjny wygląd urządzenia do monitorowania domu ma jedną, podstawową wadę - gdybym był złodziejem, Welcome byłby pierwszą rzeczą, która wpadłaby mi w oczy i którą zgarnąłbym bez wahania, i wrzucił do torby. Biorąc pod uwagę sposób, w jaki przechowywane są dane w przypadku Welcome, byłby to naprawdę spory problem.
Jest jeszcze jedna rzecz, która zdradza to, że Welcome jest czymś, co warto zwinąć w pierwszej kolejności. Z racji braku posiadania jakiegokolwiek akumulatora pozwalającego na działanie bez zewnętrznego zasilania, konieczne jest pociągnięcie kabla do gniazda. A jeśli do czegoś idzie kabel, to wiadomo, że nie jest to puszka po dezodorancie, tylko coś, co można zwinąć, a potem pewnie sprzedać.
O tyle dobrze, że kamera np. nie miga przy nagrywaniu.
I teraz pojawia się pytanie - czy Welcome’a schować, czy może liczyć na to, że ewentualny złodziej nie domyśli się, co to jest? A może nie traktować go w ogóle jako instalacji alarmowej, a jedynie monitoring użytkowników i ewentualnych gości? Tutaj już każdy sam musi zdecydować i odpowiedzieć sobie już na samym początku, czy ten produkt jest przeznaczony dla niego.
Stawiamy, tylko gdzie?
Wybór odpowiedniego miejsca do ustawienia Welcome’a jest kluczowy, jeśli chodzi o wrażenia, jakie płyną z jego użytkowania. W moim przypadku nie było to łatwe - nie mam żadnej szafy czy nawet najmniejszego stoliczka na wprost drzwi, a że kamerę można jedynie postawić (brak opcji podwieszenia, etc.) konieczne było odnalezienie właściwej lokalizacji metodą prób i błędów. Zajęło to trochę czasu, ale ostatecznie się udało.
Co ważne, kolejnym problemem mojego korytarza jest praktycznie całkowity brak oświetlenia (tak, pracuję nad tym). Mimo to, nie okazało się to dla Welcome’a większym problemem i przy odpowiednim ustawieniu radził sobie w takich warunkach świetnie. Gorzej natomiast było przy ustawieniu go w dobrze oświetlonym miejscu, ale tam, gdzie przeważnie przechodzi się obok niego bokiem, lub w ogóle tyłem. Wtedy oczywiście miał problem z wykryciem twarzy i oferował jedynie powiadomienia o ruchu, bez żadnych dodatkowych informacji.
Dystans twarzy od kamery nie sprawia jej natomiast najmniejszego problemu. Nawet kilka dobrych metrów odległości nie powodowało, że osoba nie była rozpoznawana, o czym zresztą przekonałem się, montując kamerę w pokoju z… telewizorem (który, jak byłem przekonany, znajduje się zbyt daleko i pod zbyt ostrym kątem), co zaowocowało całą plejadą gwiazd, które według Welcome’a odwiedziły mój dom.
Oczywiście trzeba też uważać na okna i inne źródła światła, lustra i - jeśli ktoś ma zwierzęta, a nie chce powiadomień o ich aktywności - czy przypadkiem nie monitorujemy zbyt dużo podłogi. Nikt nie chce panikować na wiadomość o wykryciu ruchu, kiedy okazuje się, że to pies idący do miski z jedzeniem.
Warto przy tym dodać, że to, jak ustawimy kamerę jest równoznaczne z tym, jak i co zarejestrujemy. Nie mamy tutaj ani zoomu, ani możliwości zdalnej regulacji kąta nachylenia obiektywu.
Sama konieczność umiejętnego ustawienia kamery (do czego w końcu sami dojdziemy) nie podważa jednak niewątpliwych jej zalet - od szerokiego (130 stopni) kąta widzenia, przez spory zasięg, aż po niemal bezbłędne wychwytywanie ruchu i rejestrowanie zdjęć czy filmów.
Dobra, ale co to potrafi?
Welcome’a trudno uznać za klasyczną kamerę monitoringu. Owszem, wśród podstawowych funkcji znajduje się chociażby opcja podglądu na żywo (z opóźnieniem rzędu kilkunastu sekund) tego, co dzieje się w domu. Ale to tylko jedna z wielu możliwości.
Przede wszystkim kamera Netamto jest w stanie odróżnić zdarzenia istotne od nieistotnych i rejestrować tylko te pierwsze. W jaki sposób? Rozpoznając kto znalazł się właśnie w jej zasięgu i w zależności od tego nagrywając go, robiąc mu zdjęcie, albo nie robiąc nic.
Zabawę zaczynamy oczywiście od pierwszej konfiguracji, co zajmie nam może 2-3 minuty. Instalujemy aplikację, włączamy Bluetooth, obracamy kamerkę do góry nogami aż zapali się odpowiednia dioda, wybieramy odpowiednią opcję w konfiguratorze, nadajemy wszystkiemu odpowiednie nazwy, udostępniamy informacje na temat naszej sieci WiFi i… już. Koniec. Możemy nadzorować dom lub wybrane pomieszczenie.
Ewentualnie można dokonać konfiguracji przez USB, a zamiast WiFi korzystać z połączenia LAN.
Od tego momentu kamera zaczyna się uczyć. Każda uchwycona w zasięgu twarz jest zapisywana na fotografii (jedyny element przechowywany w chmurze) i, przynajmniej na początku, musimy samodzielnie oznaczyć do kogo należy.
Tworzymy więc profile użytkowników, które z czasem uzupełniamy kolejnymi zdjęciami. Aplikacja pokazuje przy tym stopień „zaznajomienia” z daną osobą, gdzie przy najwyższym nie powinno być już żadnych problemów z identyfikacją. Przed jego osiągnięciem jednak będziemy niemal stale proszeni o pomoc w tej czynności.
Cały proces jest na szczęście bardzo prosty, choć trzeba zwrócić uwagę na jedno - trwa dość długo. Nawet ustawienie kamery w ruchliwym miejscu nie pozwoliło na skompletowanie niezbędnego zestawu zdjęć w mniej niż 3-5 dni. Można oczywiście celowo pozować przed kamerką, ale nie ma tu żadnej dedykowanej opcji tego typu konfiguracji. Musimy liczyć więc przede wszystkim na naturalne ujęcia.
Nie ma tu jednak zbytnich komplikacji - dłuższe przytrzymanie zdjęcia nieznanej twarzy, opcjonalne wybranie dodatkowych zdjęć (bardzo usprawnia całą naukę) i już. Może i kliknięć jest odrobinę za dużo przy liczbie zdjęć, które trzeba dodać do ukończenia „edukacji” sprzętu, ale da się to przeżyć.
Kiedy jednak całą procedura zostanie ukończona, sprzęt nauczy się stałych domowników, wtedy dopiero pokazuje na co go stać i dlaczego jest tak ciekawą propozycją.
Fałszywy alarm? A gdzie tam
Jako że kamerę budzi do życia wbudowany czujnik ruchu (przy czym nagrania są zapisywane… o kilka sekund wstecz w stosunku do wykrycia ruchu), który uruchamia nagrywanie, potencjalnie skończylibyśmy z gigantyczną dawką niepotrzebnych materiałów. A to my wróciliśmy do domu, a to dziecko, a to żona wyszła po zakupy.
Nikt nie potrzebuje takich informacji w formie filmu. Mogą się za to przydać zamiast tego proste powiadomienia, w rodzaju „Magda weszła do domu”, „syn wrócił do domu z dwoma nieznanymi (dla kamery) osobami”, etc. I właśnie takie wiadomości dostarcza nam Welcome.
Możemy skonfigurować dla każdego profilu, czy jego wykrycie ma powodować tylko wysłanie powiadomienia, uruchomienie nagrywania, wykonanie zdjęcia, czy też nie ma wywoływać żadnej akcji. W rezultacie oszczędzamy sobie nerwów (obecnych przy samym powiadomieniu o ruchu), czy też miejsca na karcie pamięci, która jest jedyną lokalizacją, na której przechowywane są nagrania.
Istnieje też opcja powiadamiania jedynie w momencie, kiedy dana osoba wróci do domu. Od tego czasu (aż do kolejnego powrotu) jej poczynania nie będą rejestrowane i może przechodzić obok kamery tyle razy, ile tylko zechce, a nasz telefon będzie milczał.
Możemy też zdecydować, kiedy kamerka będzie nam w ogóle wysyłać powiadomienia czy dokonywać rejestracji. Przykładowo przy wykryciu ruchu, kiedy nie jest aktywowany tryb „Poza domem”, czyli siedzimy w mieszkaniu, nie ma potrzeby, żeby informowano nas o każdym ruchu. Gdy natomiast wyjdziemy, będzie to dla nas bardzo ważna informacja.
Welcome jest przy tym w stanie rozpoznawać jednocześnie kilka twarzy na jednym ujęciu i rejestrować materiał w przypadku, kiedy chociażby jedna z nich nie zostanie rozpoznana. Dzięki temu otrzymamy np. informację, że do domu wrócił X, Y oraz dwie nieznane osoby, a całość zostanie uzupełniona zdjęciem i filmikiem.
Istotne jest przy okazji to, że nieznane twarze zawsze są rejestrowane - możemy tylko wybrać, czy i kiedy chcemy o tym otrzymywać powiadomienie.
Możliwości konfiguracji jest więc całkiem sporo, a to jeszcze nie koniec.
Cała aktywność zarejestrowana przez kamerę jest zapisywana w postaci eleganckiego i czytelnego harmonogramu. Wykrycie ruchu, pojawienie się znanego użytkownika, wykrycie nieznanej twarzy, a nawet odłączenie od zasilania - wszystko to jest zapisywane. Jedno kliknięcie i odtwarzamy materiał wideo lub zdjęcie.
Nie ma mnie w domu, a kamera o tym wie
Warto przy tym zaznaczyć, że kamera sama jest w stanie określić, czy ktoś jest w domu, czy też nie i na tej podstawie dostosować swoją czujność i aktywność.
Możliwości takiej konfiguracji jest kilka, a i sama kamera uczy się naszej nieobecność, i obecności, w czym zresztą możemy jej pomóc.
Podstawowe kryterium jest… czasowe. Jeśli od ostatniej rejestracji przez kamerę danej osoby minie więcej niż 4 godziny (wartość tego parametru możemy prawie dowolnie zmieniać), Welcome uznaje, że jej nie ma. Ma to w zasadzie sens nawet wtedy, kiedy po prostu pójdziemy spać - w końcu może i tryb nazywa się „Poza domem”, ale i tak jest wtedy wskazana czujność.
Możemy także uruchamiać ten tryb automatycznie na podstawie naszej lokalizacji, pobieranej z telefonu, lub włączać go automatycznie z poziomu aplikacji.
W rezultacie system osiąga naprawdę sporą „wydajność” i rejestruje tylko to, co naprawdę ważne, nie zaśmiecając naszego telefonu zbędnymi powiadomieniami, kiedy przecież siedzimy w domu i wiemy, co się w nim dzieje. Dodatkowo już na pierwszy rzut oka w aplikacji wiemy, kto jest w domu, a kogo w domu nie ma. Chociażby dla rodziców może to być bardzo, bardzo przydatna opcja.
Rozpoznawanie czy ślepy strzał?
Trzeba od razu przyznać, że nawet po kilkudniowej nauce, Welcome nie zawsze jest w stanie bezbłędnie rozpoznać wszystkich użytkowników, ale generalnie robi to całkiem dobrze, choć czasem pudłuje i trudno powiedzieć czemu.
Przykładowo był w stanie bezbłędnie rozpoznać mnie z profilu, w kiepskim oświetleniu i w kasku rowerowym, ale już całkiem dobre (moim zdaniem) ujęcie nie zostało właściwie zidentyfikowane. I takie niewłaściwe rozpoznanie czasem się zdarza. Raz na jakiś czas, ale jednak zdarza i potrafi zirytować. Choć przy odpowiedniej konfiguracji powiadomień powodów do irytacji nie będziemy mieć zbyt wiele.
Można też liczyć na to, że producent z czasem będzie usprawniał algorytmy rozpoznawania. W końcu danych źródłowych ma pod dostatkiem, sprzęt jest - wystarczy jeszcze dopracować mechanizm rozpoznawania. Błędów wprawdzie nigdy nie da się uniknąć, choć mogłoby być po prostu lepiej.
Ale i tak nie jest źle.
Jak oglądać?
Welcome działa w tej kwestii w sposób dość specyficzny. Filmy i zdjęcia są wprawdzie dostępne bezpośrednio z każdego urządzenia podłączonego do sieci (niekoniecznie tej samej) w opcji bezpiecznego, szyfrowanego streamingu, z automatycznym dostosowaniem jakości, ale są tu pewne ograniczenia.
Nie dotyczą one jednego elementu - zdjęć. Te są przechowywane w nielimitowanej chmurze i dostępne zawsze i wszędzie, nawet po odłączeniu kamery od zasilania czy Internetu.
Filmy natomiast zapisywane są jedynie lokalnie, na dołączonej do zestawu, wymiennej karcie pamięci microSD (8 GB w zestawie, maksymalnie 32 GB). Problemem nie jest tu oczywiście ilość miejsca (kamera samodzielnie nadpisuje starsze nagrania), ale fakt, że po prostu strasznie łatwo pozbawić nas dokładnego „materiału dowodowego”.
Można wprawdzie zdalnie pobrać film na nasz komputer albo smartfon (tutaj zawsze wymuszana jest pełna dostępna rozdzielczość nagrania), ale musimy liczyć na to, że intruz odpowiednio późno zorientuje się o obecności kamery, a nasze połączenie jest na tyle szybkie, że zdążymy przesłać i pobrać kompletne nagranie. W momencie odłączenia prądu lub internetu - koniec.
Ma to wprawdzie swoje zalety - brak opłat, czy świadomość, że filmy z naszego domu nie błąkają się gdzieś po sieci, ale ma też sporo wad. Dlaczego nie można byłoby chociaż ustawić automatycznego kopiowania materiałów nad dysk ukryty gdzieś na tyle dobrze, że nie znajdą go potencjalni włamywacze? Dlaczego, już na własną rękę, nie można tych materiałów zapisywać na jednym z internetowych dysków?
Zostajemy tylko z ewentualnym zdjęciem włamywacza. Choć może dobre i to.
Innym problemem, wiążącym się z powyższym, jest jednak nie sposób powiadamiania czy zapisywania, a opóźnienie przy powiadomieniach. To potrafi sięgać nawet kilkunastu minut i możemy sobie wyobrazić, co się stanie w omawianym wcześniej scenariuszu. Dowiemy się np. o wykryciu ruchu i odłączeniu kamery, kiedy ta dawno będzie już w torbie złodzieja.
Prowadzi to czasem do niepotrzebnych, stresujących sytuacji. Wychodzimy z domu, wsiadamy do auta, odjeżdżamy już dość daleko i nagle powiadomienie - wykryto ruch. Sprawdzamy kto wszedł pod naszą nieobecność do domu, a tam… my sami, szykujący się do wyjścia. To wprawdzie ekstremalny przypadek (złe rozpoznanie + duże opóźnienie), ale możliwy, co zresztą mogę potwierdzić sam. I zamiast zapewniać nam spokój, kamera przyczynia się do zwiększenia stresu.
Ponownie jednak, takich sytuacji da się dość łatwo uniknąć, umiejętnie korzystając z opcji „Poza domem” i konfiguracji powiadomień.
Mała uwaga dotyczy jeszcze strony internetowej Welcome’a, czy też naszego przeglądarkowego kokpitu bezpieczeństwa. Niestety jest on pod względem możliwości daleko w tyle za aplikacją i np. nie można za jego pośrednictwem nawet identyfikować twarzy. Odpowiednie usprawnienia mają się jednak pojawić „w najbliższym czasie”.
Jakość zdjęć i nagrań
Welcome jest oczywiście kamerką bezpieczeństwa, a nie urządzeniem do rejestracji niesamowitych filmów i zdjęć, wiec mimo całkiem przyzwoitych parametrów (4 MPX, 1920x1080p), artystyczno-fotograficzno-filmowej rewelacji nie ma.
Jest natomiast materiał, który czy to w dzień czy w nocy, pozwoli z łatwością zidentyfikować ewentualnego podejrzanego, oraz - przede wszystkim - pozwoli kamerze na identyfikację osób i odróżnienie "swoich" od "obcych".
W dzień nie ma z tym najmniejszych problemów, chyba że mamy naprawdę okrutnego pecha. W nocy natomiast doświetlanie IR działa zaskakująco sprawnie. Obraz jest wprawdzie wtedy tylko czarno-biały i dużo mniej szczegółowy, ale i tak bardziej niż wystarczający.
Kamera rejestruje przy tym także dźwięk, ale "nadawca" musi się przy tym znajdować dość blisko Welcome'a.
Dodatki i współpraca
W tej kwestii niestety jest dość różnie, ale zacznijmy od dobrych informacji.
Po pierwsze, można korzystać łącznie z kilku kamer, rejestrując obraz z różnych pomieszczeń. Jak jednak tłumaczy w instrukcji producent, ustawienia są wspólne dla każdego z nich, więc np. jeśli na osobę „A” ma zostać włączone nagrywanie, zostanie ono włączone na wszystkich kamerach. Może to i dobrze?
Drugą dobrą informacją jest fakt, ze Netamto Welcome oferuje (od drugiej połowy września) ciekawy dodatek - Tag. Moduł zamknięty w białym, wodoodpornym, dość sporym pudełeczku, jest w stanie bezprzewodowo (zasięg do 100 m) przesłać informację o wykryciu ruchu lub niewielkich wstrząsów (np. pukania). Możemy je więc umieścić np. na oknie czy drzwiach, żeby wiedzieć, że „coś się dzieje” i otrzymać odpowiednie powiadomienie. Czas pracy na baterii - do 2 lat.
