REKLAMA

Oto nowa generacja zegarka Pebble

Kto by pomyślał w momencie, kiedy grupka inżynierów i programistów prezentowała zegarek InPulse, że za niemal dokładnie pięć lat na ich kolejną prezentację z uwagą będzie spoglądał prawie cały świat technologiczny. Tak jednak się stało i już wkrótce niemal każdy fan gadżetów będzie wiedział, czym dokładnie jest ujawniony dziś po raz pierwszy Pebble Time - smartzegarek kolejnej generacji. 

Oto nowa generacja zegarka Pebble
REKLAMA
REKLAMA

Zaskoczenia, przynajmniej jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, nie ma. W tej kwestii otrzymaliśmy dziś to, co już wczoraj można było (pół-oficjalnie) odnaleźć na stronie producenta. Zachowano więc oryginalną ideę projektu Pebble, w tym niewielki, prostokątny ekran oraz zestaw trzech przycisków po prawej i jednego po lewej, zmieniając jedynie kształt koperty. Ta, dostępna w trzech kolorach (czarnym, białym i czerwonym) wydaje się być teraz odrobinę bardziej elegancka i odrobinę mniej "smartzegarkowa".

9b934478743030ffe97ac9d95ee2ff71_original

Częściowo może to być efekt jej dość wyraźnego "odchudzenia" - nowy model jest o 1/5 cieńszy od swojego poprzednika i mierzy w tym miejscu 9,5 mm. Jeśli spodoba nam się sama koperta, ale nie przypadnie do gustu silikonowy pasek, można go zmienić na dowolny inny (22 mm), który bardziej będzie odpowiadał naszym potrzebom. Dodatkowo producent obiecuje udostępnić trójwymiarowe modele nowego zegarka, dzięki czemu tworzenie akcesoriów ma być jeszcze łatwiejsze.

Nie jest to może najpiękniejszy produkt z tej kategorii na rynku, ale zdecydowanie może się podobać. Zresztą pierwszy Pebble również nie należał do sprzętów wyróżniających się specjalnie w tej kategorii, a mimo to radził sobie lepiej, niż spora część jego bezpośrednich konkurentów.

pebble 2

Od pewnego czasu można się było jednak spodziewać, że pod względem wyglądu drastycznych zmian nie będzie. Te zaczynają się jednak dość szybko, bo już od samej "tarczy" zegarka. Zamiast monochromatycznego wyświetlacza otrzymujemy kolorowy wyświetlacz wykonany w technologii e-ink, który ma być na tyle łaskawy dla akumulatora, że trzeba go będzie ładować zaledwie raz na tydzień. W porównaniu do konkurencji jest to wynik wprost rewelacyjny.

Nie będziemy mogli jednak obsługiwać nowego Pebble za pomocą ekranu dotykowego. Zamiast tego twórcy oddają nam do dyspozycji m.in. możliwość częściowej obsługi za pomocą naszego głosu. Współpracujące z "większością aplikacji dla Androida" rozwiązanie pozwala np. odpowiedzieć na najnowsze powiadomienia lub zapisać krótkie notatki. W przypadku iOS użytkownicy są na razie ograniczeni do aplikacji Gmail.

pebble 4

Dużo mówiło się o nowym UI i dziś właśnie poznaliśmy pomysł Pebble na to, w jaki sposób powinno się korzystać z inteligentnego zegarka. Zdaniem jego twórców, kluczem jest tutaj czas, a właściwie chronologiczne ułożenie wszystkich zdarzeń i powiadomień. W rezultacie, korzystając z trzech bocznych przycisków, przełączamy się pomiędzy czymś zbliżonym do listy aktywności, zamiast "odwiedzać" każdą z aplikacji oddzielnie.

pebble 3

Oczywiście nie sposób nie zauważyć, że cały system operacyjny doczekał się znaczącego odświeżenia, zarówno pod względem obsługi, jak i samego wyglądu. Mimo całkiem daleko idących zmian, nowy Pebble ma być całkowicie zgodny z dotychczas dostępnymi dla tej platformy aplikacjami.

Co ciekawe, twórcy zdecydowali się na rozpoczęcie sprzedaży nie poprzez swój sklep, a za pośrednictwem serwisu Kickstarter - dokładnie w taki sposób, w jaki Pebble zaczął swoją światową karierę. Cena? 159 dol. w najtańszej wersji dla tych, którzy pospieszą się ze złożeniem zamówienia lub 179 dol, dla tych, którzy odrobinę się spóźnią. Osoby czekające na zakończenie zbiórki i chcące kupić Pebble w sklepie producenta, muszą nie tylko poczekać (pierwsze wysyłki kickstarterowych zamówień planuje się na maj tego roku), ale i zapłacić o 20 dol. więcej (199 dol.). Straci też szansę na specjalne oznaczenie egzemplarza jako "Kickstarter Edition".

REKLAMA

Z przekroczeniem minimalnego progu finansowania, 500 tys. dol., nie powinno być najmniejszego problemu - w zaledwie kilka minut po starcie twórcy mają już na koncie blisko 700 tys. dol.

Pozostaje nam więc jedynie przyglądać się licznikowi, bo kto wie, czy tym razem nie uda się odzyskać pierwszego miejsca na liście najwyżej dofinansowanych projektów?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA