Rynek foto staje na głowie. Najchętniej kupowanym aparatem jest analogowy Fuji Instax
Nie mieści się w kieszeni. Nie ma wymiennych obiektywów, zaawansowanego procesora, napakowanej pikselami matrycy, ani najnowocześniejszego cyfrowego wyświetlacza OLED. Nie wie co to Wi-Fi, GPS, RAW, czy EXIF. Nie obsługuje dotyku, a co więcej, nie ma nawet wyświetlacza! O czym mowa? O najlepiej sprzedającym się aparacie fotograficznym.
Fujifilm właśnie opublikował najnowszy raport finansowy, z którego można wyciągnąć dwa wnioski. Po pierwsze, producent potwierdza fakt, że aparaty cyfrowe sprzedają się coraz gorzej. Podkreślam jednak słowo „cyfrowe”, ponieważ drugi wniosek jest taki, że wraca era analoga. Najlepiej sprzedającym się aparatem w ofercie Fujifilm jest analogowy Instax.
W raporcie czytamy:
Kto by pomyślał, że najchętniej kupowanym aparatem w dzisiejszych czasach może być aparat analogowy?
Rzut oka na statystyki Amazonu potwierdza te dane. Największym bestsellerem w całym dziale Camera & Photo są obecnie… wkłady do aparatu Fujifilm Instax. Co więcej, w pierwszej dwudziestce najczęściej kupowanych produktów, aż 11 to aparaty Fujifilm Instax Mini lub wkłady do nich.
Jeśli spojrzymy na sam sprzęt, największą popularnością cieszy się najtańsza GoPro, tyle tylko, że jest to kamera. Gdy spojrzymy na aparaty, najpopularniejszy okaże się właśnie Fujifilm Instax Mini 8. Coś niesamowitego.
Fujifilm Instax do zarabiania?
Z Fujifilm Instax mam świetne wakacyjne wspomnienia. W tym roku pod Luwrem spotkałem dwóch chłopaków, którzy jeździli na deskorolkach, a jeden z nich miał zawieszony na szyi charakterystyczny aparat Instax. Po krótkiej rozmowie okazało się, że panowie są studentami filmówki z Barcelony, którzy przemierzają Europę praktycznie bez pieniędzy. Ich źródłem utrzymania są właśnie zdjęcia z Instaxa.
Dwójka fotografów ustawia się pod atrakcją turystyczną (codziennie pod inną) i proponuje turystom zdjęcie wykonane za niewielką opłatą. Jeden z panów wykonuje zdjęcie, a drugi w tym czasie robi z deskorolek osłonę przeciwsłoneczną na obiektyw Instaxa. Oczywiście każdy turysta (w tym i ja) zgadza się na takie zdjęcie, bo analogowa fotografia Instax jest świetną pamiątką, a na dodatek można wesprzeć pomysłowy projekt fotograficzno-podróżniczy. Na szczęście panowie mają pojęcie o kadrowaniu, co sprawia, że akcja jest jeszcze ciekawsza.
Projekt nosi nazwę Atlos i ma swojego Instagrama, choć z oczywistych względów nie pojawiają się na nim kadry z Instaxa.
Fotografia natychmiastowa, tyle ze analogowa
Gdyby się nad tym zastanowić, fotografie natychmiastowe mają wszelkie predyspozycje, by odnieść sukces w dzisiejszych czasach. Jest to połączenie najlepszych cech świata analogowego i cyfrowego. Z jednej strony wykonanie „polaroida” ma w sobie coś z analogowej magii, bo do zdjęcia trzeba podejść z głową. Kadrowanie wymaga zastanowienia, bo klatek jest niewiele.
Z drugiej strony, zdjęcie widzimy niemal natychmiast, a więc zachowujemy największą zaletę z czasów cyfrowych. Poza tym dostajemy do rąk namacalne zdjęcie, co sprawia, że automatycznie urasta ono do rangi czegoś ważnego. Jest to coś wyjątkowego w dobie setek zdjęć w pamięci smartfona i kolejnych tysięcy wiszących gdzieś w chmurze.