REKLAMA

To mogła zrobić tylko jedna firma. Leica pokazała aparat bez wyświetlacza

Drugi dzień targów Photokina zaczął się mocnym uderzeniem od legendarnej niemieckiej Leiki. Firma pokazała szereg nowych aparatów i obiektywów, ale pierwsze skrzypce gra dziś Leica M Edition 60. Ten niebywały aparat chce tak silnie nawiązywać do tradycji firmy, że konstruktorzy postanowili usunąć z niego ekran. To prawdziwy powrót do korzeni.

16.09.2014 09.47
To mogła zrobić tylko jedna firma. Leica pokazała aparat bez wyświetlacza
REKLAMA
REKLAMA

Leica M Edition 60 to ukoronowanie sześćdziesięcioletniej historii dalmierzy systemu Leica M, choć sama firma Leica w ubiegłym roku obchodziła setną rocznicę obecności na rynku foto. Dalmierzowy system M był wybierany przez największe nazwiska fotografii i można powiedzieć, że to właśnie Leica M dała początek fotoreportażowi.

Leica_M_Edition_60_1

Aby uczcić sześćdziesięciolecie tej niezwykłej linii, Leica wyprodukowała aparat, który wyjątkowo mocno nawiązuje do początków serii. Aparat jest na tyle ortodoksyjny, że nie ma żadnego wyświetlacza. Jest to pierwszy aparat cyfrowy pozbawiony jakiegokolwiek ekranu. W miejscu tylnego monitora umieszczono pokrętło czułości ISO, dokładnie jak w analogowych Leikach M6 i M7.

Leica_M_Edition_60_2

Leica M Edition 60 powstała na bazie aparat Leica M-P. Mamy tu zatem klasyczną obsługę, na którą składa się pokrętło czasu naświetlania, czułości ISO, a także pokrętło przysłon na obiektywie. Oczywiście standardowo dla linii M, w aparacie nie ma systemu autofocusu. Praca z aparatem wymaga zatem takiego samego zaangażowania, jak za czasów analogowych. Konstruktorzy poszli na całość i umożliwili jedynie zapis plików RAW w formacie DNG.

Sam aparat wykonano ze stali nierdzewnej, która jest materiałem wyjątkowo trwałym, ale jednocześnie bardzo trudnym w obróbce. Z identycznego materiału wykonano również obiektyw Summilux-M 35 mm f/1.4, sprzedawany razem z aparatem. Korpus wykończono dodatkowo prawdziwą skórą w kolorze antracytowym.

Leica_M_Edition_60_4
REKLAMA

Fotografując jubileuszową Leiką można poczuć się jak ojcowie fotoreportażu sześćdziesiąt lat temu. Brak podglądu zdjęcia to oczywiście ukłon w stronę aparatów analogowych. Być może cały pomysł brzmi kuriozalnie, ale w Leice przecież nie chodzi o racjonalizm wyboru. Ten aparat to symbol i ikona, choć w oczach wielu będzie to również ciekawa inwestycja kapitału.

Leica M Edition 60 powstała tylko w 600 egzemplarzach. Aparat wraz z obiektywem Leica Summilux-M 35 mm f/1.4 ASPH wyceniono na… 65 tys zł.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA