Crowdfunding sposobem na sukces - na tropie sprawdzonego przepisu na udaną zbiórkę
Początki polskiego, świadomego crowdfundingu datuje się na rok 2011, kiedy to ruszyła najbardziej popularna tego typu platforma w Polsce, PolakPotrafi.pl. Dwa lata później obok serwisu Jakuba Sobczaka, założyciela wcześniej wspomnianej platformy, wyrosła kolejna – Wspieram.to. Strona o polskim crowdfundingu podaje kilkanaście miejsc w Internecie, które zajmują się w Polsce udziałowym bądź bezudziałowym wspieraniem projektów przez społeczność. Trudno jednak nie mieć wrażenia, że PolakPotrafi.pl i Wspieram.to to jedyne, ojczyźniane platformy, które odniosły prawdziwy sukces, i że to właśnie one zapisały się w świadomości społecznej, będąc na poziomie rozpoznawalności odpowiednikiem zagranicznych serwisów, Kickstartera i Indiegogo.
Mieć ciastko i zjeść ciastko?
Założeniem crowdfundingu jest finansowanie przez społeczność projektów, które są dla niej interesujące, pomysłowe i które będą jej służyć. Może to być wsparcie dla konkretnego produktu bądź usługi. Miarą sukcesu danego przedsięwzięcia jest ilość wpłaconych środków na jego zrealizowanie. Zarówno PolakPotrafi.pl jak i Wspieram.to stosują zasadę - „albo wszystko, albo nic”. Jakub Sobczak takie podejście do tematu, tłumaczy w następujący sposób:
Do pełni szczęścia zadowolone muszą być wszystkie strony. Czyli nie tylko platforma i projektodawca, ale też wspierający. System, w którym środki na realizację projektu przekazywane są nawet wtedy, jeżeli nie osiągnie się 100% wsparcia, funkcjonuje od kilku lat na przeróżnych platformach na całym świecie, jednak jak łatwo zaobserwować, nie tylko w naszej opinii, cieszy się średnią popularnością. Wkraczając z crowdfundingiem do Polski, musieliśmy się bardzo napracować, by nie tylko zbudować zaufanie wokół zjawiska, ale także dać ludziom do zrozumienia, że tylko ich kolektywne wsparcie daje realne szanse na realizację projektu. Kolektywne, a nie prawie kolektywne wsparcie. Jak wiemy - prawie robi wielką różnicę.
Rzeczywiście, trudno oczekiwać, że, gdy projekt nie zostanie wsparty całkowitą kwotą, jego pomysłodawca będzie miał szansę go zrealizować w takim wymiarze, by wszyscy, którzy wpłacili pieniądze, byli usatysfakcjonowani. Przekonujące wydaje się też tłumaczenie Dominiki Zabrockiej ze Wspieram.to:
To naprawdę zależy od projektu. Weźmy za przykład wydanie książki, na które autor potrzebuje 6 tys. złotych. Jest to minimalna kwota niezbędna do pokrycia korekty, składu, druku. Projekt osiąga połowę założonego celu finansowego. Projektodawca nie jest w stanie sfinansować wydania książki i wysłania książek wspierającym go osobom. Polecamy zawsze, by startować z kwotą możliwie najmniejszą, ale pozwalającą na zrealizowanie projektu na jak najwyższym poziomie. Zawsze można zebrać więcej niż 100%!
Trzeba mieć świadomość, że crowdfunding nie jest łatwym sposobem na tzw. „dorobienie się”, a liczą się w nim przede wszystkim: pasja, praca i dążenie do celu. Środki, które zostają przeznaczone na naszą ideę powinny służyć faktycznie temu, by rozwinęła się ona nie tylko w naszych myślach. To, jak później wykorzystamy szansę, którą dali nam nasi wspierający – zależy tylko od nas, naszej charyzmy i naszego sprytu. Być może kampania na platformie crowdfundingowej będzie pierwszym krokiem do nie jednego, a wielu sukcesów i powodzenia zawodowego.
Pytanie za milion dolarów – jak osiągnąć sukces?
Nie od dziś i nie tylko przy crowdfundingu, a przy każdej dziedzinie związanej z potencjalnymi dużymi pieniędzmi, pytamy: jak osiągnąć sukces? Chcemy wiedzieć, jak to się stało, że ktoś został gwiazdą show-biznesu, YouTube'a czy rozgromił rynek swoim innowacyjnym start-upem. Tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze, nie ma prostych odpowiedzi, jest za to wiele pytań. Można by banalnie odpowiedzieć, że liczy się talent, pomysłowość, pracowitość i szczęście. Takie ogólniki na niewiele się jednak zdają. Zwłaszcza, że sukces w crowdfundingu jest obopólny – wygrywa zarówno twórca projektu, jak i ci, którzy go wspierając, dostają coś w zamian.
Jakub Sobczak z PolakPotrafi.pl oraz Dominika Zabrocka i Marcin Galicki ze Wspieram.to wskazują na kilka ważnych punktów i kwestii, które powinniśmy rozważyć, zanim rzucimy się na głęboką wodę. Przede wszystkim, nie można zrzucić wszystkiego na karb pomysłu – reklama też jest ważna. To, jak zaprezentujemy siebie na danej platformie, ile pracy włożymy w film prezentujący nasz pomysł, opis działa na naszą korzyść albo jej brak. Im bardziej profesjonalnie wszystko jest przygotowane i dokładniej wyjaśnione, tym większą szansę mamy na starcie.
Liczy się zdrowa równowaga między samą ideą, a jej promocją. Obserwowaliśmy naprawdę dobre projekty, które cierpiały na brak promocji po stronie projektodawcy jak i projekty, które mimo wyśmienitej promocji nie odnosiły sukcesu, ponieważ idea (choć wyśmienita) była źle zaprezentowana. Należy unikać startowania w pośpiechu. Lepiej jest opublikować dopracowany projekt tydzień później i go skrócić, niż niedopracowany - o jeden dzień za wcześnie. - mówi Jakub Sobczak - Ważne jest by nie fiksować się na idei, że crowdfunding to przedsprzedaż. To w pierwszej kolejności mechanizm budowania zaufania społecznego i kapitału społecznego, który w dalszej perspektywie przynosi korzyści nie tylko autorowi, ale także wspierającym, a w szerszym horyzoncie zdarzeń, całej społeczności. I jest to też element, na który trzeba umiejętnie zwrócić uwagę potencjalnym wspierającym.
Warto także pamiętać o tym, co może wydawać się trywialne, ale dobrze jest nie wyjeżdżać na wakacje podczas trwania projektu. Po jego uruchomieniu, należy pamiętać nie tylko o wspomnianej wcześniej promocji projektu, ale także jego aktualizacjach, odpowiadaniu na komentarze użytkowników i wielu, wielu innych czynnikach wpływających na podtrzymanie zainteresowania wpłacających. - kończy.
Oczywiście, nie każdy może zostać drugą Karoliną Czarnecką i w 5 minut osiągnąć ogromną popularność oraz wsparcie fanów i zbudowanej wokół siebie społeczności (dziewczyna na swój teledysk do piosenki „Hera Koka Hasz LSD” zamiast 8 tysięcy zebrała ich blisko 38), ale świetne przygotowanie, przemyślenie wszystkich opcji, dobry kontakt z potencjalnymi wspierającymi mogą zapewnić nam sukces. Wynik Karoliny Czarneckiej pokazuje także jak ważne może okazać się zbudowanie społeczności fanów zanim rozpoczniemy naszą crowdfundingową kampanię. Jeśli ktoś kibicuje nam i naszemu pomysłowi od początku to istnieje nadzieja, że to właśnie ta grupa ludzi zostanie naszymi wspierającymi i krąg ten będzie się poszerzał.
Interesująca jest zresztą kwestia tego, jak platformy crowdfundingowe rodzą gwiazdy. Wspomniana już Karolina należy do grupy, która zdobyła popularność w Internecie i na jej fali osiągnęła kolejny sukces. Ale crowdfunding potrafi też przywrócić do życia projekty, które były tylko wspomnieniem, jak na przykład głośna ostatnio kampania „Secret Service”.
Myślę że dopiero będziemy świadkami narodzin gwiazd crowdfundingu. Nie tylko rocka, ale i autorów książek czy twórców projektów technologicznych. Pamiętajmy również o ludziach, którzy zostali „gwiazdami” poprzez projekty crowdfundingowe. Dobrymi przykładami są twórca gry „SUPERHOT” czy pomysłodawca „Piwnego Imperium”. – prognozuje Dominika Zabrocka.
Jakub Sobczak na pytanie, czy jest jakaś recepta, by zostać gwiazdą crowdfundingu i osiągnąć sukces w tej przestrzeni, dość przewrotnie odpowiada:
Tak. Dwa kilogramy kreatywności, czterysta gramów energii, 15 dekagramów poświęcenia danemu zagadnieniu, szczypta talentu, kilogram zaufania, tuzin otwartości przyprawionej pozytywną energią, tona uczciwości marynowanej w autentyczności, 10 mililitrów profesjonalizmu oraz kilku kucharzy, którzy wraz z szefem są w stanie te składniki połączyć w strawny przepis.
Według statystyk dwóch przodujących polskim platform crowdfundingowych największą popularnością cieszą się projekty muzyczne (na PolakPotrafi.pl to prawie 20% wszystkich wspartych projektów!), filmowe, te, które dostarczą nam konkretny produkt. Równie dużym wsparciem obdarzamy twórców gier, zarówno planszowych jak i komputerowych. Polski crowdfunding, co podkreślają zarówno Dominika Zabrocka jak i Jakub Sobczak, lubi projekty sentymentalne, które – tak jak kampania „Secret Service” - obudzą wspomnienia i przeniosą nas do ubiegłego wieku. Lubimy jak ktoś przywraca nasze marzenia albo rozwiązuje problemy.
Do tej pory na obu platformach największym sukcesem cieszyły się takie projekty jak: wspomniany już wcześniej „Secret Service” (93 tys. w 20 godzin!), „Space is More” (projekt studentów z Wrocławia, którym udało
dostać się na konkurs organizowany przez Nasa. Wspierający przekazali na realizację projektu aż 92000 zł z zakładanych 4000 zł - projekt zakończył się zatem rekordowym wynikiem ok. 2300%. – mówi Sobczak), „Piwne Imperium” (pierwsze godziny pozwoliły zebrać 100% oczekiwanej kwoty, a następne dni pozwoliły osiągnąć przebicie na poziomie 490%; w sumie twórcom udało się zebrać ponad 25 tys. złotych) czy projekt gry planszowej „Pan Lodowego Ogrodu” (łącznie blisko 125 tys. złotych i 207% wsparcia). Choć te projekty w efekcie zdobyły mniejsze wsparcie niż sałatka ziemniaczana na Kickstarterze Dominika Zabrocka i Jakub Sobczak twierdzą, że na polskim gruncie taki pomysł prawdopodobnie by nie przeszedł i należy traktować go, jak mówi Dominika, jako „humorystyczny błąd systemu”.
Etyka pomysłodawców, a puste i pełne kieszenie
Na PolakPotrafi.pl od początku lat działalności aż 38% projektów osiągnęło sukces. Współczynnik ten w tym roku wzrósł do ponad 40%, zbliżając się do tego, który osiąga amerykański Kickstarter (44%). Wspieram.to może pochwalić się tym, że wsparcie osiąga około 1/3 wszystkich projektów, które rozpoczęły kampanię na platformie. Te wyniki jawią się pozytywnie i są niezłą prognozą na kolejne lata, które – miejmy nadzieję – sprawią, że crowdfunding stanie się w Polsce jeszcze popularniejszy i będzie cieszył się jeszcze większym społecznym zaufaniem.
Niestety, na drodze do tego celu stoją przeszkody, którymi są… sami projektodawcy. Takie wątpliwości, jak w przypadku jak NeuroOn sprawiają, że wspierający są coraz bardziej podejrzliwi i boją się, że źle zainwestują swoje pieniądze. Wątpliwości budzą też projekty takie jak „Border Breakers – Wyprawa Busem”. Jasne, teoretycznie każdy ma prawo rozpocząć kampanię dotyczącą jego pomysłu, bo wspierający wiedzą za co płacą, natomiast czy naprawdę finansowanie czyichś wakacji jest tym, czego oczekujemy od crowdfundingu? Na szczęście taką zaporą, która zweryfikuje projekt są właśnie ludzie, od których on zależy. To społeczność decyduje, co jest dla niej ważne i komu pomóc rozwinąć skrzydła.
Pierwszym i często najważniejszym filtrem jesteśmy my sami, czyli wspierający. Jeśli wraz z rozpoczęciem zbiórki nie pokusimy się o odpowiednie sprawdzenie projektu, to potem może być już na to za późno. Co prawda otrzymamy produkt, za który zapłaciliśmy, ale możemy nie być w pełni usatysfakcjonowani – a nie o to chodzi. Czasami mimo początkowego hype’u warto więcej poczytać o projekcie i posłuchać, co mają do powiedzenia projektodawcy. W crowdfundingu warto wspierać świadomie. – mówi Marcin Galicki.