Niestety w tej chwili nie jest znana cena takiego dodatku.
I na tym właściwie kończy się opcja łączenia Welcome’a w większe systemy. Nie ma jeszcze, choć obiecano, dostępu dla programistów innych firm - ci wciąż mogą jedynie zaprzęgać do współpracy jedynie stację pogodową i termostat tej firmy. Można się jednak spodziewać, że taka integracja w końcu będzie miała miejsce, co zdecydowanie podniesie przydatność tego urządzenia nie tylko jako kamerki bezpieczeństwa, ale jako istotnego elementu inteligentnego domu.
Gorący towar
Tym, co zwróciło moją uwagę w trakcie testów zupełnie przypadkowo był fakt, że kamera podczas pracy, szczególnie przy wszystkich opcjach uaktywnionych, dość szybko i dość mocno się nagrzewa. Nie na tyle oczywiście, żeby spowodować pożar czy jakikolwiek inny tego typu problem, ale trudno powiedzieć, jak wpłynie to na długowieczność tego sprzętu.
Powodem niestety nie były panujące obecnie upały - w miejscu, gdzie znajdowała się kamera jest przez cały czas chłodno, nawet bardzo chłodno.
Co interesujące, informacja na ten temat znalazła się nawet w FAQ producenta. Tłumaczy on, że ze względu na budowę kamerki, tak ma po prostu być i została ona zaprojektowana w taki sposób, aby nagrzewanie to nie okazało się dla niej szkodliwe. Nie należy jej jednak stawiać w słońcu czy w pobliżu źródeł ciepła.
Podsumowanie
Zdecydowałem się na testy Welcome’a z czystej ciekawości. Gdyby była to po prostu kamerka bezpieczeństwa, prawdopodobnie niespecjalnie by mnie interesowała. Ot, kamerka jak kamerka.
Welcome obiecuje jednak sporo więcej i w dużej mierze, o ile odpowiednie podejdziemy do zagadnienia i damy mu czas na naukę, wywiązuje się z tych obietnic.
Nie jest to oczywiście sprzęt idealny - zdarzają się fałszywe alarmy, zdarzają się źle zidentyfikowane twarze, ale przez dwa tygodnie testów takich przypadków było coraz mniej i mniej. Dodajmy do tego ciągłą „naukę”, sprytne wykrywanie czy ktoś jest w domu (i kto!) czy nie, atrakcyjny wygląd, banalnie prostą konfigurację i obsługę, przy jednoczesnym multum przydatnych i łatwych w ustawieniu opcji powiadomień. A także same powiadomienia, które, gdyby nie to nieszczęsne opóźnienie, byłyby naprawdę niezwykle przydatne.
Niestety cena Welcome’a sprawia, że trzeba się dobrze zastanowić przed zakupem, zwłaszcza jeśli ktoś nie chce pozbyć się za jednym zamachem niecałych 900 zł.
Tak, można za te pieniądze próbować konstruować lepsze systemy, ale czy każdy będzie tak banalnie prosty w obsłudze i konfiguracji? Jeśli tylko niezależni programiści dopiszą, możemy mieć do czynienia z naprawdę ciekawym produktem. Nawet już samo dodanie Tagów może sprawić, że za względnie uczciwe pieniądze stworzymy nasz mały, nowoczesny system alarmowy.
Muszę przyznać, że sam poważnie zastanawiam się nad takim posunięciem. Lubię po prostu wiedzieć, że ktoś wrócił do domu, bez konieczności dzwonienia czy pisania do niego. Może nawet w trakcie tego zastanawiania się dojdą do mnie słuchy np. o poprawieniu niektórych elementów, na które najbardziej narzekam.
Zalety:
- Atrakcyjny wygląd i bardzo dobra jakość wykonania
- Funkcja uczenia się i rozpoznawania twarzy
- Szeroki kąt widzenia
- Bardzo bogate opcje personalizacji przy banalnie prostej konfiguracji
- Bezpłatne przechowywanie zdjęć
- Tylko lokalny zapis filmów
- Dobra aplikacja mobilna
- Szybki podgląd tego, kto jest w domu, a kogo nie ma
Wady:
- Atrakcyjny wygląd (też dla złodzieja)
- Brak własnego zasilania, nawet awaryjnego
- Tylko lokalny zapis filmów
- Opóźnienia przy powiadomieniach
- Długi czas nauki twarzy
- Brak jakiejkolwiek regulacji kąta nachylenia obiektywu czy zoomu
- Wersja WWW wymaga dopracowania
- Cena nie dla każdego