Przed wsparciem danego pomysłu warto sprawdzić z czym tak naprawdę mamy do czynienia, jaka jest kwota, której oczekują twórcy – czy na pewno te pieniądze są konieczne do zrealizowania ich idei, jak projekt jest odbierany w mediach przez, np. ekspertów, kto na nim skorzysta i jaka jest relacja pomysłodawców ze wspierającymi. Bądźmy wymagający! – zachęca Galicki.
Crowdfunding jest coraz częściej pierwszym etapem szukania wsparcia przez ludzi, którzy mają coś do zaoferowania danej społeczności. Daje niezależność, możliwość sterowania wszystkim samodzielnie i wzięcia swojego pomysłu, który nie zawsze da się sfinansować ciężką pracą, we własne ręce. Jakub Sobczak uczula jednak tych, którzy myślą tylko o crowdfundingu jak o kampanii marketingowej, pozwalającej rozbudzić i podtrzymać zainteresowanie mediów. Wtedy lepiej, jeśli taki ktoś lub ktoś, kto myśli o crowdfundingu tylko jak o przedsprzedaży, poszuka inwestora. – komentuje.
American dream?
Czy polski crowdfunding ma szansę być tak popularny jak kampanie zagraniczne? Czy chociaż na polskim gruncie uda mu się osiągnąć status taki, jaki platformy amerykańskie mają w Stanach Zjednoczonych?
Prawdopodobnie licząc kwotowo czy ilościowo, przekładając zjawisko 1:1, osiągnięcie poziomu z USA może okazać się mrzonką. Jeżeli natomiast przyłożyć do tego skalę, uwzględnić PKB, liczbę mieszkańców, poziom kojarzenia zjawiska, nastawienie mediów i miliard innych bardziej lub mniej mierzalnych zmiennych, to osiągnięcie pełnej gotowości bojowej zajmie nam jeszcze od 12 do 24 miesięcy. – tłumaczy założyciel PolakPotrafi.pl
Podobnie swój rozwój szacuje zespół Wspieram.to. Dominika Zabrocka na te same pytania odpowiada:
Jeszcze dwa lata temu, przed startem naszej platformy byliśmy bardzo zachowawczy w prognozach. Obecne wówczas platformy odbiegały ilością i jakością projektów od Kickstartera o lata świetlne. Ostatni rok napawa jednak niesamowitym optymizmem. Wzrasta świadomość użytkowników, cieszy progres ilości i jakości inicjatyw, ludzie również coraz chętniej wspierają, a media komentują. Proszę zapytać nas za rok, choć może pytanie wtedy będzie brzmiało: „Kiedy to się stało, że crowdfunding w Polsce rozwinął się na taką skalę jak w Stanach?!”.
Czy na przestrzeni lat zmienią się tendencje dotyczące tego, co będziemy wspierać? Dominika Zabrocka twierdzi, że prawdopodobnie nasz rynek zdobędą produkty stricte technologiczne, nowe wynalazki, których zadaniem będzie ułatwienie nam życia. Według niej dużą uwagę zwracać będziemy też na design i rozwój w tym obszarze. Jakub Sobczak uważa, że ważne będą kategorie takie jak dotychczas, czyli muzyka, film, publikacje, gry, technologie.
Może dojść do zmian na pozycji lidera najpopularniejszej kategorii, jednak z punktu widzenia wpływu na rozwój społeczności, jest to drugorzędne. Trzeba też jednak dać jasno do zrozumienia, że to, iż pojawi się najwięcej projektów w kategorii np. "wideo/film" nie wyklucza tego, że najwięcej pieniędzy zdobędą projekty technologiczne czy growe. – tłumaczy Jakub.
Czy Polacy mają szansę stać się społeczeństwem, którego zaufanie twórcy, artyści, ludzie kreatywni będą zdobywać już w trakcie rozwoju, a nie po fakcie? Miejmy nadzieję, bo crowdfunding to rzeczywiście wspaniałe zjawisko. Wspaniałe, dopóki obie strony są uczciwe – jedna jasno pokazuje czego chce, druga łatwo może dowiedzieć się o tym, co dostanie. Czy twój pomysł rzeczywiście wart jest milion dolarów, zweryfikują inni. I co? I bardzo dobrze.
Autorka jest redaktor prowadzącą sPlay.pl – bloga poświęconego cyfrowej rozrywce.
Grafika główna pochodzi z Shutterstock.